dnd, d&d dungeons and dragons
 
U PUSZCZYKA strona Zbyszka Sołtysińskiego
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Strona Główna Artykuły Download Forum Linki Kategorie Newsów
 
isa, dnd.rpg.info.pl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Ostatnie Artykuły
Józef Malkiewicz


Obrazki z przeszłości
Zbrachlin
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Wątki na Forum
Najnowsze Tematy
mnvttpu
Plumpers Boobs!Only ...
Lathered charge det...
Atmospherically prom...
Lathered raves aste...
Najciekawsze Tematy
mnvttpu [0]
Plumpers Boobs!On... [0]
Lathered charge ... [0]
Atmospherically p... [0]
Diphthongs mettle... [0]
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Użytkowników Online
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 861
Najnowszy Użytkownik: Adam Michalski WAPP
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Ostatnia szarża
Wszystko kiedyś się kończy i aż strach pomyśleć jak szybko umyka czas przeznaczony na poszczególne odcinki w filmie zatytułowanym nasze życie. Niech ktoś sobie to wreszcie uprzytomni, że minęła czteroletnia kadencja radnych i burmistrza Aleksandrowa Kujawskiego. Wybory już za trzy dni. 17 października zwołana została ostatnia sesja Rady Miejskiej, tylko w nikłym ułamku związana tematycznie z przypadającą rocznicą. Nie wszystkim radnym chciało się stawić na to ostatnie spotkanie, niektórzy już wcześniej ubyli. Zabrakło też ikony lokalnego samorządu w osobie kontrowersyjnego Stefana Aleksiuka. Sesja odbyła się w atmosferze kampanii wyborczej, a w kuluarach szeptano o sprawie sądowej wytoczonej w trybie wyborczym za to, że jeden kandydat dopuścił się naruszenia nietykalności osobistej drugiego, ponoć po tym jak ten dokonał aktu zerwania plakatów wyborczych drugiemu. Burmistrzowi w obstawie i jako pomoc w kwestiach merytorycznych towarzyszyło kilku urzędników, wśród nich księgowa, wszechwiedzący radca prawny i baczny na wszystko, krążący wśród zebranych nieco jak rekin, zastępca burmistrza.
Charakter nadzwyczajny sesji podyktowany był min. potrzebą wprowadzenia zmian w budżecie i przesunięcie środków na konieczny remont dachu aleksandrowskiego dworca. Mimo że ostatnia sesja radnym nikt nie zabrał ochoty do wyrażania swoich opinii. Jak zwykle odbyło się to na wzór ułańskiej szarży, z fantazją, z brawurą, a chwilami z zacietrzewieniem. Burmistrz, nieco przykurczony na swoim siedzisku, widać zmęczony trwającą już od dłuższego czasu kampanią wyborczą, nie potrafił wytłumaczyć radnym, że jeśli już dworzec jest w posiadaniu miasta to nie można go pozostawić z przeciekającym dachem i pozwolić na niszczenie. Środki na ten cel miały pochodzić z nadwyżki, czy oszczędności w oświacie. - Czy we wszystkich szkołach dokonano już remontów, że środki przesuwa się na całkiem inne cele - pytała jedna z radnych,ukazując swoją wielką troskę. Uchwała nie przeszła, a dach na dworcu będzie przeciekał, ukazując determinację radnych w utrzymaniu wieloletniej już tradycji w stawianiu veta propozycjom burmistrza. Zresztą, już początek sesji był na "nie" - znów postawiono nas przed murem i zwołano sesję nadzwyczajną - zarzucała inna z radnych, która chyba nie do końca pojęła charakter sesji nadzwyczajnej. Jak widać radni utrzymali do końca swój ton. Rozdanie pamiątkowych książek wszystkim radnym na zakończenie kadencji przeszło ledwo co zauważone, nie uczczono ostatniej sesji w jakiś specjalny sposób, obecni radni po cichu, z minuty na minutę ubywali. Również po angielsku oddalił się burmistrz, ukazując niechęć dalszego przebywania z radnymi. I taki byłby koniec bajki o Radzie Miejskiej Aleksandrowa Kujawskiego kadencji 2014-2018. Ciekawe czy to już też ostatnie zwrotki pieśni o burmistrzu, który bronił dworca? Przekonamy się po wyborach.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Autorytet do naprawy
Irena Kinaszewska sekretarka "Tygodnika Powszechnego", zmarła w 1990 roku. Niegdyś bardzo ważna osoba dla polskich służb bezpieczeństwa, chociaż nie była jakimś ważnym agentem albo innym TW. Wykorzystując jej osobę próbowano zdyskredytować jednego z najbardziej znamienitych przedstawicieli narodu polskiego z okresu ostatniego półwiecza, który był bardzo niewygodny dla ówczesnej władzy, ba nawet zabójczy. To między innymi dzięki jego autorytetowi nastąpiły zmiany ustrojowe w Polsce w 1989 roku. Irena Kinaszewska miała być jego kochanką, a owocem ich związku według scenariusza spisku uknutego przez służby bezpieczeństwa miał być Adam Kinaszewski. Była też ponoć jakaś Wanda Półtawska. Sprawę Kinaszewskiej z ramienia SB prowadził nie kto inny tylko Grzegorz Piotrowski, zaangażowany później w sprawę porwania Księdza Popiełuszki i nawet sądzony. Sprawa nosiła kryptonim "Triangolo". Mimo starań nie udało się podważyć autorytetu Karola Wojtyły, późniejszego Jana Pawła II, co więcej, świętego. Do dziś sfabrykowana plotka odbija się jednak ciągle głośnym echem w społeczeństwie, szczególnie teraz na fali krytyki Kościoła za pedofilię, nieformalne związki duchownych, wystawność życia, o czym mówiło się już od dziesięcioleci. Historie o nieślubnych dzieciach księży to żadna sensacja. Dopiero teraz społeczeństwo stało się na tyle odważne, a Kościół stracił autorytet, że pojawiają się ciągle jakieś nowe zarzuty. Można powiedzieć, że za tzw. komuny tego nie było, bo Kościół jako obrońca sprawy narodowej i wolności był świętością dla społeczeństwa. W owych czasach kościoły były wypełnione po brzegi, mówiono ze 99 % Polaków to katolicy, chociaż wielu głośno się z tym nie ogłaszało, a chrzty dzieci prominentów ówczesnej władzy i ważnych urzędników odbywały się w tajemnicy w zapadłych parafiach, byle dalej od centrów, gdzie mogłyby być ujawnione. Ustrój socjalistyczny, ideologicznie wrogi Kościołowi, był w zupełnie niezamierzony sposób jego sprzymierzeńcem, ludzie garneli się do Kościoła. Teraz, zgodnie z tendencją panującą w Europie, kościoły zaczynają pustoszeć i jest to widoczne gołym okiem, wystarczy przynajmniej co tydzień, w niedzielę, uczestniczyć we mszy, aby zauważyć coraz więcej pustych rzędów ławek. Smarzowski miał ostatnio odwagę nakręcić film "Kler", który ponoć oddaje rzeczywiste stosunki panujące w Kościele. Odpowiedzialnością za ten niepocieszający stan obarcza się cały Kościół jako instytucję, ale nie ma w prawie kanonicznym przepisu dopuszczającego zachowania nieetyczne, czy niemoralne. Grzeszą, albo lepiej powiedzieć, popełniają przestępstwa, bo dla przykładu pedofilia jest przestępstwem, ludzie wyświęceni i przebrani w sutanny. Ale to tylko ludzie, których sutanna wynosi nieco nad pozostałych. To każdy taki pojedynczy przypadek nadużyć powinien być rozpatrywany indywidualnie, a nie wszystkie jako wina całego Kościoła, tak przynajmniej podpowiada rozsądek. Kościół można jedynie, co jest jednak bardzo ważne, krytykować za zatajanie przypadków molestowania seksualnego dzieci przez księży, ich duchowych opiekunów. Sytuacja wymaga chyba podjęcia przez Kościół bardziej radykalnych kroków, nie polegających jednak na odpieraniu zarzutów wszystkimi możliwymi środkami, ale na reformie wewnętrznej, zrzucenia pozłoty i purpury, skupieniu bardziej na życiu duchowym, nie materialnym, aby stać się znów autorytetem dla zagubionych społeczeństw, które będą w nim poszukiwać rozwoju duchowego, bo następuje okres nasycenia dobrami materialnymi, a drogie samochody, mieszkania i wczasy na antypodach zaczynają już być nużące.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Moje rozmowy z VIPami
Miałem dziś sposobność rozmawiać z człowiekiem, który w moim mieście pełni jedną z ważnych funkcji. Poszedłem do niego z problemem, którą mógł rozwiązać, bo na pewno wchodzi w zakres jego kompetencji. Przywitał mnie godnie jak na gospodarza przystało i nawet zaproponował coś do picia, oczywiście wodę mineralną. Pochwalił przy tym moje dziennikarskie pióro. Poczułem się nawet nieco zawstydzony, bo niezwykle rzadko zdarzają mi się w tym miasteczku pochwały. Przedstawiłem przyczynę mojej wizyty i zaraz był telefon do kompetentnych pracowników i obietnica, że problem zostanie zaraz rozwiązany. Pomyślałem, oto przykład właściwego człowieka na pełnionym stanowisku. Gospodarz zaprosił mnie do rozmowy. Tematem były aktualne sprawy miasta. Rozmawialiśmy o planach, których realizacja z całą pewnością zmieni wizerunek Aleksandrowa, dotąd zaniedbanego w kwestiach, o których mówiliśmy. Mój rozmówca miał dużo do powiedzenia, jednak szczególnie w kwestiach krytyki ludzi pełniących podobne do jego funkcje. Usłyszałem też wiele pochwał wobec własnych jego działań. Usłyszałem nawet o jego aktywności artystycznej, co świadczyłoby o człowieku o wielkiej kulturze. Ale ja byłem raczej niedopuszczany do wypowiedzenia swojego zdania. W pewnym momencie rozmowy pojawiły się też ulicznice w typowo polskim nazewnictwie. Rozmowa zaczęła tryskać mięsistym językiem człowieka pracy. Specjalnie nie lubię, kiedy ktoś przeklina w rozmowie. Nie uważam tego sposobu robienia wrażenia za najlepszy. Kiedyś nawet posłałem pewnego człowieka do sądu, bo uparcie, złośliwie wygłaszał przed moim domem tyrady wypełnione obficie przekleństwami, jak strucla powidłami. Pomyślałem, że czas odejść. Rozmowa zaczynała robić się męcząca. Załatwiłem co miałem załatwić. Rozmówca jednak zatrzymywał mnie ciągle nowymi wątkami. Wreszcie jednak udało mi się wyrwać. Poczułem ulgę. Tak skończyła się moja rozmowa z jednym z aleksandrowskich VIPów, też człowiekiem wielkiej kultury, jak próbował mi to udowodnić. Zresztą to nie pierwszy kulturalny, który rozmawiał ze mną w ten sposób. Trochę zrobiło mi się żal siebie, że w oczach moich rozmówców jestem tak niewielkiej wartości, że mogą sobie pozwalać na zachowania, których nie toleruję. Jestem zdania, że stosowanie wulgaryzmów w rozmowie jest nieestetyczne, ale jest wyrazem lekceważenia rozmówcy. Pociechą dla mnie było, że wrócę do domu i nie zastanę problemu, z którym pojechałem do VIPa. Zawiodłem się jednak, bo przed domem zastałem problem takim samym, z jakim się do niego zwróciłem.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Świadomość kwantowa
Sprawa nienowa. Pewne rozważania teorii kwantowej zmierzają w kierunku zupełnie niespodziewanym, biorąc pod uwagę, że zajmujący się nią są materialistami, dla których tylko to, co wykryć można szkiełkiem i okiem jest do przyjęcia w wyjaśnianiu zagadek wszechświata. Już cztery lata temu ukazała się książka "Biocentryzm" Roberta Lanzy, uznanego w świecie naukowym mechanika kwantowego i astrofizyka. Naukowiec stawia tezę, że świadomość w momencie śmierci przechodzi do innego wszechświata. Życie nie kończy się, gdy umiera ciało i może trwać wiecznie.
Według Lanzy to świadomość jest podstawą wszechświata i to ona tworzy materialny wszechświat, czyli jest jakaś świadomość, która ma moc stwarzania. Przed materią istniała inteligencja, a wszystkie prawa natury i stałe kosmologiczne, wskazują jakby ktoś ustalił je tak, aby powstało życie. Drżą pewnie zagorzali materialiści, niepokoją się pewnie teolodzy, bo co się wydarzy, jeśli ktoś istotnie udowodni istnienie Stwórcy, co dotąd opierało się na wierze.
Interakcje między świadomością albo inteligencją a materią można zobrazować tzw. paradoksem obserwatora. Na poziomie kwantowym obserwacja danego układu odniesienia determinuje jego stan. Bez obserwatora zjawiska fizyczne mogą nie zachodzić. Lanza idzie jeszcze dalej. Jego teoria biocentryzmu mówi, że śmierć świadomości nie istnieje, czyli po zużyciu jego tymczasowego nośnika, jakim jest nasze ciało, świadomość istnieje nadal. Śmierć jest więc tylko pojęciem dotyczącym naszej cielesnej powłoki. Świadomość nie jest ograniczona pod względem czasowym albo przestrzennym i nie jest ona przypisana do ciała, tylko, zdaniem Lanzy, jest obiektem kwantowym nieprzypisanym do miejsca, który określony jest w trójwymiarowej przestrzeni dzięki zjawisku dekoherencji kwantowej, czyli siły, która determinuje kierunek w jakim podąży dany układ kwantowy. Wydaje się, że zbliżamy się do poznania naszego Stwórcy. Ale czy to jest możliwe, żeby go poznać metodą szkiełka i oka? Stwórca przestałby wówczas być Bogiem, a fizycznie opisanym zjawiskiem.

 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Tylko dla wybranych?
W związku z nadaniem Warsztatom Terapii Zajęciowej w Aleksandrowie Kujawskim im. Edwarda Stachury na oficjalne uroczystości przybyła rodzina poety w osobach Eliany Skórzyńskiej i Jeana Stachury z żoną. Na uroczystość na dworcu jakoś mnie nie zaproszono jako dziennikarza gazety. Wolą mnie - mówił redaktor naczelny. Jakie są motywy tych preferencji aleksandrowskiego światka, nie trudno się domyślić. No cóż, i z tym trzeba się pogodzić i siedzieć na miejscu, bo i tak cię posadzą. Następnego dnia jednak, w czasie rozmowy z burmistrzem Andrzejem Cieślą na temat dróg w mieście, dowiedziałem się, że Eliana i Jean przebywają jeszcze w mieście i po naszej rozmowie ma się odbyć z nimi spotkanie w WTZ. Co chwilę do gabinetu wpadał roztrzęsiony wiceburmistrz Erwiński, ponaglając do wyjścia i nie zdając sobie chyba sprawy, że przeszkadzaniem przedłuża tylko naszą rozmowę.
Elianę już znam, a Jeana chciałem poznać, więc zapytałem Burmistrza, czy mogę w tym spotkaniu uczestniczyć. Zgodził się bez najmniejszej uwagi. Ale kiedy poinformowałem o tym wiceburmistrza, zaraz usłyszałem słowa sprzeciwu i zauważyłem pąs na twarzy. Uratował mnie Burmistrz, podtrzymując swoją wcześniejszą zgodę, uprzejmie proponował nawet transport i tak znalazłem się na spotkaniu ze Stachurami, które upłynęło w dość miłej atmosferze, chociaż gdzieś pozostawało w pamięci przykre wspomnienie reakcji wiceburmistrza. Jednak z drugiej strony, jestem pełen podziwu dla jego osoby, bo nie każdy potrafiłby przełknąć z taką łatwością pigułę goryczy, jaką jest zlekceważenie jego woli przez przełożonego.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Dziwny ten świat
Zawsze podobały mi się nowe modele Wolskvagena garbusa, New Beetle. Nie jest to limuzyna, ani suv z napędem na cztery koła, ale mały samochód z klasą. Postanowiłem sobie taki kupić w kolorze błękitnym. Śliczny! Kupiłem, bo bardzo mi się spodobał, a nawet przyjemnie się nim jeździ, bo ma wiele udogodnień. Jestem zadowolony.
Podchodzi dzisiaj do mnie pewien stary znajomy i mówi: nawet nie zwróciłem uwagi na twój samochód. Początkowo nie zrozumiałem o co mu chodzi, więc zapytałem: no to po co mi to mówisz, że nie zwróciłeś uwagi. Nie pytałem cię nawet, czy ci się podoba? Inny człowiek, również nie pytany, tez oznajmił, że nie zwrócił uwagi na mój samochód. Znów nie bardzo wiedziałem o co chodzi. Czy to jest takie ważne, pomyślałem. Później dowiedziałem się, ze pewien człowiek, z tych o wysokiej kulturze, rozpowiada, że kupiłem ten samochód, żeby pokazywać się przed innymi. Dziwne, kupiłem samochód dla własnej przyjemności, a nie dla innych. Kupiłem taki, bo po prostu mi się podobał. Wynika z tego, że jednak mój garbus zrobił na kimś wrażenie, bo mi pozazdrościł. Zazdrość jednak nie jest jeszcze niczym złym, gorsza jest zawiść, którą pałają ci ludzie o wysokiej kulturze, którzy uważają, że nikt poza nimi nie powinien się wyróżniać.
Objawia się to również w innych formach wyrazu. Ten sam człowiek o wielkiej kulturze często w swoich publicznych wypowiedziach zwraca uwagę na czyjąś chęć zaistnienia, na zwracanie na siebie uwagi poprzez to, co się robi, na chęć wyróżnienia się. Wydaje się, że mówcy chodzi o to, aby robić tylko to, co nie będzie zauważone, siedzieć cicho nawet wtedy, gdy ma się coś do powiedzenia, tłumić w sobie wszelkie twórcze pasje i pozostawić inicjatywę tylko tym o wysokiej kulturze, którzy już zaistnieli, zwrócili na siebie uwagę i nie znoszą kogoś o innych poglądach, aspiracjach i innej od tej "wysoko kulturalnej" wizji świata. Tylko, że nie każdy ma chęć na mierność przewartościowanych już schematów działań, na bylejakość. Wzbudza to zawiść i przemożną chęć zaszkodzenia, a jednocześnie niszczy wszelką inicjatywę. Dziwni są ci aleksandrowscy ludzie wielkiej kultury!
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Refleksja na koniec dnia
Życie
Lubię oglądać filmy przyrodnicze, które ukazują życie zwierząt, roślin, wirusów, bakterii i tego, czego nie wiadomo, do którego z królestw zakwalifikować. Życie jest wyjątkowym i godnym uwagi zjawiskiem, co najważniejsze, mogę pisać na tej stronie, też dlatego, że żyję. Żyje słoń i wieloryb, żyje człowiek i mała mysz i mikroskopijny niesporczak. Wszystkie te zwierzęta łączy jedna cecha jakim jest właśnie życie. A przecież rośliny również żyją. Życie nie ma wagi, ani wymiaru, nie ma życia większego, ani mniejszego, to cecha skomplikowanego skupiska materii, złożonego w samoregulujący się system, przetwarzający energię i materię ze środowiska dla samonapędzania i wzrostu, zdolny do pomnażania. Nikt jeszcze nie przedstawił do końca jednoznacznej definicji życia. Wydaje się, że życie jest nieuniknionym etapem ewolucji materii. Pojawi się zawsze, kiedy tylko zapanują sprzyjające ku temu warunki. I nie musi być wcale podobne do ziemskiego, nie musi być oparte na związkach węgla, wodoru i azotu. Ktoś kiedyś postulował, że we wczesnych etapach powstawania życia, pojawiły się zaczątki oparte na krzemie. Życie jest piękne w swoim skomplikowaniu i przynajmniej dlatego warte zastanowienia się nad nim. Tak więc, kiedy będziemy gonić z klapką za muchą, zastanówmy się co napędza te małe żyjątko, a jedno klapnięcie spowoduje znikniecie jednego życia, tyle samo wartego co nasze, bo jak pisałem wcześniej, nie ma ono wymiaru. W kilkutonowym ciele słonia i ułamek grama ważącej mrówki, toczą się procesy życiowe, różniące się w szczegółach, ale wszystko to życie. Ktoś powie, po co zastanawiać się nad życiem, jeśli codziennie ktoś umiera, jest zjadany, lub zjada i jest to też całkiem naturalne zjawisko; lew nie rozczula się nad życiem antylopy, na którą poluje, bo musi coś zjeść. Ludzie jedzą inne zwierzęta, bo tego potrzebują. Ale tak czy inaczej za każdym razem niszczone jest życie. Lew nie ma świadomości zabijania, odbierania życia. Istota inteligentna, która jest kolejnym wyższym etapem ewolucji materii, człowiek, potrafi wyobrazić sobie, co to jest życie, głownie rozmyślając, co będzie kiedy umrze. Każdy wie ile jest warte dla niego życie i dla każdej innej istoty życie jest tyle samo warte, choć nie zdaje sobie z niego sprawy, ale natura wyposażyła ją w system zachowań obronnych, kamuflażu, walki bądź ucieczki, które pomagają to życie zachować. Tylko człowiek ma świadomość, czym jest postradanie życia. Zwierzę umiera, czując ból , stres, ale nie takiej świadomości umierania jak człowiek. Często na filmach przyrodniczych można obserwować polowanie drapieżników. Wszystko zaczyna się najczęściej pogonią za zdobyczą. Przed drapieżcą ucieka często całe stado, a on wybierze najsłabszą ofiarę, którą zdoła dopaść. Chwyta ofiarę, zabija, gonione stado zebr, antylop gnu, zatrzymuje się i obserwuje sytuację, instynktownie wiedzą, że zagrożenie chwilowo minęło. Rzadko się zdarza, że ktoś z członków stada idzie na pomoc atakowanej ofierze. Matki bronią swoich młodych instynktownie. Czasami bawoły, bizony przeciwstawią się napastnikom. Zdarza się, że nieroztropny lew, staje się ofiarą bawołu. A ludzie wiedzą, że jest coś takiego jak życie, wiedzą czym jest śmierć, a mordują, dla pokarmu, dla władzy, dla pieniędzy. Potrafią mordować siebie nawzajem, szczęśliwie już się nie pożerają, chociaż jeszcze niespełna sto lat temu, albo nawet później kanibalistyczne praktyki stosowane były na wyspach Pacyfiku, albo w amazońskiej dżungli. A tak w życiu codziennym, w zwykłych interakcjach międzyludzkich, ciągle następuje, coś w rodzaju zabijania, jeśli nie takiego z zatrzymaniem akcji serca i śmiercią mózgu, ale zabijanie bliźniego, o którym mówi biblia, złym słowem, oszustwem, plotką. Za każdym razem jest umniejszanie potencjału życiowego takiej osoby, traktowanego jako ogół możliwości jego realizacji w życiu. Bo każda plotka wzbudza niechęć pozostałych członków społeczności. Zresztą jest bardzo często stosowana w życiu społecznym, bo najłatwiej zniszczyć kogoś społecznie, przypisując mu cechy lub zachowania nieakceptowalne społecznie. Polityka jest szczególnie bogata w tego rodzaju metody. A plotka przenosi się z ust do ust i zatacza coraz szersze kręgi, niszcząc człowieka. Niektórzy z nas mają świadomość, że jest to złe działanie, ale woli pozostać na boku, czasami bojąc się, aby nie podzielić losu ofiary. Przypomina to stado zebr, przyglądające się sytuacji, kiedy drapieżniki pożerają ich niedawnego współtowarzysza. Równie rzadko zdarzy się, ze ktoś wystąpi z obroną. A jesteśmy ponoć istotami współczującymi, czyli wiedzącymi jak cierpi ofiara.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Życie w komputerze
Niedawno poruszaliśmy z kolegą temat nieśmiertelności i doszliśmy do wniosku, że ciało ludzkie raczej nie będzie nieśmiertelne, nawet przy takim rozwoju medycyny, która pozwoli wyzwolić się z chorób cywilizacyjnych, nowotworów i innych takich. Powodem jest czas, który biegnie nieubłaganie, a wraz z nim następuje starzenie się naszej cielesnej powłoki i jakich by środków nie użyć, to i tak w końcu, nawet po wielu przeszczepach, terapiach genowych, przyjdzie śmierć. Być może ktoś kiedyś wymyśli sposób na hodowlę ciał, do mózgów których będzie można przeszczepić naszą świadomość, może przez przeszczep mózgu, a może przez przelanie wszystkich informacji zawartych w naszych półkulach mózgowych. Bo ciało jest tylko, jak pisaliśmy powłoką, nosicielem dla naszej świadomości. A ta świadomość to nic innego jak ogromna ilość informacji zapisanych w mózgu, obsługiwana przez swego rodzaju program jakim jest rozum. Jednym słowem nasza świadomość jest efektem pracy komputera, którym jest nasz mózg. I teraz gdyby zbudować komputer o wystarczającej pamięci i znaleźć sposób na przeniesienie do niego wszystkiego co zapisane jest w naszym mózgu, to mielibyśmy świadomość i rozum konkretnej osoby zapisane w pamięci komputera i zdolne do funkcjonowania. Nośnik tej inteligencji byłby oczywiście niebiologicznym tworem, ale czy nasza inteligencja zapisana w nim byłaby sztuczna? Chyba nie. Już teraz trwają prace nad sztuczną inteligencją i pewnie efekty tych prac zauważymy niedługo, ale na pewno nie będzie ona posiadać takiej świadomości jak istota biologiczna. Wydaje się, że przeniesienie konkretnej świadomości na sztuczny nośnik, bardziej trwały niż ludzkie ciało, da możliwość przedłużenia życia, być może do nieśmiertelności, bo w końcu proces "przetaczania" świadomości mógłby następować wielokrotnie.
Pewien naukowiec, Seth Shostak - doktor astronomii, poszukujący sygnałów od inteligentnych istot z przestrzeni kosmicznej doszedł do wniosku, że istoty na wysokim stopniu rozwoju cywilizacyjnego przestały być organizmami żywymi.
Ten sam naukowiec twierdzi, że znalezienie obcej inteligencji nastąpi w ciągu najbliższych dekad i nie powinniśmy jej szukać na planetach podobnych do Ziemi. Mogą być wszędzie, ale najpewniej tam, gdzie znajdują wystarczające ilości energii, a więc w okolicach czarnych dziur, gwiazd neutronowych, czerwonych olbrzymów. W takich warunkach nie ma miejsca dla życia, opartego na tych samych podstawach jak nasze i w ogóle życia, bo jest zjawiskiem zbyt delikatnym, aby przetrwać w takich warunkach. Powoli ludzkość, jeśli nie pochłonie jej wojna albo jakaś katastrofa kosmiczna, zmierza w tym samym kierunku, a sztuczny mózg, superprocesor, będzie w przyszłości tak dobry, a pewnie nawet lepszy od naszego biologicznego komputera. Wydaje się to kontynuacją ewolucji, która z biologicznej staje się techniczną.
I nawet jeśli chodzi o podróże międzygwiezdne, o których marzy biologiczny człowiek, to lepiej sprawdzą się w nich roboty. Jeśli kiedyś odwiedzi nas Obcy, to będzie to z pewnością robot opatrzony sztuczną inteligencją, lub taki, któremu przeszczepiono świadomość jakiejś istoty. Czyli nieśmiertelność przed nami, ale pozbawiona z pewnością przyjemności jaką daje żywe ciało. Chociaż czasami naukowcy potrafią mile zaskoczyć.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Dziwny ten świat
Pewnie do końca życia będę pamiętał słowa piosenki Czesława Niemena o podanym wyżej tytule. A to słowa piosenki:
Dziwny jest ten świat,
gdzie jeszcze wciąż
mieści się wiele zła.
I dziwne jest to,
że od tylu lat
człowiekiem gardzi człowiek.

Dziwny ten świat,
świat ludzkich spraw,
czasem aż wstyd przyznać się.
A jednak często jest,
że ktoś słowem złym
zabija tak, jak nożem.

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
i mocno wierzę w to,
że ten świat
nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie!
Przyszedł już czas,
najwyższy czas,
nienawiść zniszczyć w sobie.

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej
i mocno wierzę w to,
że ten świat
nie zginie nigdy dzięki nim.
Nie! Nie! Nie!
Nadszedł już czas,
najwyższy czas,
nienawiść zniszczyć w sobie.
Jakże sprawdzają się w życiu. Ileż to razy jesteśmy celem ataku słownego, pomówienia, tylko po to, żeby zniszczyć nasz autorytet. Jeśli ktoś powie o nas dobrze, zaraz pojawi się antyteza w postaci złej opinii, czasami zupełnie nie trafnej. Kiedy zdarzyło mi się, że pewna pani doktor określiła mój dom jako ciepły i rodzinny. Moi sąsiedzi zza ulicy zaraz uknuli plotkę, że jest zimny, bo nie mam węgla. Po pięciu latach pracy jako asystent w trzech laboratoriach w pewnej instytucji, wykonując tak prawdę mówiąc funkcje kierownicze, co więcej po zrobieniu specjalizacji, wyleciałem z pracy z opinią głupka. A to wszystko po tym, że śmiałem skarżyć się na smród jaki ulatniał z pobliskiej fermy drobiu, zlokalizowanej u granic miasta. Wszelkie kontrole przeprowadzane przez inspekcję ochrony środowiska, definiowane były jako głupiego robota, czyli po moich interwencjach. Moi sąsiedzi też ten smród czuli i wiele razy przychodzili do mnie ze skargami, ale kiedy było już po wszystkim, powiedzieli, że im fetor nie przeszkadza, nawet jest całkiem przyjemny. Teraz nie śmierdzi, jest jednak jakiś skutek moich działań, ale przy mnie został opinia osiedlowego głupka, który do wszystkiego się czepia. Aby uciszyć niepokornego wymyślano rozmaite historie na mój temat, byłem ponoć narkomanem, pijakiem, homoseksualistą, dewiantem seksualnym, kłamcą, złodziejem i chyba wszystkim najgorszym, czym może być człowiek. Nawet dziś wieści te są przekazywane dalej przez ludzi o tzw. wielkiej kulturze. A po to tylko żeby zniszczyć te resztki autorytetu jaki mam u ludzi. Na przekór wszystkiemu ja wciąż żyję i jestem aktywny, chociaż zwątpiłem już w to, że jak w piosence Niemena, ludzi dobrej woli jest więcej.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
W warsztacie
Czasami się zdarza, że samochód szwankuje. Staruszek w końcu, więc coś mu ciągle siada. Postawienie na kanał jest ostatecznością, ale i koniecznością, kiedy usterka uniemożliwia bezpieczną jazdę, albo w ogóle jakiekolwiek używanie pojazdu. Mechanik popatrzy, zdiagnozuje i zabiera się do naprawy. Czasami mówi, że pojazd już jest tak stary, że ciągle będzie się psuł. Ten wiek tak ma, mówi. Kończy się najczęściej wymianą zużytych elementów, czasami sprowadzonych z tzw. szrotu i pojazd rusza, a kierowca cieszy się, że jego kochana maszyna znów pełni rolę króla szos. W warsztacie naprawiają to, co się popsuło i akurat przeszkadza. Nikt nie patrzy na inne zużyte elementy, które należałoby wymienić, dopiero kiedy "trzasną" należy je naprawiać.
Kiedy przywozi się starego człowieka do szpitala lekarz postępuje podobnie. Jeśli można z największą chęcią odeśle go do domu, niech tam nim się ktoś zajmie. Jeśli jednak nie jest pewny, zrobi zestaw badań. W przypadku wiekowych pacjentów, pierwsze słowa diagnozy brzmią, wiek. Często zdarza się, że na tę cechę zrzucane są wszystkie dolegliwości. Złe samopoczucie - wiek, kołatanie serca - wiek, niewydolność krążenia - wiek i uogólniona miażdżyca. Wiek wydaje się zwalniać lekarza z wysiłku przeprowadzenia dogłębnej diagnozy. Przykład, pacjent przyjęty na oddział z kwasicą ketonową, zaburzeniami elektrolitycznymi, ciągłymi biegunkami związanymi z zaburzeniem wchłaniania w jelitach, które w opuchnięte w stanie zapalnym, niezdolne były do wchłaniania płynów, leczony był przez dwa tygodnie na zaburzenia krążenia. Pacjent nadal skarży się na ból w trzewiach, ogólne osłabienie. Zniecierpliwiony lekarz odpowiada: wszystko go boli. Dopiero po dwóch tygodniach, kiedy pacjent miał być już wypisany do domu z utrzymującymi się wyniszczającymi biegunkami, zwrócono lekarzowi uwagę na napiętą ścianę brzucha, ból w jamie brzusznej i nadal utrzymujące się biegunki. Dopiero wtedy zastosowano środki, które mogłyby usunąć opuchliznę jelit i przywrócić ich sprawność, ale było już za późno. Po kolejnych dwóch tygodniach cierpienia, ciągłych biegunkach i ślepocie, jaka nastąpiła wskutek zapalenia obu oczu, nabytego w szpitalu, pacjent zmarł. Na lekarzach nie zrobiło to większego, mają z tym do czynienia na co dzień. To już ten wiek, to starość, mówił cynicznie w oczy pacjentowi i zrozpaczonej rodzinie lekarz. Tym razem nie udało się "dokręcić śrubki", bo lekarz nie zwrócił uwagi na to, na co trzeba, a kiedy ktoś zwrócił uwagę było za późno. Na "dokręcanie śrubek" lekarze mają z reguły kilka dni, bo przetrzymywanie pacjenta w szpitalu jest nieopłacalne. Rachunek ekonomiczny ma większe znaczenie, niż wyleczenie pacjenta. Jak dobrze, kiedy pacjent sam poprosi o wypis. Zresztą, jest stary, więc po co się starać. Żaden pożytek ze starego człowieka. Tylko wydatki, konieczność opieki i emerytura, którą trzeba mu płacić. Współcześnie stary człowiek jest obciążeniem dla społeczeństwa. Kiedyś znanej polityk w Polsce wymknęło się z ust zdanie, w którym twierdzi, że ludzi starych nie opłaca się leczyć. Lepiej jest, kiedy staruszek ma szczęście albo pieniądze, aby stać się prywatnym pacjentem ordynatora oddziału, na którym leży. Wtedy ma opiekę lepszą, lepiej "chodzi" przy nim personel, bo to pacjent ordynatora. Nie wszyscy mają jednak szczęście mieć pieniądze, a i ordynator na pacjentów wybiera tylko tych, którzy rokują jeszcze długie życie i mają zasobny portfel. Biedacy umierają cicho wśród innych tak upośledzonych przez los. Nikt nie zwraca uwagi na ich cierpienie, bo cierpią na "starość". Nie ma dla nich dobrych lekarstw, ani wnikliwej analizy stanu organizmu. Staruszek przychodzi do szpitala z biegunką, a umiera w nim na zaburzenia krążenia i uogólnioną miażdżycę. W wypisach ze szpitala takich biedaków lekarze zamieszczają całą litanię schorzeń, które przeżył w życiu. Tyle przeżył, więc musiał umrzeć, wystarczyłoby w takim wypadku napisać. Lekarz czuje się bezpieczny, lecz czy ma czyste sumienie? Czy zrobił wszystko, co powinien? Bo w dalszym ciągu wydaje się, że życie ludzkie jest najważniejsze i należy ratować je dokąd tylko można. Lekarz, doświadczony licznymi zejściami pacjentów, traci z czasem wrażliwość na takie przypadki. Umarł człowiek, nic to, są inni chorzy, a zmarły był jednym z wielu przypadków. Nie można było podjąć bardziej radykalnych i skutecznych działań, bo szpital musi liczyć się z wydatkami, a zarząd zalecił cięcie wydatków. A ciągle wydaje się, że życie ludzkie jest najważniejsze. Czy u starego, czy u młodego człowieka, bogatego, czy biednego życie znaczy to samo i tyle samo jest warte.
Stary człowiek, stary samochód przestają być użyteczni. Brak pieniędzy na ich ratowanie, podkręcanie śrubek nie ma już sensu, bo gniazda ich się wyrobiły. Umiera stary człowiek, kasacji ulega samochód. Samochód ma więcej szczęścia, bo często trafia na szrot i ktoś skorzysta z części, części zamienne starego człowieka są już najczęściej bezużyteczne. Stary samochód łatwo skasować, staremu człowiekowi łatwo lekarz wyrzuca starość i oznajmia, że czas już odejść. Tylko trzeba przy tym pamiętać, że w tej siwej głowie nadal jest świadomość, nadal jest chęć życia i odczuwanie. Człowiek to nie kupa złomu, a szpital to jednak nie warsztat samochodowy.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Bóg fizyczny
Ludwik Pasteur powiedział kiedyś: Mało wiedzy oddala od Boga. Dużo wiedzy sprowadza do Niego z powrotem. Dzisiaj kiedy człowiek zagłębia się coraz bardziej w tajniki wszechświata, bada materię w skali mniejszej niż mikroskopijna, wciąż ma przed sobą mnóstwo zagadek do rozwikłania. To co dziś wykracza poza horyzont ludzkiego poznania wydaje się być ... bogiem. Współtwórca teorii strun, fizyk teoretyczny, dr Michio Kaku jest przekonany, że cały wszechświat został stworzony przez coś lub kogoś, co nazwać trzeba bogiem i ma na to przekonujące argumenty. Już same prawa fizyczne istniejące we wszechświecie, to dowód istnienia boga, bo to on jest ich twórcą. Skąd to wiadomo? Kimże jest ten stwórca, nasuwa się zaraz pytanie. Wszechświat w ocenie Kaku jest ukształtowany przez uniwersalną inteligencję, i tym w takim razie jest bóg Kaku. Jeśli jednak tę inteligencję uniwersalną traktować jako umiejętność rozumienia i używania uniwersalnych praw, to jednak te prawa są w jakiś sposób nadrzędne do boga, który je tylko rozumie i stosuje. I znów bóg, albo to coś czego szukamy oddala się od naszego poznania i wydaje się nie być ponad wszystko, a przynajmniej nie ponad prawa rządzące fizyką. Kaku twierdzi, że twierdzenie o bożym planie można wyjaśnić poprzez prymitywne półpromienne tachiony - hipotetyczne cząstki elementarne, poruszające się z prędkością nadświetlną, zdolne do odczepiania materii. Mają paradoksalne właściwości, takie jak poruszanie się z prędkością większą od światła, poruszanie się w czasie wstecz, ich masa spoczynkowa wyrażona jest liczbą urojoną, a więc nie wiadomo, czy ma jakikolwiek fizyczny sens. Przypuszczalnie mogą to być neutrina. Co więcej, właściwości tych cząstek, mają konsekwencje dalsze, trudne do pogodzenia ze zdrowym rozsądkiem, choćby to że tachion zderzający się z atomem traci energię i paradoksalnie zwiększa swoją prędkość. Kolejne takie zderzenia powodują, że jego prędkość może rosnąć w sposób nieograniczony. Czyżby bóg stworzył świat niezgodny ze zdrowym rozsądkiem? A może to ludzkie pojęcie zdrowego rozsądku nie wykracza poza sferę poznania? Może ten wszechświat jest zupełnie inny, niż go widzimy? A więc znów poruszamy się w temacie prawie po omacku, rozpatrując prawdopodobne zjawiska. I mamy tu tylko hipotetycznego boga, a nie faktyczny byt.
Żyjemy w świecie stworzonym podług zasad przez niewyobrażalną inteligencję - twierdzi Kaku. Według niego umysł boga to kosmiczna muzyka strun wybrzmiewająca przez złożoną z 11 wymiarów nadprzestrzeń. Obawiam się jednak, że jest to bóg bez szat, w jakie ubiera go religia, to bóg bez emocji, ni zimny, ni ciepły, niezdolny do miłości i nienawiści, absolutna inteligencja. Tylko gdzie on jest? Wszędzie czy nigdzie?
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

Strona 7 z 30 << < 4 5 6 7 8 9 10 > >>
dnd, d&d dungeons and dragons
 
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

trwa inicjalizacja, prosze czekac...