dnd, d&d dungeons and dragons
 
U PUSZCZYKA strona Zbyszka Sołtysińskiego
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Strona Główna Artykuły Download Forum Linki Kategorie Newsów
 
isa, dnd.rpg.info.pl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj


 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Ostatnie Artykuły
Józef Malkiewicz


Obrazki z przeszłości
Zbrachlin
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Wątki na Forum
Najnowsze Tematy
mnvttpu
Plumpers Boobs!Only ...
Lathered charge det...
Atmospherically prom...
Lathered raves aste...
Najciekawsze Tematy
mnvttpu [0]
Plumpers Boobs!On... [0]
Lathered charge ... [0]
Atmospherically p... [0]
Diphthongs mettle... [0]
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Użytkowników Online
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 861
Najnowszy Użytkownik: Adam Michalski WAPP
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Pirat co się zowie
Jeśli już wykonywać jakiś zawód, to należy wykonywać go dobrze, aby mieć poważanie wśród ludzi i u siebie. Z takiego założenia wychodził z pewnością Anglik Henry Every, który zdobył miano jednego z najskuteczniejszych piratów XVII w.

Henry Every żyjący w latach 1659 – 1699 wzbudzał strach na oceanach. Był synem właściciela portu w Plymouth. Utalentowany żeglarz i sprytny korsarz, a jednocześnie był bezwzględny i brutalny w swoim fachu. Nawet i tak nieludzko już traktowani niewolnicy z Afryki byli przerażeni na wieść o Every albo Long Benie, bo tak nazywano Every’ego. Grabił statki holenderskich, angielskich, duńskich kupców, którzy przemierzali trasę z Oceanu Indyjskiego do Europy z cennym ładunkiem. Szczególnie łatwym, ale drogocennym celem były statki przewożące muzułmańskich pielgrzymów do Mekki. Wiele relacji opisuje brutalne gwałty dokonywane przez ludzi Every’ego na kobietach, które również podróżowały na tych statkach. Every był zdolnym organizatorem. Zdołał zebrać flotę sześciu okrętów, których zadaniem było polowanie na statki pielgrzymów. Sam pływał szybką fregatą „Fancy” zaopatrzoną w 42 działa, którą obsługiwało 160 marynarzy. Odważył się nawet, aby zaatakować znacznie większy i lepiej uzbrojony „Gang-i-Sawaii, który zmierzał z Mekki do Surat. Statek należał do bardzo bogatego Aurangzeba. Już po pierwszych salwach kapitan „Gang-i-Sawaii” ukrył się w swojej kajucie, a potem ukrył się wśród przewożonych na pokładzie kobiet. Statek został szybko zdobyty. Torturami wymuszano na marynarzach ujawnienie miejsca ukrycia przewożonych kosztowności. Łupem piratów były też kobiety, które zostały zabrane z pokładu i nikt już o nich nigdy nie słyszał. Dał się więc we znaki kupcom, żeglarzom i komu się tylko dało, więc postanowiono i skończyć z nim, organizując globalne na niego polowanie, szczególnie po tym jak zdobył statek z pielgrzymami należący do muzułmańskiego imperium Wielkich Mogołów. Łup z rabunku tego statku wynosił ponoć 600 tysięcy funtów. Władca Wielkich Mogołów rozwścieczony napadem na statek zablokował bazy Kompanii Wschodnioindyjskiej w Indiach. Kompania zażądała wtedy od swego ubezpieczyciela 300 tysięcy funtów, pozostałe 300 tysięcy wypłacili angielscy kupcy z własnej kasy i przyrzekli ścigać Every’ego i jego ludzi. Every nigdy nie został złapany, po prostu zniknął i do dziś, po ponad trzystu latach, losy jego osoby zajmują historyków i poszukiwaczy skarbów. Wielu badaczy zastanawia się co właściwie się z nim stało. Historyk Robert Bohn przypuszcza, że mógł skończyć jako angielski country gentelman - bogaty ziemianin albo pijany żebrak w rynsztoku. Istnieją przypuszczenia, że Every ukrywał się też przez pewien czas na Bahamach. Historyk amator Jim Bailey podaje, że w 1696 roku w Newport zakotwiczył statek „Sea flower”, którym Every miał uciec z Bahamów, zabierając ze sobą swój skarb. Według najnowszych ustaleń ukrywał się podobno przez pewien czas w angielskich koloniach w Ameryce Północnej. Taki wniosek wysnuł Jim Bailey po tym jak w Nowej Anglii odkrył prawie wszystkie z 27 arabskich monet. Pierwszą z nich znalazł w 2014 roku w Middletown. Zostały wybite w 1693 roku w Jemenie. Być może w Nowej Anglii Every prowadził mieszczański żywot, chociaż jest to sprzeczne z wersją, jakoby w czerwcu 1696 r. dotarł z kilkoma kompanami aż do Irlandii, gdzie szybko się z nimi rozstał. Towarzysze Every’ego zostali szybko wykryci, bo nie potrafili ukryć swojego bogactwa, jednak Every nie był już nigdy widziany.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Dlaczego ich nie pamiętamy?
Każdy z nas doskonale rozpoznaje postaci Polaków, którzy za swoje osiągnięcia, działalność zostali uhonorowani Nagrodą Nobla. Każdy z nas wie kim był Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, Maria Skłodowska-Curie, Czesław Miłosz, Lech Wałęsa, Wisława Szymborska i Olga Tokarczuk. Rzadko kto słyszał jednak o urodzonym we Włocławku chemiku Tadeuszu Reichsteinie z pochodzenia Żydzie, który w 1950 roku otrzymał Nagrodę Nobla za odkrycie kortyzonu. Każdy z nas słyszał o Izaaku Singerze z Leoncina pod Warszawą, mieszkającym w Polsce do 1935 roku, który otrzymał Nagrodę Nobla z literatury w 1978 roku. Józef Rotblat urodził się w Warszawie. W 1940 roku z polskim tytułem doktora fizyki dostał się do Wielkiej Brytanii. W 1995 roku otrzymał pokojową Nagrodę Nobla za wysiłki w celu zredukowania broni jądrowej na świecie. Całe życie mówił po polsku i podkreślał, że jest Polakiem z brytyjskim paszportem. Isidor Isaac Rabi z Rymanowa w Galicji otrzymał Nagrodę Nobla z fizyki w 1944 roku. Mieczysław Biegun - Menachem Begin pochodził z Brześcia nad Bugiem. Opuścił Polskę w 1940 roku. Został szóstym premierem Izraela. W 1979 roku otrzymał pokojową Nagrodę Nobla za podpisanie traktatu z Egiptem. Leonid Hurwicz, prawnik z Warszawy, w 1940 roku uciekł do USA. W 2007 roku otrzymał Nagrodę Nobla z ekonomii. Szymon Perski – Szimon Peres urodził się w Wiśniewie na Wileńszczyźnie. Wyjechał z Polski w 1934 roku. Później premier Izraela. W 1994 roku otrzymał pokojową Nagrodę Nobla. Jerzy Szarpak - Georges Charpak urodził się w Dąbrowicy na Wołyniu. Wyjechał do Francji w 1931 roku, a Nagrodę Nobla z fizyki otrzymał w 1992 roku. Andrzej Wiktor Schally - Andrew Viktor Schally urodził się w Wilnie. Był synem generała Kazimierza Schally, szefa gabinetu prezydenta RP Ignacego Mościckiego. Po wybuchu II wojny światowej wyjechał z Polski. Nagrodę Nobla z medycyny otrzymał w 1977 roku. W jego żyłach płynęła żydowsko-szwedzko-francusko-polska krew. Przeżył holocaust ukrywając się w środowisku polskich Żydów w Rumunii. Roald Hoffman urodził się w Złoczowie w województwie lwowskim. Wyjechał do USA w 1949 roku. Otrzymał Nagrodę Nobla z chemii w 1981 roku. Albert Abraham Michelson pochodził ze Strzelna. Wyjechał do USA i jako fizyk za konstrukcję interferometru otrzymał w 1907 roku Nagrodę Nobla.
Zastanawiająco dziwne, że ludzi tych nie włączamy do polskiego panteonu sław, polskich laureatów Nagrody Nobla. Żyli w Polsce, uczyli się w Polsce, tu wielu z nich zdobywało swoje stopnie naukowe. Wielu z nich podkreślało swoją polskość, żyjąc na obczyźnie. Język polski był dla nich językiem codziennym. Dla kontrastu można wspomnieć, że polski noblista Czesław Miłosz przez lata posiadał tylko obywatelstwo litewskie, a pisał głównie w języku angielskim. Wiele jego wypowiedzi wskazuje, że uważał się za Litwina mówiącego po polsku. Dlaczego Polska nie uważa tych noblistów za Polaków? Nie mieści mi się w głowie, że powodem jest ich przynależność narodowa i polski, wstyd się przyznać, antysemityzm. Byli Żydami polskimi, a osobiście zaryzykowałbym stwierdzeniem Polakami żydowskiego pochodzenia.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Przepowiednie Nostradamusa na 2023 rok
Zastanawia sposób w jaki XVI-wieczny wróżbita Nostradamus zdobył informacje na temat wydarzeń, jakie będą miały miejsce w 2023 roku. Dla nas Polaków przepowiednia na ten rok jest szczególnie interesująca, bo wskazuje strategiczne znaczenie Polski.

Przepowiednie z reguły traktujemy z przymrużeniem oka, to ich przekaz, jak i autorzy wciąż budzą dużą ciekawość. Posłuchać lub poczytać warto, tylko nie powinno wszystkiego brać jak nieodwołalny wyrok.
W wizjach roku 2023 Nostradamus widzi trzecią wojnę światowa, której źródłem będą dwie największe wyznawania religie. Na ziemi pojawi się Antychryst, który szybko unicestwi trzech(?), jego wojna potrwa 27 lat. Zginą w niej niewierzący, dostaną się do niewoli lub zostaną wygnani. Aż strach pomyśleć jaka to miałaby być ta trzecia wojna światowa. Wojna miałaby ominąć Polskę, która stanie się najludniejszym krajem w Europie, a jej granice mają rozciągnąć się po Ural, Kaukaz i Morze Czarne. Tylko gdzie podzieją się te wszystkie narody, które dziś tam zamieszkują? Na dodatek Polska otrzyma specjalną misję zjednoczenia skłóconej Europy. Gruntownemu przereformowaniu ma ulec Kościół i papiestwo
Mrocznym punktem przepowiedni są jednak klęski głodu, susze i powodzie, co można interpretować, jako nawiązanie do zmian klimatu. Ponoć przez czterdzieści lat tęcza nie będzie widziana, przez czterdzieści lat będzie widziana każdego dnia, sucha ziemia będzie coraz bardziej spieczona, i będą wielkie powodzie, gdy będzie widoczna. Nostradamus poświęcił uwagę także brytyjskiej rodzinie królewskiej, pisząc o niebieskim płomieniu nad pałacem, co niektórzy interpretują albo jako pożar, albo jako rozłam w rodzinie. Biorąc pod uwagę premierę kontrowersyjnej biografii księcia Harry'ego, jest to jeden z tych punktów, które rzeczywiście mogą się sprawdzić.
Podsumowując, według Nostradamusa 2023 rok rysuje się pesymistycznie, całe szczęście, że na ogół nie trafiał ze swoimi przepowiedniami.

 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Pirackie imperium
Jak to się mogło stać, że mieszkańcy Wielkiej Brytanii, wyspy na peryferiach Europy stali się potęgą kolonialną, która kontrolowała obszar 38 milionów kilometrów kwadratowych, zamieszkały przez 475 milionów ludzi?

Niedowierzanie ogarnia słuchacza, kiedy dowiaduje się, że podwaliny pod brytyjską dominację na morzach, kiedy Stany Zjednoczone dopiero rozpoczynały swój państwowy byt, położył jeden człowiek, żeglarz i korsarz jednocześnie Francis Drake.
Epokę kolonialną rozpoczęli Hiszpanie w końcu XV wieku, urastający do pozycji potęgi morskiej ówczesnej Europy oraz Portugalczycy. Zazdrosnym okiem na poczynania Hiszpanów spoglądał angielski król Henryk VII Tudor i już trzy lata po dotarciu przez Kolumba na Karaiby polecił żeglarzowi Johnowi Cabotowi znalezienie alternatywnej drogi do Azji, sądzono wówczas jeszcze, że Kolumb dotarł do Indii Zachodnich. Cabot wziął na siebie to zadanie, jednak zamiast do Azji dotarł do Nowej Funlandii w 1497 roku.
Wydawało się, że hiszpańska Wielka Armada panująca na oceanach jest nie do złamania i zapewni Hiszpanom panowanie na długie lata. W 1562 roku angielski marynarz Francis Drake otrzymał zgodę na handel niewolnikami. Mógł przy tym atakować hiszpańskie i portugalskie statki, a na tej podstawie przyjęto korsarstwo jako metodę walki o wpływy gospodarcze i polityczne. Anglicy nie mogli sobie pozwolić na otwartą wojnę z Hiszpanami.
Kim właściwie był Francis Drake? Był najstarszym synem z dwanaściorga dzieci w protestanckiej rodzinie w mieście Kent, na rozpadającym się statku. W 12. roku życia Francis rozpoczął pracę na statkach jako chłopiec okrętowy. Szczęśliwy traf sprawił, że spotkał na swojej drodze dalekiego krewnego, kuzyna, magnata i żeglarza, sir Johna Hawkinsa. Dzięki niemu odebrał wykształcenie i pierwsze szlify w sztuce żeglarskiej. Postęp kariery Francisa był błyskawiczny. Już w wieku 18 lat dowodził statkiem płynącym z Anglii do Zatoki Biskajskiej. Drake otrzymał później misję dotarcia na Karaiby, zajęte przez Hiszpanów. W rejsie towarzyszył mu Hawkins. Spotkała ich nieprzyjemna niespodzianka. Hiszpanie wciągnęli ich w pułapkę i w okolicy Veracruz natknęli się na okręty Wielkiej Armady. Angielskie statki zostały niemal całkowicie zniszczone. Drake szczęśliwie przeżył i mimo fiaska pierwszej wyprawy zyskał przychylność angielskiego monarchy. Uzyskał zgodę na organizację kolejnej wyprawy, na którą rekrutował najlepszych, szczególnie tych, którzy pałali niechęcią do Hiszpanów, nawet czarnoskórych niewolników, którzy uciekli z hiszpańskiej niewoli. Wyruszył z Plymouth w 1572 roku. Dwa statki obsadzone były 70 osobową załogą. Rejs na Karaiby trwał 25 dni. Na miejscu rozpoczęli od próby zdobycia miasta Nombre de Dios (na wybrzeżu dzisiejszej Panamy). Zabrakło im jednak ognia, bowiem deszcz zamoczył proch do armat. Drake musiał się wycofać. Przy okazji chciał dokonać ataku na hiszpański statek ze złotem, ale towarzyszyła mu eskorta wojskowa. Drake musiał salwować się ucieczką. Sukcesem zakończył się jednak atak na kolejny hiszpański konwój. Łupem było 190 mułów objuczonych złotem i innymi kosztownościami. W 1573 roku Drake wrócił do Plymouth. W uznaniu zasług królowa Elżbieta II zaprosiła go, korsarza jej królewskiej mości, przed swoje oblicze. Drake otrzymał zadanie ataku na Hiszpanów na zachodnim wybrzeżu Ameryki Łacińskiej. Udało się wystawić pięć statków: Elisabeth, Golden Hind, Marygold i dwa statki z zapasami. Załogę stanowiło 164 marynarzy. Oficjalnie ogłaszano, że wyprawa ma być rejsem handlowym do Aleksandrii. Wyruszyli 13 grudnia 1577 roku. Pierwszym ich celem były Wyspy Zielonego Przylądka, zajęte przez Portugalczyków. Skarbów nie zdobyli, przejęli tylko jeden statek, ale pojmali nawigatora o nazwisku Da Silva, dobrze znającego wody Atlantyku i z nim po 54 dniach dotarli do cieśniny Magellana. Zanim rozpoczął przeprawę Thomas Doughty, towarzysz w wyprawach Drake’a, wszczął bunt. Bunt zakończył się degradacją Doughtye’go i ścięciem. 7 września 1577 roku wyprawa pokonała Cieśninę Magellana na statku Golden Hind. Statki Elisabeth i Marygold zatonęły. Drake został zepchnięty bardziej na południe, a tym samym musiał opłynąć Przylądek Horn, wytyczając przy tym nowy szlak nazwany Cieśniną Drake’a. Tylko na jednym statku Golden Hind korsarze kontynuowali rejs na Pacyfiku na północ. Po drodze splądrowali Valparaiso, wynosząc z kościoła i z domów mieszczan kosztowności. Ograbili również hiszpański statek z 25 tysięcy butelek chilijskiego wina, 25 tysięcy pesos w złocie i map wybrzeża. W Peru zrabowali kilka hiszpańskich posiadłości, m.in. port Callao i popłynęli dalej w kierunku Panamy. 1 marca 1579 roku w pobliżu portu Esmeraldas w Ekwadorze dopadli załadowany kosztownościami statek Nuestra Seniora de la Conception. Doszlo do abordażu. Korsarze zdobyli m.in. tkaniny, przyprawy, biżuterię, kamienie szlachetne, 26 ton srebra, 13 skrzyń ze srebrnymi monetami, 40 kilogramów złota w sztabach. Wartość łupu oszacowano na 250 tysięcy funtów szterlingów, pięć razy więcej niż koszty zorganizowania wyprawy. Co stało się z całym łupem, do dziś nie wiadomo. Hiszpanie próbowali ująć Drake’a, ale on był nieuchwytny. Popłynął dalej na północ aż do granic Kanady i USA. Próbował nawet od północy opłynąć Amerykę, ale drogę zagradzał mu ląd. Żeglarze skierowali się ku Azji. Dopłynęli do wyspy Ternate na Molukach i do Jawy, jednak przestraszeni marynarze uniemożliwili wyjście Drake’owi na ląd. Obawiali się, że bez niego nie powrócą już do domów. Dalej opłynęli Afrykę, a ich podróż dookoła świata, trwająca trzy lata, zakończyła się 26 września, kiedy Golden Hind zawinęła do macierzystego portu w Plymouth. Drake otrzymał od królowej Elżbiety tytuł szlachecki i awans do rangi admirała. Uroczystość odbyła się na pokładzie Golden Hind. Później Drake nadal uprawiał korsarski fach. W 1581 roku zdobył Santo Domingo na Karaibach. Napadał na hiszpańskie porty, ale bronił również brytyjskiego wybrzeża przed hiszpańska inwazją. W 1588 roku brał udział w rozgromieniu Wielkiej Armady na Kanale La Manche pod Gravelines. Był to początek brytyjskiego panowania na oceanach. Jako ciekawostkę można przytoczyć, że w 1586 roku Drake przywiózł z Karaibów tytoń, a tym samym przyczynił się do upowszechnienia na Starym Kontynencie nałogu nikotynowego. Jak na żeglarza przystało Drake zmarł w 1596 roku podczas wyprawy na Karaiby, na dezynterię. Ciało Drake’a spoczęło na dnie morza w ołowianej trumnie. Uroczystościom pogrzebowym towarzyszyło bicie z dział, a przy okazji podpalono dwa zdobyczne statki.
Źródło:
1. Angus Konstam, The Spanish Galleon 1530–1690, Osprey Publishing (UK) 2004.
2. Angus Konstam, Tudor Warship (2): Elizabeth I’s Navy, Osprey Publishing (UK) 2008.
3. Sam Bawlf, The Secret Voyage of Sir Francis Drake, 1577–1580, Walker and Co, 2003.
4. Franklin W. Knight, Colin A. Palmer, The Modern Caribbean, University of North Carolina

 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Jak ugotowano Jamesa Cooka
Angielski żeglarz James Cook wszedł w poczet najwybitniejszych podróżników i odkrywców. Jego żywot zakończył się kotle Hawajczyków. Został ugotowany i zjedzony. Zostały po nim tylko kości nóg i rąk, dłonie, czaszka oraz skóra głowy.

James Cook jest jednogłośnie wymieniany wśród najwybitniejszych angielskich podróżników i odkrywców, a dodatkowo znany jest jako kartograf i astronom. Żył w latach 1728 – 1779. Zorganizował trzy wyprawy dookoła świata (1768–1780). W trakcie pierwszej (1768–1771) dotarł do Wysp Towarzystwa, spenetrował obszary Melanezji i Nowej Zelandii, dotarł do wybrzeży Australii (1770) i przepłynął cieśninę Torresa. Podczas drugiej (1772–1775) odkrył: Nową Kaledonię, Fidżi i wyspy w Polinezji. Trzecia wyprawa (1776–1780) miała na celu znalezienie przejścia z Oceanu Spokojnego na Atlantyk. Żeglarze dotarli do wybrzeży Alaski, na Morze Czukockie oraz na Hawaje, gdzie zakończyły się morskie przygody Cooka. Był tam pierwszym Europejczykiem. Nic nie zapowiadało tragicznych wydarzeń. Statek Cooka HMS „Resolution” i towarzyszący mu HMS „Discovery”, dowodzony przez Charlesa Clerke’a, przybiły do północnej części archipelagu 18 stycznia 1778 roku i rzuciły kotwice w zatoce Kealakekua przy brzegu Hawai’i. Hawajczycy przyjęli przybyszów gościnnie, uznali ponoć nawet Cooka za boga, a załogi obu statków traktowali z najwyższym szacunkiem. Marynarze z ochotą korzystali z gościnności Hawajczyków do tego stopnia, że obcowali cieleśnie z kobietami gospodarzy, mimo zakazu wydanego przez dowódcę wyprawy w obawie przed chorobami wenerycznymi. Mimo że karą za niedostosowanie się do zakazu były dwadzieścia cztery baty, marynarze wprowadzali kobiety na pokład, czasami w męskim przebraniu. Cook nie szczędził kar.
Żeglarze przebywali na Hawajach kilka miesięcy, aby ruszyć w dalszą podróż w poszukiwaniu Przejścia Północno-Zachodniego. Szczęście przestało jednak im sprzyjać, zabłądzili gdzieś na Morzu Beringa. W końcu statki natrafiły na pole lodowe. W tych okolicznościach Cook podjął decyzję o powrocie. W listopadzie 1778 roku statki przybyły na Hawaje. Z uwagi na rozpowszechnienie wśród załogi objawów chorób wenerycznych, Cook zakazał schodzenia na ląd. Brak wody zmusił jednak „Resolution” do zawinięcia do portu w styczniu 1779 roku. Znowu przywitano marynarzy przychylnie, ale już po dwóch tygodniach tubylcy zaczęli wypytywać o termin opuszczenia wyspy przez żeglarzy. Wyruszyli w rejs na początku lutego, ale po kilku dniach musieli wrócić z powodu zniszczeń, jakie dotknęły „Resolution”. Powrót zbiegł się z lokalnym świętem, podczas którego bóg Lono miał zyskiwać władzę nad wojowniczym bóstwem Ku. Z jakiegoś powodu Cook został uznany przez Hawajczyków za wcielenie Lono i oddawano mu nawet boski szacunek. Niestety Hawajczycy uznali również, że Cook/Lono stanowi zagrożenia dla Ku, którego ucieleśnieniem był miejscowy władca Kalani’opu’u. Uznali to za zaburzenie równowagi sił. 14 lutego 1779 roku Hawajczycy pojmali Cooka i czterech żołnierzy piechoty morskiej, którzy mu towarzyszyli. Ogłuszyli ich pałkami, a potem utopili. Zwłoki ugotowali i rozdzielili między lokalnych wodzów. Po długich negocjacjach marynarze odzyskali szczątki Cooka.
- On [wódz] dał nam tobołek bardzo przyzwoicie zawinięty i okryty cętkowaną peleryną z czarno-białych piór, co jak rozumiem było dla nich barwami żałobnymi. W środku znaleźliśmy dłonie kapitana, które były dobrze znane z charakterystycznego kształtu, skórę głowy, czaszkę, kości ud i kości ramion. Tylko dłonie były okryte ciałem, ale wycięto w nich otwory, które napełniono solą; i jeszcze kości nóg, żuchwa oraz stopy, i to było wszystko, co ocalało przed ogniem – wspominał jeden z uczestników wyprawy.
Pozostałości po Jamesie Cooku złożono do trumny i wrzucono do morza.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Co znaczy autorytet!
W XIV w. w Kronice Janka z Czarnkowa pojawiła się wzmianka na temat Służewa. „Dla obrony przed nim (księciem Białym) pan Sędziwoj obwarował wieżę Jarosława w Służewie i w niej, jak i w innych miejscach zbrojną załogę osadził, która się nieustannie ścierała z ludźmi księcia Białego”.

Janko z Czarnkowa, Jancone de Czarnekow; ur. około 1320 r. w Czarnkowie, zm. 5 kwietnia 1387 r. w Gnieźnie, polski kronikarz, podkanclerzy koronny, archidiakon gnieźnieński, uznawany jest do tej pory za prawą rękę Kazimierza Wielkiego. To on jednak włamał się latem 1371 r. do grobu królewskiego w katedrze na Wawelu nie cały rok po śmierci Kazimierza Wielkiego i zrabował berło, koronę i jabłko królewskie. Insygnia królewskie wyniósł z katedry i opuścił Wawel. Nie schwytano go na gorącym uczynku. Ktoś jednak musiał być świadkiem rabunku, bo grobowe insygnia szybko zlokalizowano, a sprawcę zidentyfikowano.
Janko urodził się jako syn mało znaczącego wójta. Studiował prawo i już koło trzydziestki zaczął robić karierę w niemieckim kościele. Pracował dla biskupa Schwerin, a kiedy ten wyjechał do Awinionu, zarządzał przez parę miesięcy całą prowincją kościelną. Zdobywał coraz to nowsze godności. Z początkiem lat sześćdziesiątych XIV wieku przeniósł się do Krakowa i objął posadę w wawelskiej kancelarii. W końcu dołączył do wąskiego grona najważniejszych ludzi w państwie. Jako podkanclerzy zrobił spory majątek. Był człowiekiem szanowanym przez dworzan, a szczególnie – przez samego króla. Towarzyszył Kazimierzowi Wielkiemu do końca życia.
Jego sytuacja uległa zmianie po śmierci króla. Nie zaufała mu regentka, siostra zmarłego króla i królowa węgierska Elżbieta Łokietkówna. Swoje funkcje przy panującym stracił w ramach pierwszej fali czystek, na przełomie 1370 i 1371 roku. Zostały mu tylko dochodowe kościelne urzędy. Miał również wielki autorytet wśród możnowładców i ludzi kościoła. Trudno mu było się z tym pogodzić, więc dopuścił się obrabowania królewskiego grobu, a skradzione insygnia miały być wykorzystane w jego dalszej grze politycznej.
Dowody były wystarczające dla Elżbiety Łokietkówny, aby wysłać za Jankiem swoich ludzi. Mieli go znaleźć, aresztować i doprowadzić przed swoje oblicze. Janko jednak wcale nie ukrywał się. Przebywał jawnie na dworze arcybiskupa gnieźnieńskiego, Jarosława Bogorii. Pochwycony Janko nie przyznał się do winy, ale nie został również aresztowany, bo wstawił się za nim, goszczący go Jarosław Bogoria. Ludzie Elżbiety Łokietkówny wiedzieli, ze nie mogą pokazać się na Wawelu bez winowajcy, z drugiej strony nie mogli pogwałcić nietykalności biskupa. Impas trwał aż do momentu, kiedy Janko zgodził się udać do królowej, ale nie jako aresztowany, a z własnej woli. Wyruszono do Krakowa. Po drodze wysłannicy królowej próbowali aresztować Janka, ale za podkanclerzym opowiedziała się grupa popierających go szlachciców, więc musieli odstąpić od swoich zamiarów. Janko wjechał na Wawel na własnym rumaku, jako wolny człowiek, mimo że ciążył na nim zarzut splądrowania królewskiego grobu. Dopiero na Wawelu postawiono go pod strażą i domagano się zeznań w sprawia rabunku w królewskim grobie. Elżbieta zwróciła się o ukaranie rabusia do urzędującego na Wawelu biskupa Floriana, jednak ku jej zaskoczeniu biskup odmówił wszczęcia procesu. Ogłosił przy tym, że Janko z Czarnkowa jest ofiarą nagonki. Stwierdził też, że Janko przyznał się przed królową do swojego czynu, a rabunku insygniów królewskich dokonał, by „obrócić je na pobożne cele”. Janko wyjechał z Krakowa wolny. Powrócił do siedziby arcybiskupa Jarosława Bogorii. Czuł się bezkarny. Doprowadził do rozprawy przed sądem arcybiskupim swoich oskarżycieli. Proces był stronniczy i mało uczciwy. Wysłannicy królowej domagali się, by Janka postawiono przed inkwizycją. Arcybiskup i tym razem odmówił, po czym uwolnił Janka od zarzutów "raz na zawsze". Dla Elżbiety Łokietkówny był to jawny bunt dostojników polskiego kościoła, podważający jej monarszy autorytet. Nakazała więc postawić Janka przed świeckim trybunałem. Wyrok zapadł 10 czerwca 1372 r. w Poznaniu. Janka uznano winnym obrazy majestatu, skonfiskowano mu prywatne dobra i skazano na banicję. Proces i wyrok wydano zaocznie, bowiem Janko nie stawił się przed sądem. Nawet wyrokiem za bardzo się nie przejął i nie wyjechał od razu z kraju. Dopiero później zagościł we Wrocławiu i w Pradze, potem w Lubuszu, gdzie gościł go biskup. W 1373 r., latem, pojawił się na powrót w Gnieźnie i za zgodą biskupa zajął znowu urząd archidiakona. Elżbieta Łokietkówna próbowała odebrać mu ten urząd, ale pisma wysyłane do Awinionu nie przyniosły oczekiwanych skutków. Karą za przerwanie była banicji była śmierć, więc Elżbieta mogła nakazać wykonanie wyroku na Janku, ale nie zrobiła tego chyba nauczona wcześniejszymi doświadczeniami. Była świadoma, że mogło to wywołać bunt kościoła i niektórych możnowładców.
Janko dopuścił się rabunku w królewskim grobie na pewno nie z chęci zysku, po sprzedaży zrabowanych insygniów. Miał dużo pieniędzy, więc ich nie pragnął, on chciał nowego króla. Nie po jego myśli było, żeby na polskim tronie zasiadł ktoś z dynastii Andegawenów, a władzę objęła siostra Kazimierza Wielkiego, którą była właśnie Elżbieta Łokietkówna, żona króla Węgier Karola Roberta, matka Ludwika Węgierskiego, który zasiadł później na tronie polskim. Nie akceptował obalenia przez Elżbietę zapisów testamentu Kazimierza Wielkiego, które godziły w węgierskie interesy. Chciał osadzić na tronie kandydata, który zapewniłby mu stanowisko, jakie piastował przy Kazimierzu Wielkim. Według niego najbardziej odpowiednim kandydatem był wnuk „ostatniego Piasta” Kaźko Słupski i to w jego ręce miały trafić insygnia królewskie zrabowane w grobie Kazimierza Wielkiego.
Źródło: Kamil Janicki Damy polskiego imperium. Prawdziwe historie, 2017
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Czasami było inaczej
„Jedyny człowiek w niemieckim mundurze, jakiego spotkałem” – mówił o Wilhelmie Hosenfeldzie polski pianista żydowskiego pochodzenia Władysław Szpilman. Czasami na oceanie zła znajdzie się samotna wyspa dobra.

Okres II wojny światowej i okupacji niemieckiej pozwolił poznać Niemców jako okrutnych oprawców pozbawionych ludzkich uczuć, ale wśród nich znaleźli się jednak i tacy, którzy zachowali sumienie i miłosierdzie. Wilhem Hosenfeld urodził się w 1895 roku w Mackezell. W czasie I wojny światowej służył w niemieckiej piechocie. Po jej zakończeniu został nauczycielem. W 1920 roku ożenił się z Annemarie Krummacher. Owocem ich związku było pięcioro dzieci. W czasie przemian w Niemczech i po dojściu Hitlera do władzy stał się zwolennikiem ideologii narodowosocjalistycznej. Hitlera uważał za geniusza wojennego, dopiero kiedy zobaczył do czego zdolni są jego rodacy, przejrzał na oczy.
„Nie chce mi się wierzyć, iż Hitler chce czegoś takiego, że są Niemcy, którzy wydają takie rozkazy. Jest tylko jedno wyjaśnienie, są oni chorzy, nienormalni albo są szaleńcami”.
Do Polski przybył we wrześniu 1939 roku, a jego zadaniem była budowa i uruchomienie obozu dla jeńców wojennych w Pabianicach. Jak mało który oficer traktował jeńców z szacunkiem. Robił wiele, aby życie w obozie nie było dla nich gehenną, pozwalał na odwiedziny krewnych, załatwiał wcześniejsze zwolnienia. Wstawił się kiedyś za Polakiem o nazwisku Cieciora, czego konsekwencją była przyjaźń z jego rodziną. Dzięki jego staraniom uwolniono aresztowanego Joachima Pruta. Z Pabianic został przeniesiony do Węgrowa, a następnie do Jadowa. W lipcu 1940 roku znalazł się w Warszawie, gdzie dyżurował w komendanturze miasta i zarządzał kompleksem sportowym. Kiedy doszły do niego wiadomości o losach Żydów z warszawskiego getta, napisał:
„Te bestie. Przez ten przerażający masowy mord na Żydach przegraliśmy tę wojnę. Ściągnęliśmy na siebie nieusuwalną hańbę, nieprzemijającą klątwę. Nie zasługujemy na łaskę, wszyscy jesteśmy współwinni. Wstydzę się wychodzić na miasto, każdy Polak ma prawo splunąć na nasz widok. Codziennie giną od strzałów niemieccy żołnierze, ale będzie jeszcze gorzej i nie mamy prawa narzekać z tego powodu. Nie zasłużyliśmy na nic innego”.
Wśród Polaków, których uratował Hosenfeld, był m.in. ks. Adam Cieciora, którego zatrudnił w Szkole Sportowej pod nazwiskiem Cichocki, Leon Warm, uciekinier z transportu do Treblinki, któremu również znalazł zatrudnienie, mężczyzna o nazwisku Koszela, którego uwolnił z transportu na miejsce egzekucji. Wśród ludzi, którzy zawdzięczają mu życie był Władysław Szpilman, kompozytor i pianista, którego Hosenfeld uratował od śmierci głodowej. Oprócz jedzenia przyniósł mu kołdrę na okres zimy i płaszcz.
W styczniu 1945 r. Hosenfeld dostał się do niewoli radzieckiej. Jeszcze w Warszawie jako jeniec natknął się na skrzypka Zygmunta Lednickiego i przez płot obozu zapytał go, czy zna Władysława Szpilmana. Na tym skończyła się ich rozmowa, ale Lednicki powiedział o wydarzeniu Szpilmanowi, który starał się później odnaleźć obóz, w którym przebywał Hosenfeld, ale nie był w stanie nic zrobić. W Mińsku odbył się proces Hosenfelda, a wyrok skazywał go na 25 lat niewoli. W lipcu 1947 roku Hosenfeld doznał pierwszego wylewu krwi do mózgu, co spowodował prawostronny paraliż i zaburzenia mowy. Drugi wylew nastąpił we wrześniu 1948 roku. Zmarł w wieku 57 lat 13 sierpnia 1952 roku i pochowano go na przyobozowym cmentarzu.
Jeszcze w 1946 roku córka Jorinde list od niego, w którym pisał: „Jeszcze w tym roku chcę być z Wami. Cóż to będzie za szczęście. Wstanę wcześnie rano, zaparzę dla Was kawę, zrobię kanapki i wyślę Was w drogę, a kochanej matce pozwolimy jeszcze pospać. Przez lata wojny miałem dość zmartwień i pracy”. Jednak marzenia Wilhelma Hosenfelda nigdy nie miały się spełnić.
Źródła: Film „Dzięki niemu żyjemy”; „Staram się ratować każdego”. Życie niemieckiego oficera w listach i dziennikach, wyd. Rytm 2007.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
I to się zdarza
Pewnie nikomu nie są obce historie o mydle prof. Rudolfa Spannera produkowanym w czasie II wojny światowej z ludzkiego tłuszczu albo abażurach z ludzkiej skóry wykonanych na polecenie Ilzy Koch, żony naczelnika obozu w Buchenwaldzie, Carla Kocha, ale jest jeszcze coś, niezwiązanego zupełnie z okresem II wojny i wyczynami nazistów. Są to książki oprawne w ludzką skórę.

Abażury z ludzkiej skóry, miski z ludzkich czaszek i inne przedmioty wykonywał amerykański seryjny morderca Ed Gein, aresztowany w 1957 roku. I nie jest to wątek z horroru, tylko fakt. Na pomysł nakręcenia filmu o księdze oprawnej w ludzką skórę narodził się w głowie scenarzysty i reżysera Sama Raimiego. W jego filmie „Martwe zło” pojawia się księga „Necronomicon” – „Księga Zmarłych”, której oprawę stanowi ludzka skóra. Księga Zmarłych pojawia się również w powieści Stephena Kinga „Oczy smoka” i m.in. w komiksach z serii „Heavy Metal”, a nawet w komedii „Hokus Pokus”. Jednak w światowych zbiorach bibliotecznych istnieją w rzeczywistości księgi oprawne w ludzką skórę. Na świecie zarejestrowanych jest obecnie 50 takich ksiąg. W 18 przypadkach stwierdzono ich autentyczność. Większość z nich nie jest nawet w całości pokryta ludzką skórą, ale ma oprawione w ten sposób rogi i grzbiet. Wyglądają na pierwszy rzut oka jak zwykłe, stare książki. Aby mieć całkowitą pewność, czy oprawa jest rzeczywiści zrobiona z ludzkiej skóry, pobiera się jej fragment i przeprowadza badania białka.
Tylko w niektórych przypadkach wiadomo od kogo pochodzi skóra na oprawę. William Burke, seryjny morderca z Edynbrga, pozwolił wykonać swoją pośmiertną maskę i oprawę książki. Skórę 18-letniego Johna Horwooda, powieszonego w 1821 roku za zabójstwo Elizy Bolsum, użyto do oprawy innej książki. W skórę 28-letniej Mary Lynch z Filadelfii oprawiona jest kolejna książka. Kobieta zmarła w szpitalu w 1869 roku i nie była skazaną przestępczynią. Po jej śmierci doktor John Stockton Hough pobrał z jej uda fragment skóry i użył do oprawy trzech książek medycznych z jego prywatnej kolekcji. Książki oprawne w skórę Mary Lynch znajdują się w Mütter Museum w Filadelfii. Oprawę z ludzkiej skóry ma również kilka egzemplarzy tomików poezji byłej niewolnicy, a jednocześnie poetki z XVIII wieku Phillis Wheatley z USA, chociaż tomiki zostały oprawione w ludzką skórę około 150 lat później na zlecenie George’a Hartmanna. Dwa egzemplarze można zobaczyć w muzeach w Cincinatti. Większość dawców skór jest jednak nieznana. Czy któryś z nich wyraził zgodę na oprawę książek we własną skórę? Dla naukowców i medyków nie było wielkim problemem moralnym pobranie skóry lub innych części ciała do badań lub na inny użytek. Ciała zmarłych były wykorzystywane jako obiekty ćwiczeń dla przyszłych lekarzy lub eksponaty w muzeum. Zwłoki były często wykradane z grobów przez tzw. hieny cmentarne i sprzedawane uczelniom, a samotne osoby, które umierały w szpitalach, zostawały tam jako pomoc dydaktyczna. James Allen, amerykański przestępca, który zmarł w 1837 roku, pozwolił, aby napisane przez niego wspomnienia oprawić w jego skórę. Co ciekawe, książka miała później trafić do jednej z jego ofiar. Obecnie książka znajduje się w zbiorach biblioteki Boston Athenaeum. Oprawiona w ludzką skórę około 1865 roku jest również książka o kobiecym dziewictwie S. Pinaeusa.
Większość takich książek powstała w XIX w., ale podobno już Krzysztof Kolumb miał otrzymać prezent w postaci księgi oprawionej w skórę wodza Maurów, która później okazała się skórą świni. Wiele ksiąg oprawnych w ludzką skórę powstało w czasie rewolucji francuskiej. Podobno w paryskim Muzeum Carnavalet znajduje się kopia konstytucji francuskiej również oprawiona w ludzką skórę. Ludzie mają czasami zaskakujące, a nawet przerażające pomysły.
Źródło: BBC, YouTube/AskAMortician, anthropodermicbooks.org
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Znak nowych czasów?
Pod koniec lipca do Kanady wybiera się papież Franciszek, ale nie będzie to typowa wizyta duszpasterska. Papież jedzie tam, aby przeprosić, aby posypać głowę popiołem, przed rdzennymi mieszkańcami tego kraju i pewnie poprosi ich o wybaczenie. Tylko czego? W ostatnich latach nagłośnione zostały wystarczająco mocno działania rządu kanadyjskiego i współpracującego z nim Kościoła, mające na celu wykształcenie w najmłodszych „Indianach” ducha białego człowieka. Polegało to na odbieraniu dzieci prawowitym rodzicom, nawet dwuletnich, i umieszczaniu ich w ośrodkach rezydencjalnych, gdzie miały wykształcić się na białego duchem człowieka. Powinno to się nazwać po imieniu jako akcję wynaradawiania. Tej przymusowej reedukacji poddano około 150 tysięcy dzieci, które umieszczono w specjalnie dla nich przeznaczonych internatach. Stosowane środki wychowawcze były surowe. Za niesubordynację groziła kara cielesna, czasami do krwi. Dziećmi „opiekowali się” duchowni. Z całej liczby dzieci osadzonych w ośrodkach 7 tysięcy zmarło z głodu, z powodu chorób spowodowanych złymi warunkami sanitarnymi, a pewnie również w wyniku bicia. Prochy ich spoczywają w zbiorowych dołach, bo nie można nazwać mogiłą miejsca nieoznaczonego w żaden sposób. Ostatni taki ośrodek w Kanadzie zamknięto dopiero w 1997 roku.
Z jednej strony należy docenić gest papieża Franciszka, który odważył się rozmawiać o rzeczach tak trudnych dla Kościoła, kiedy sam jest w nie najlepszym stanie zdrowia. Ciekawe, czy zdecydowałby się na tę specjalną wizytę, gdyby nie było wokół sprawy tyle rozgłosu. Tego nie da się już dłużej ukrywać. „Potępiam również ucisk fizyczny, kulturowy i religijny, i wszystko, co w jakikolwiek sposób pozbawiłoby was lub jakąkolwiek grupę tego, co słusznie należy do was” – mówił do rdzennych mieszkańców Kanady Jan Paweł II w 1984 r., a wiedział już wtedy dobrze o efektach działalności, również o ofiarach, kanadyjskich ośrodków dla dzieci indiańskich. Papież nie przyjął tymi słowami odpowiedzialności Kościoła za śmierć tych 7 tysięcy dzieci i współudział w akcji wynaradawiania pozostałych. Czy dziś akt przyznania się do winy, słowa przeprosin wystarczą, aby zabliźnić rany wyrządzone wcześniej przez ludzi wyznających chrystusową miłość bliźniego?
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
Mikołaj Rej, jaki był
„Prawo jest jak pajęczyna, bąk się przebije, a na muchę wina" pisał Mikołaj Rej, co świadczyć mogłoby o jego szacunku do sprawiedliwości i ten sam XVI wieczny pisarz uznawany jest za prekursora użycia polszczyzny w literaturze. Mikołaj Rej wielkim poetą był swoich czasów, ale też pieniaczem i ksenofobem, o czym nie wspomina się, przedstawiając poetę. A on był taki, jak cała reszta stanu szlacheckiego w okresie złotego wieku w Polsce.

Mikołaj Rej z Nagłowic przeszedł do historii jako ten, który wprowadził język polski do literatury. Uchodzi też za wielkiego moralistę i człowieka zaangażowanego w nurt naprawy ustroju i obyczajów politycznych Rzeczpospolitej. Znane jest również drugie oblicze poety jako nieprzejednanego wroga katolicyzmu, za co duchowieństwo nazywało go rozwiązłym szatanem albo smokiem z Okszy. Znany jest również z wielu procesów sądowych z sąsiadami, zajazdów. Jak na Polaka, szlachcica z tamtych czasów skłonny był często do rubasznych wypowiedzi, co znaleźć można w jego twórczości.
Urodził się w Żurawnie koło Halicza. Jego rodzice należeli do średniozamożnej szlachty i pragnęli zapewnić potomkowi jak najlepsze wykształcenie, ale Mikołaj nie przejawiał wielkiej skłonności do nauki. Pobierał nauki w Skalbmierzu i Lwowie. Trafił nawet do Akademii Krakowskiej, gdzie uczył się przez rok. W późniejszym okresie przyznawał jednak, że dzięki pobytowi w Krakowie „poznał, co to dobre towarzystwo” i słabość tę przejawiał przez całe życie. Po powrocie do rodzinnego majątku rzucił się w wir rozrywek, które trudno uznać za specjalnie wyrafinowane. Najbardziej odpowiadało mu bowiem „strzelanie z puszki i katapulty do wron i jaskułów”, ewentualnie smarowanie psich ogonów smołą. Gdy dostał od rodziców materiał na elegancki płaszcz, pociął go na paski, które przywiązywał schwytanym ptakom. Cieszył się przy tym niepomiernie, gdy jego ofiary, fruwając z kolorowymi wstęgami, wzbudzały zainteresowanie całej okolicy. Ojciec oddał go wreszcie na dwór wojewody sandomierskiego Andrzeja Tęczyńskiego, by nabył trochę ogłady towarzyskiej. Tam młody Rej nagle zaczął się uczyć, chociaż nie była to systematyczna edukacja. Jednak praktycznie czytał wszystko, co wpadło mu w ręce, i został nawet sekretarzem magnata.
Pobyt na dworze wojewody zaowocował również wyrobieniem sobie poczucia wyższości wobec innych nacji, co chętnie podkreślali magnaci. Rej po tych przemianach potrafił pisać, że Włosi bywają chytrzy, Czesi „chodzą jak pawie”, Niemcy są hardzi, chociaż w rzeczywistości „rozum wraz z roztropnością pozostawili daleko w lesie”, Wołosi byli „chłopami sprośnymi”, Tatarzy „psom podobni”, Szwedzi i Duńczycy byli „ludźmi nikczemnymi i plugawymi”, a Moskale „ledwie sami czasem, co mówili, rozumieli”. W przyszłości wielokrotnie krytykował ustrój i obyczaje polityczne Rzeczpospolitej, lecz pozostał wiernym wyznawcą megalomanii narodowej. Jego zdaniem „Polak poćciwy” był uosobieniem wszelkich cnót, których brakowało innym narodom.
„Polacy nie gęsi, iż swój język mają” pisał Mikołaj Rej, ale to nie on jest prekursorem używania polszczyzny w literaturze. Już wcześniej używał jej Biernat z Lublina, a także Marcin Bielski. Rej pisał po polsku z czysto praktycznych powodów. Szlachta tej epoki słabo posługiwała się bowiem łaciną, więc łatwiej było do niej dotrzeć z utworami w języku polskim.
Mikołaj Rej ożenił się ze stryjeczną wnuczką arcybiskupa gnieźnieńskiego i prymasa Polski, Andrzeja Boryszewskiego. Wraz z żoną odziedziczył po nim znaczne posiadłości, jednak gdyby Boryszewski wiedział, jaki użytek zrobi z tego Rej, to z pewnością wykluczyłby go z prawa dziedziczenia. Na dworze hetmana Mikołaja Sieniawskiego Rej zetknął się z protestantyzmem. Przeszedł na luteranizm, a następnie na kalwinizm. Zapalił się bardzo do nowoprzyjętego wyznania, któremu oddał się całym sercem i umysłem. Kalwinizm propagował w swoich utworach. Nawet w sądach występował w sprawach z nim związanych. W 1549 roku bronił przed sądem byłego księdza, Walentego z Chrzczonowa, który przeszedł na protestantyzm i założył rodzinę. Bronił też przed sądem Mikołaja Oleśnickiego z Pińczowa, który wydalił ze swoich dóbr paulinów i skonfiskował ich majątek. W 1564 roku wystąpił w obronie Erazma Otwinowskiego oskarżonego o świętokradztwo. Sprawa była głośna w całym kraju, bowiem Otwinowski w Boże Ciało 1564 roku wyrwał kapłanowi prowadzącemu procesję monstrancję, rzucił ją na ziemię i podeptał, wypowiadając przy tym słowa: „Bóg jest w niebie, a więc nie ma go w chlebie, nie ma w twej puszce”.
Od 1560 roku Mikołaj Rej sam zamknął przynajmniej siedem kościołów katolickich w należących do niego miejscowościach. Przy okazji zamykania kościołów dochodziło do profanacji i rabunków, przy których i Rej się wzbogacił. Był wyznawcą zasady, że jego poddani powinni wyznawać tę samą religię co on, a wszelką zależność od Rzymu uznawał za zabobon. Nie chciał płacić dziesięciny i namawiał do tego także innych ziemian. Duchowieństwo traktowało go z tego powodu jako wyjątkowej kategorii heretyka i nazywało szatanem lub smokiem z Okszy. Mikołaj Rej nagłaśniał swoje spory z Kościołem i znajdował wielu naśladowców.
Rej uwielbiał się procesować również w sprawach prywatnych. Był wyjątkowym pieniaczem. Występował jako strona w około pięciuset procesach. Rozprawy dotyczyły głównie finansów, a przed trybunałami Rej pojawiał się jako pozwany i powód, spadkobierca i wierzyciel, a także jako dłużnik. Przed sąd trafiały również sprawy o niepłacenie dziesięcin czy znieważenie innych ziemian lub duchownych katolickich. Również swojego teścia Rej pozwał o zwrot pożyczonej książki, ale były też sprawy o rozgraniczenie dóbr, groble, pszczoły, wycinanie lasów czy o zabór zboża rosnącego na polach. Procesował się ze wszystkimi swoimi sąsiadami, a jeden z dłuższych sporów toczył z sąsiadem, któremu zabrał zboże ze wspólnego młyna, zaorał miedzę i na dodatek wyłowił ryby ze stawu, do którego obaj mieli prawa własności. Poszkodowany, mimo że sędzia, odwzajemniał się w podobny sposób. Takie to było życie i prawo w okresie świetności Rzeczpospolitej. Ciekawa jest również sprawa bezdzietnych Marii i Pawła Bystramów, od których Rej uzyskał dwie wsie. Pominięto przy tym bliższych krewnych małżonków. W 1556 roku krewni Bystrama dokonali zajazdu dworu Reja, rabując przejęte przez niego wyposażenie i inwentarz. Sprawa trafiła do sądu, a Rej mimo że bezprawnie wszedł w posiadanie dóbr, wyliczył swoje straty, a było to: 37 naczyń srebrnych, 150 sztuk bydła i trzody, 200 fasek masła, 60 połci słoniny i 60 kóp sera. Posługiwał się też w swoich działaniach zasadą faktów dokonanych. Nie wahał się przed niszczeniem kopców granicznych czy zajazdami, by tylko postawić na swoim. Znał się na prawie i wiedział jak z niego korzystać, ale wyroki nie zawsze były dla niego korzystne. Po przegranym procesie z możniejszym sąsiadem Rej napisał: Patrz, jako sprawiedliwość zawikłaną mamy, że nigdzie takiej nie masz, sami wyznawamy. Cóż, gdychmy z dawna taką napisali sobie: możny się z niej wybije, chudy się zaskrobie.
Źródło:
1. Koper Sławomir, Szokujące tajemnice autorów lektur szkolnych, Fronda 2022.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

dnd, d&d dungeons and dragons
 
III wojna światowa
Już ponad trzy miesiące trwa agresja rosyjska na Ukrainę. Giną ludzie z jednej i z drugiej strony. Nie można litować się tylko nad losem Ukraińców, bo w końcu Rosjanie to też istnienia, które kończą się przez chore ambicje swego wodza. Giną ludzie! Cierpią cywile i wojskowi. Wojna zebrała obfite żniwo wśród dzieci, które dopiero co zaczęły poznawać świat. Gdzież jest Bóg, który na to wszystko pozwala. Nic przecież nie dzieje się na świecie bez jego woli. Jest to wojna nie tylko Ukrainy z Rosją, ale większości świata z Rosją rękoma Ukraińców. Tak, to jest już trzecia wojna światowa, po której świat znów będzie inny. Ludzie będą znowu mówić, nigdy więcej wojny, ale pewnie nie uchroni to naszego świata przed wybuchem kiedyś tam kolejnej. Musiałby zmienić się ludzka mentalność, żeby na ziemi nie zaistniał już nigdy koszmar wojny. Trzeba wreszcie zauważyć, że mimo różnych języków, narodowości, kolorów skóry, religii, wszyscy jesteśmy ludźmi takimi samymi. Jezus uczył miłości bliźniego, buddyzm uczy nie zadawania cierpienia, islam też wzywa do miłości bliźniego – „Nigdy nie osiągniecie prawdziwej pobożności, dopóki nie będziecie rozdawać z tego, co kochacie. Cokolwiek rozdacie, Bóg wie o tym doskonale!” (Koran 3:92); a także: „Nie odwracaj z pogardą twarzy od ludzi! Nie chodź po ziemi zadufany w sobie!”. Dlaczego więc ludzie mordują się nawzajem? Potrzeba chyba nowej religii, której istotą będzie człowiek albo nawet życie, które trzeba szanować. Trzeba świata bez granic, bez różnic, w którym każda istota żywa jest tak samo ważna. Żydzi mówią: zabijając jednego człowieka, zabijasz cały świat. Istotą tego świata jest życie, zjawisko fizyko-chemiczne, subtelne, delikatne, które trzeba szanować, bo jest wyjątkowe we wszechświecie.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

Strona 2 z 30 < 1 2 3 4 5 > >>
dnd, d&d dungeons and dragons
 
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
 
isa, dnd.rpg.info.plwotc, ogl

trwa inicjalizacja, prosze czekac...