 | |  | | Użytkowników Online Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 861
Najnowszy Użytkownik: Adam Michalski WAPP
|
| |  | |  |
|
 | |  | | Witamy Witaj na mojej stronie. Niezmiernie miło jest mi Cię
gościć. Utworzyłem tę stronę, aby
mieć możliwość wymiany poglądów
na interesujące mnie tematy.
Zakres tematyczny jest dość
szeroki, bo i dotyka problematyki społecznej, polityki i historii, i wszystkiego tego, co ciekawe. Ma to też być miejsce, gdzie wyrażam swoje zdanie na temat wydarzeń w moim Aleksandrowie, gdzie mogę sobie pozwolić na zdrową krytykę
i konstruktywną dyskusję. Dlatego zapraszam do zamieszczania swoich artykułów, postów na forach. Aby, w pełni korzystać z możliwości strony, zarejestruj się. Życzę dobrej zabawy. Osobom zainteresowanym moimi publikacjami o tematyce żydowskiej i historycznej polecam zawartość zakładki Artykuły.
|
| |  | |  |
 | |  | | Pod przyjazną maską
Pod miłą powierzchownością czasami może kryć ktoś inny tak, jak doktor Jeckyll i mister Hyde. Rzadko kto z nas ujawnia swoje wnętrze i ukazuje prawdziwe oblicze, które czasami może przerazić.
Takim zaskoczeniem dla wielu mieszkańców Muensterberg potem Ziębice na Śląsku był na co dzień całkiem spokojny, cichy, przyjazny Karl Denke. Był może trochę zrzędliwy, ale nade wszystko przyjaźnie nastawionym do ludzi staruszkiem, samotnikiem. Lubił nosić wieńce na pogrzebach, proponował wędrowcom bez pieniędzy schronienie i nocleg we własnym domu. Taki obraz u sąsiadów miał Karl Denke do czasu, kiedy zagościł u niego Olivier Vinzens . Było to 21 grudnia 1924 r. Zastukał do domu przy Teichstrasse 10, gdzie został przyjaźnie powitany, a nawet zaproponowano mu nocleg i solone mięso jako posiłek. Vinzens został poproszony o drobną przysługę przez Denke, za którą miał nawet otrzymać 20 fenigów. Przysługa miała polegać na napisaniu listu. Denke wręczył Vinzensowi papier i ołówek. Treść „Adolf, ty gruby draniu” zastanowiła Vinzensa, więc odwrócił się do dyktującego z zapytaniem i zaważył wówczas podniesiony nad swoją głową kilof. Niedoszła ofiara zdąrzyła uniknąć ciosu, a kilof tylko zranił ją w głowę. Mimo urazu Vinzensowi udało się wyrwać kilof z rąk Denke i uciec z jego domu. Zaraz potem udał się na posterunek policji i zeznał, co go spotkało. Następnego dnia sędzia, który nie chciał uwierzyć w zeznanie Vinzensa, skazał go zresztą za włóczęgostwo, znalazł w gazecie artykuł na temat Friedricha Haarmana z Hanoweru oskarżonego o zamordowanie 24 chłopców i młodych mężczyzn. Po morderstwie rozczłonkowywał ofiary i pozbywał się ich, m.in. wrzucając części ciała do rzeki Leine. Proces Haaramanna zakończył się 18 grudnia wyrokiem śmierci, który wykonano 15 kwietnia 1925 r. Po przeczytaniu historii wampira z Hanoweru sędzia raz jeszcze przejrzał zeznania Oliviera i 22 grudnia nakazał aresztować Denkego. Tak się stało. Do przesłuchania jednak nie doszło. 23 grudnia podejrzany został znaleziony martwy w swojej celi. Powiesił się na długiej chustce. Zastanawiano się dlaczego Denke próbował uniknąć śledztwa, popełniając samobójstwo. Postanowiono przeszukać dom samobójcy. „W stodole Denkego znaleziono kilka garnków solonego mięsa, które eksperci medyczni uznali za ludzkie mięso" — donosił "Berliner Tageblatt". W domu odkryto zaś garnki z małymi kośćmi oraz kawałkami pieczonego mięsa, także pochodzenia ludzkiego. Szczegółowe badanie przerażających znalezisk szybko wykazało, że Denke nie tylko mordował swoje ofiary, ale także rozczłonkowywał je i gotował. Śledczy naliczyli łącznie w jego domu 420 zębów i 480 kości. Skóra zabitych została wykorzystana do produkcji sznurków, które Denke przetwarzał na kosze sprzedawane na targowiskach. Prowadził skrupulatną dokumentację każdego morderstwa. Zapisywał daty, nazwiska, wzrost i wagę swoich ofiar — w sumie było to 30 mężczyzn. Pierwszy zapis był datowany na 21 lutego 1903 r., a ostatnie miejsce było przygotowane dla Olivera. Rodzina uważała Denkego za upośledzonego umysłowo i leniwego. Po śmierci rodziców jako młody mężczyzna przeniósł się do Muensterbergu, gdzie był uważany za małomównego, ale przyjaznego samotnika. Ze względu na to, że celowo wybierał swoje ofiary spośród nieznanych w mieście włóczęgów, ich zniknięcie pozostawało praktycznie niezauważone. Dopiero gdy wyszło na jaw, do jakich przerażających zbrodni doszło przy Teichstrasse 10, nastroje w miasteczku uległy zmianie. Sąsiedzi nagle zaczęli donosić o dziwnej aktywności w nocy, głośnych westchnieniach i jękach, a także o tym, że Denke posługiwał się siekierami i piłami. Od czasu do czasu w okolicy zauważano kości i podroby, które nie mogły pochodzić od zwierząt. Psycholog Richard Herbertz stwierdził, że mężczyzna był psychopatą z regresywnymi obsesjami, które cofnęły go do wczesnego etapu rozwoju człowieka. Z kolei dla psychoanalityka i specjalisty nauk o seksualności Ernesta Bornemanna seryjny morderca był typem pożądliwego zabójcy, którego chęć rozczłonkowania swoich ofiar wykazywała charakter fetyszystyczny.
Na podstawie artykułu Floriana Starka.
|
| |  | |  |
 | |  | | Historyczne oblężenie
Wielu z nas zna przebieg oblężenia Jasnej Góry w czasie potopu szwedzkiego z „Potopu” Henryka Sienkiewicza, kiedy niewielka grupa obrońców pod wodzą nieustraszonego przeora paulinów Augustyna Kordeckiego stawiła czoła regularnej armii szwedzkiej, zaopatrzonej w nowoczesną na owe czasy artylerię, a wśród niej słynną kolubrynę.
Kordecki nie miał wcale ochoty na obronę klasztoru przed Szwedami i szybko, już w październiku 1655 roku, uznał króla Szwecji Karola X Gustawa za króla Rzeczpospolitej, składając mu wiernopoddańczy hołd, jak pisze Jacek Wijaczka w „Czasy Nowożytne. Dzięki temu uzyskał zapewnienie, że klasztor na Jasnej Górze będzie wolny od jakichkolwiek podatków, co było potwierdzeniem dotychczasowych przywilejów, a w jego murach nie będą stacjonować żadne oddziały wojskowe. Dla wielu ówczesnych Polaków potop szwedzki był zatargiem bardziej dynastycznym między przedstawicielami rodu Wazów. Wielu uważało Karola Gustawa za lepszego od Jana Kazimierza kandydata na władcę Rzeczpospolitej. Sytuacja polityczna owego czasu również nie rysowała się zbyt dobrze dla kraju targanego powstaniem Chmielnickiego od 1648 roku, wojną z Rosją. Polska była w katastrofalnej sytuacji. Czy Kordecki w takiej sytuacji zdradził prawowitego króla, czy ratował co się dało jeszcze uratować. Sobie i innym zakonnikom zapewnił list żelazny gwarantujący im życie i bezpieczeństwo mienia. Był na tyle przezorny, że już zawczasu wywieziono z klasztoru wartościowe przedmioty z obrazem Czarnej Madonny włącznie, który trafił do Lublińca a później do Głogówka. I jak później mógł się przekonać jego przezorność była wskazana. Już na początku listopada 1655 roku do klasztoru próbował wkroczyć oddział kawalerii pod dowództwem Jana Wrzesowicza w celu obrony Jasnej Góry. Kordecki nie uwierzył w intencje Wrzesowicza i nie zgodził się wkroczenie oddziału na teren klasztorny. O prawdziwych planach Szwedów świadczą ich dalsze ruchy. 18 listopada pod klasztorem stanęły wojska generała Burcharda Müllera von der Lühnena. Nie było ich wielu, bo zaledwie setka piechurów, wyposażonych w lekkie działa. Towarzyszyło im około tysiąc Polaków, którzy jednak odmówili udziału w oblężeniu. Kordecki do walki ze Szwedami miał do dyspozycji 250 obrońców, 30 dział i znaczne zapasy, które pozwalały na długą obronę. 10 grudnia pod klasztor dotarła ciężka artyleria, bez kolumbryny, ale szybko zabrakło amunicji. Wzajemny ostrzał trwał raptem 12 dni. Szwedzi mieli zbyt małe siły, aby przeprowadzić szturm generalny na mury twierdzy. Zginął omyłkowo zastrzelony przez swoich jeden z obrońców i trzech szlachciców, którzy dołączyli do załogi Jasnej Góry. Oblegających zginęło kilkunastu i polscy górnicy z Olkusza, wykonujący podkop pod murami, którzy stracili życie 20 grudnia podczas jednego z wypadów załogi Jasnej Góry. 27 grudnia Szwedzi odstąpili od oblężenia. Wtedy obrona Jasnej Góry nie była traktowana jako wydarzenie wyjątkowe i przełomowe dla potopu. Dopiero po napisaniu przez Kordeckiego wspomnień z oblężenia, a potem po napisaniu „Potopu” przez Henryka Sienkiewicza obrona Jasnej Góry w 1655 roku urosła do rangi wydarzenia przesądzającego o dalszym przebiegu szwedzkiego najazdu, wydarzenia nadprzyrodzonego.
|
| |  | |  |
 | |  | | Pośmiertne losy Rychezy
Rycheza Lotaryńska była córką palatyna Lotaryngii Erenfrieda i Matyldy, córki Ottona II (władca niemiecki z dynastii Ludolfingów. Król Niemiec od 983 roku, cesarz rzymski od 996 roku), a siostry Ottona III. Za mąż została wydana za Mieszka II Lamberta i wraz nim, z jego ojcem Bolesławem Chrobrym została koronowana na królową Polski w 1025 roku. Była pierwszą królową Polski tak, jak Bolesław Chrobry pierwszym królem. Dziećmi Mieszka II i Rychezy był Kazimierz nazwany w historii Odnowicielem, Gertruda i Rycheza lub Adelajda. Rycheza Lotaryńska z wielką uwagą starała się przygotować swoją drogę pośmiertną i pochówek. Włożyła w to ogrom pracy i środków, lecz jej pośmiertne losy daleko odbiegały od marzeń.
Zmarła w 1063 roku na wygnaniu w Niemczech, w klasztorze benedyktynów w Brauweiler, jako schorowana kobieta w wieku około 70 lat, zmęczona wydarzeniami życia, bo obserwowała upadek całej swej rodziny, przeżyła śmierć męża, syna i wszystkich braci. Bała się, że po śmierci spotka ją wzgarda i zapomnienie. U kresu żywota wydała olbrzymie pieniądze, by zapewnić sobie godny pochówek i stałe modlitwy za swoją duszę. Przekazywała pieniądze i majątki niezliczonym kościołom. Przygotowała też grób w rodzinnym mauzoleum Ezzonidów w Brauweiler pod Kolonią i opłaciła własny pogrzeb. Zaplanowała w najdrobniejszych szczegółach pochód swojego konduktu pogrzebowego, co zapisała w specjalnym dokumencie. Obdarowała biskupa Würzburga, w zamian oczekując, że ten osobiście odprowadzi jej ciało do Brauweiler. W przypadku problemów z jego obecnością w kondukcie żałobnym miało iść przynajmniej „sześciu znakomitych kapłanów oraz sześciu diakonów”.
Najpotężniejszy wtedy człowiek w kraju, arcybiskup Kolonii Annon II, który wcześniej porwał i uwięził małoletniego władcę, Henryka IV, postanowił w marcu 1063 roku skraść trumnę z ciałem Rychezy i przewieźć ją do Kolegiaty Mariackiej na Schodach w Kolonii. W miejscu pochówku zostawił tablicę, na której wymienił swoje zasługi w pogrzebie i upamiętnieniu zmarłej. Otrzymał za pokaźne honorarium, bo Rycheza za życia zdecydowała, że kościół, w którym spocznie jej ciało, otrzymał znaczącą część jej majątku, więc Annon skrzętnie wykorzystał sytuację. Rycheza w Niemczech uznana została za błogosławioną i każdego roku w rocznicę jej śmierci otwierano trumnę, aby można było przypatrzeć się jej zwłokom. Szczątki ulegały rozpadowi, więc trzeba było je uzupełniać. Przegniły nos zastąpiono drewnianym, oczodoły zalano woskiem, a żuchwę przytwierdzono do czaszki, owinięte chustą skronie zwieńczono koroną, która została później skradziona w 1633 roku.
Otwierania trumny zaprzestano po kilkuset latach. W 1817 roku szczątki królowej Polski przeniesiono do katedry w Kolonii, gdzie spoczęły w kaplicy chórowej św. Jana Chrzciciela, ale nie na wieczny spoczynek. Trumnę otwierano w roku 1852 i 1913, a w 1959 roku ze zwłok usunięto jeden z kręgów kręgosłupa i wysłano go do klasztoru w Brauweiler. W 1975 wyciągnięto fragment żebra, który trafił do Benedyktynów z Tyńca. W 2001 kolejne żebro Rychezy powędrowało do Klotten nad Mozelą, gdzie Rycheza za życia miała swoją rezydencję.
Jako ciekawostkę należałoby wspomnieć historię polskich insygniów koronacyjnych wywiezionych przez Rychezę w 1031 roku do Niemiec. Korony zostały przekazane cesarzowi Konradowi II i ślad po nich zaginął. Jedna z hipotez sugeruje, że w 1075 jedna z koron została przekazana królowi Czech, Wratysławowi II. Druga z koron, przeznaczona dla królowej Rychezy, została jej zwrócona a po śmierci królowej wieńczyła jej głowę w trumnie i to ta korona została skradziona w 1633 roku w katedrze w Kolonii.
Źródło: Kamil Janicki, Damy ze skazą. Kobiety, które dały Polsce koronę. Prawdziwe historie, Kraków 2016.
|
| |  | |  |
 | |  | | Mniejszości etniczne w Polsce
Po drugiej wojnie światowej, emigracji Niemców, akcji Wisła i wyproszeniu większości Żydów Polska stała się krajem prawie jednonarodowym. Dziś mniejszości etniczne stanowią około 0,1 % ogółu społeczeństwa.
Już w I i II Rzeczpospolitej żyły obok siebie rozmaite grupy etniczne. 68 % ogółu społeczeństwa w dwudziestoleciu międzywojennym stanowili Polacy, 15 % Ukraińcy, 8,5 % Żydzi, Białorusini 3 %, Niemcy 2 %, ale zamieszkiwali Polskę również Rosjanie, Litwini, Romowie, Słowacy, Karaimi, Bojkowie, Łemkowie, Huculi, Ormianie i Tatarzy. Obecnie mniejszości etniczne, podobnie jak mniejszości narodowe zostały zdefiniowane i wskazane w Ustawie z dnia 6 stycznia 2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Mniejszość etniczną definiuje się jako grupę obywateli polskich, która jest mniej liczna od pozostałej części ludności, odróżnia się od pozostałych obywateli (językiem, kulturą lub tradycją) i dąży do zachowania swojej kultury. Przedstawiciele mniejszości powinni mieć świadomość własnej wspólnoty etnicznej wynikającej z uwarunkowań historycznych, przodkowie danej grupy zamieszkiwali obszar Polski od co najmniej 100 lat, a sama grupa nie powinna utożsamiać się z narodem zorganizowanym we własnym państwie. Według ostatniego spisu ludności z 2021 roku mniejszości narodowe i etniczne w Polsce stanowią 1 404 773 mieszkańców, którzy zadeklarowali przynależność narodową lub etniczną inną niż polską. Ta grupa stanowiła 3,74 proc., jednak należy podkreślić, że przedstawicieli samych mniejszości etnicznych mieszka w Polsce znacznie mniej. W trakcie spisu, 35 684 obywateli Polski zadeklarowało inną przynależność etniczną. To oznacza, że ich udział w ogóle społeczeństwa kształtuje się na poziomie ok. 0,1 %. Najliczniejszą mniejszościową grupą etniczną w Polsce są Łemkowie. Ich liczba szacowana jest na 13607 osób. Nieliczni Łemkowie uważają się za osobny naród. Duża część uległa asymilacji, a niektórzy deklarują przynależność do narodu ukraińskiego. Należy jednak podkreślić, że język łemkowski jest w Polsce oficjalnie uznawany za odrębny. Łemkowie zamieszkiwali tzw. łemkowszczyznę, czyli Beskid Sądecki i Beskid Niski. W 1947 roku przeprowadzono jednak akcję „Wisła”, w wyniku której większość Łemków została przesiedlona do zachodnich województw. Obecnie najwięcej przedstawicieli społeczności łemkowskiej mieszka w województwie dolnośląskim. Tamtejsza mniejszość łemkowska liczy 5491 przedstawicieli. W pozostałych województwach liczby te są następujące:
1. województwo małopolskie: 2197,
2. województwo lubuskie: 1668
3. województwo mazowieckie: 734,
4. województwo podkarpackie: 713,
5. województwo wielkopolskie: 445,
6. województwo zachodniopomorskie: 438,
7. województwo pomorskie: 419,
8. województwo śląskie: 389,
9. województwo warmińsko-mazurskie: 291,
10. województwo kujawsko-pomorskie: 188,
11. województwo łódzkie: 185,
12. województwo lubelskie: 178,
13. województwo opolskie: 107,
14. województwo podlaskie: 100,
15. województwo świętokrzyskie: 64.
Na drugim miejscu pod względem liczebności jest mniejszość romska. W 2021 roku przynależność mniejszości romskiej zadeklarowało 13 303 obywateli Polski. Najwięcej ich zamieszkuje województwo śląskie - 1724. W województwie małopolskim stwierdzono 1637 osób mniejszości romskiej. 5295 osób deklarowało przynależność do mniejszości tatarskiej. Karaimi są najmniejszą ze wszystkich mniejszości etnicznych w Polsce. Podczas spisu w 2021 roku przynależność do mniejszości karaimskiej zadeklarowało 3479 osób. Pochodzenie etniczne Karaimów stanowi przedmiot dyskusji naukowej od połowy XIX wieku. Według współczesnych wschodnioeuropejskich Karaimów tylko Karaimi zamieszkujący dawniej Bliski Wschód (Egipt, Irak i Syrię), a obecnie Izrael i USA, czyli tzw. Karaimi orientalni są pochodzenia semickiego, podczas gdy znaczna część Karaimów wschodnioeuropejskich (Ukraina, Łotwa, Rosja i Polska) ma pochodzenie tureckie, a drobna część posiada slowiańską etnogenezę. Karaimi wyznają karaimizm – religię, której początki sięgają okresu Pierwszej Świątyni. Jako odrębna religia wyłoniła się ostatecznie na przełomie VII i VIII w. z judaizmu. Wielu Ślązaków uważa się za przedstawicieli narodowości odrębnej od innych, w tym od polskiej, niemieckiej, czeskiej i słowackiej. Argumentują to odmienną kulturą, historią i językiem. W 2021 roku aż 596 224 obywateli Polski deklarowało przynależność do narodowości śląskiej. Należy jednak podkreślić, że odrębność tej grupy nigdy nie została uznana, a Sąd Najwyższy w swoim orzecznictwie (1998 r. i 2007 r.) przyjął, że Ślązacy nie mogą być uważani za odrębną grupę narodową. Według ostatnich szacunków w Polsce zamieszkuje obecnie 20 – 25 tysięcy osób deklarując się jako Żydzi.
|
| |  | |  |
 | |  | | My i Żydzi przed wojną
Jakkolwiek nie mówić by na temat stosunku Polaków do Żydów zawsze wypłynie problem niechęci do Żydów, choć zamieszkują ziemie polskie wielu stuleci, w różnych środowiskach. Na bazie tego powstało zjawisko, które określono polskim antysemityzmem. Oczywiście nie tylko wśród Polaków pojawiło się, bo i Niemcy, Austriacy, Francuzi i inne nacje europejskie można do jednego koszyka w tym aspekcie włożyć. Antysemityzm wzbudza zawsze emocje, kiedy o nim mówić, ale ważne jest jaki rozmiar przybrał w danym kraju. Co kryło się pod hasłem antysemityzmu w przedwojennej Polsce?
Na podstawie spisu powszechnego z 1931 r. na terenie Polski zamieszkiwało wówczas około 3,1 mln Żydów. Byli najliczniejszą mniejszością narodową. Już wtedy, a może także wtedy, istniało tu zjawisko antysemityzmu. Podobnie jak w innych krajach Europy. Antyżydowskie zajścia miały miejsce np. we Lwowie, gdzie w listopadzie 1918 r. rabowano sklepy i atakowano osoby wyznania mojżeszowego. Jedną z przyczyn pogromu były oskarżenia o wspieranie Ukraińców przez żydowską milicję w czasie walk o Lwów. Szczególnie tragicznym okresem były dni 21-23 listopada, doliczono się 23 żydowskich ofiar jak podaje „Kurier Lwowski”, a nawet 150 według polskiego MSZ. Żydowski Komitet Ratunkowy szacuje liczbę ofiar na 72. Władze odrodzonego właśnie państwa miały świadomość antysemickich nastrojów i dlatego w sierpniu 1920 roku utworzono obóz internowania w Jabłonnie dla polskich żołnierzy i oficerów żydowskiego pochodzenia, aby chronić ich przed samosądami, które wynikały z oskarżeń o współpracę z komunistami i nieufności. Mimo to osadzeni byli szykanowani przez strażników, chociaż żaden Żyd na szczęście nie stracił tam życia. Dużą rolę miało w tym czasie nastawienie społeczeństwa polskiego dopiero co uwolnionego z oków niewoli, bardzo wyczulonego na punkcie wolności i niepodległości.
Antysemityzm nieco przygasł w latach 20, ale nie zniknął. Objawiał się np. w walce politycznej. W propagandowych wystąpieniach Gabriela Narutowicza oskarżano o współpracę z Żydami. Nie wiadomo do końca, co było przyczyną podłożenia bomb pod domem prof. Władysława Natansona albo w hotelu Abrahama Kellera w Krakowie, gdzie znajdowała się siedziba żydowskiego Bundu. W świecie polityki najbardziej antysemickie nastawienie wykazywały stronnictwa narodowe. Zbigniew Zawadzki – publicysta "Myśli Narodowej" twierdził, że teorie Marksa były realizowane "niemal wyłącznie przez Żydów". Z kolei działacz endecji – Stanisław Rymar – przekonywał, że Żydzi "instynktownie" dążą do zniszczenia polskich i chrześcijańskich tradycji. Narodowcy chcieli doprowadzić do masowej emigracji Żydów z Polski. Oskarżali ich o kontrolowanie życia gospodarczego kraju, czym mieli szkodzić nieżydowskim obywatelom. Wejście w następną dekadę XX wieku, czyli w lata 30., przy pogłębiającym się kryzysie gospodarczym, znamionowało wzrost nastrojów antyżydowskich w całej Europie i wzrost poparcia społecznego dla ruchów skrajnie nacjonalistycznych. Doprowadziło to m.in. do zaostrzenia się konkurencji wśród przedsiębiorców, z których wielu było Żydami (według danych z 1931 r. na około 3 mln i 100 tys. Żydów w Polsce, milion sto tys. utrzymywało się z handlu i kredytów). Dlatego coraz więcej osób zaczynało obwiniać ich o złą sytuację przedsiębiorców w kraju. Na popularności zyskał pomysł wyparcia Żydów z życia gospodarczego kraju, co miało uniemożliwić im dominację w handlu i ułatwić działalność "rodowitym" Polakom. Z tego powodu w latach 30. coraz częściej dochodziło do bojkotów żydowskich sklepów. Powstała nawet specjalna organizacja – Liga Zielonej Wstążki – organizująca nagonkę. To w tym celu również Stronnictwo Narodowe rozpoczęło w 1935 r. tzw. narodową akcję gospodarczą, która polegała m.in. na powstrzymywaniu klientów, którzy chcieli wejść do żydowskich sklepów, napadaniu na tych, którzy już coś w nich kupili i niszczenia zakupionego towaru, a także niedopuszczania żydowskich handlarzy na stragany. Warto jednak podkreślić, że spotykało się to z oporem nie tylko społeczności żydowskiej, ale też Polaków, którzy często na łamach prasy krytykowali akcję narodowców. Propaganda antyżydowska doprowadzała czasami do gwałtownych wystąpień. 23 czerwca 1936 roku Adam Doboszyński zorganizował "marsz na Myślenice". Uczestnicy po wkroczeniu do miasta zaatakowali i zniszczyli żydowskie sklepy i stragany, chociaż zdemolowali przy okazji posterunek policji i dom starosty. Do antyżydowskiego wybuchu przemocy doszło w Brześciu nad Bugiem 13 maja 1937 r. Do zajść doprowadziła wieść o zabiciu polskiego policjanta – Stefana Kędziory – przez żydowskiego rzeźnika. Jeszcze tego samego dnia doszło do fali napadów na właścicieli żydowskich sklepów, którą udało się dopiero przerwać pod wieczór. Do starć między Polakami a Żydami doszło też w Przytyku 9 marca 1936 r., gdzie starli się ze sobą miejscowi handlarze. W wyniku starć zginęły trzy osoby – dwóch Żydów i jeden Polak. W tym samym roku doszło do kilku przypadków podłożenia bomb w żydowskich sklepach przez nacjonalistyczne bojówki. W 1937 r. podrzucono bombę do siedziby żydowskiego "Naszego Przeglądu", a nacjonalistyczni bojówkarze z ONR "Falanga" ostrzelali z broni palnej pochód pierwszomajowy zorganizowany przez żydowski Bund. Mimo to antysemityzm w Polsce na ogół sprowadzał się do nagonek na Żydów i blokad sklepów. Choć odnotowano akty przemocy, to antysemityzm najczęściej wyrażał się w agresji słownej.
Radykalne nastroje antyżydowskie uwidaczniały się także na uczelniach. Uważano, że należy ograniczyć ilość Żydów wśród inteligencji i dlatego w niektórych uczelniach wprowadzono zasady numerus clausus – ograniczające liczbę Żydów rozpoczynających studia, a także zasadę numerus nullus – całkowitego usunięcia Żydów z uczelni.
Jednak antysemityzm nie był postawą dominującą w polskim porządku politycznym. Przejawiały go głównie osoby związane z ruchem narodowym. Spotykał się on ze sprzeciwem, niechęcią lub przynajmniej obojętnością większości środowisk przedwojennej Polski. Polska Partia Socjalistyczna w 1937 r. potępiła antysemityzm, a radomski kongres PPS określił antysemityzm mianem instrumentu klas posiadających, który służył ich celom. Antysemityzmowi sprzeciwiały się również stowarzyszenia liberalnej inteligencji czy ruch ludowy. Sytuacja polityczna dobrze oddawała nastroje społeczne, dlatego pojawiające się już w latach 30. twierdzenia jakoby ogół narodu polskiego przesiąknięty był antysemityzmem, należy uznać za nieprawdziwe, choć samo zjawisko bez wątpienia było w Polsce obecne. Dawid Ben-Gurion, pierwszy premier Izraela urodzony w Płońsku, określał przedwojenne stosunki między młodymi Polakami a Żydami jako "polubowne, chociaż odległe".
Wyraźnie trzeba stwierdzić, że antysemityzm pojawił się w przedwojennej Polsce, ale należy pamiętać, że zjawisko spotkało się z oporem znacznej części społeczeństwa, a żadne z polskich środowisk politycznych nie wsparło prowadzonego przez Niemców wyniszczenia Żydów. Chociaż podczas II wojny światowej dochodziło do przypadków kolaboracji czy pogromów, jednak generalnie Polacy nie brali udziału w nazistowskim programie eksterminacji Żydów. Spotkał się on ze zdecydowanym sprzeciwem polskich środowisk politycznych, czego przejawem było m.in. utworzenie przez Zofię Kossak-Szczucką (która przed wojną nie kryła się ze swoją niechęcią wobec Żydów) Rady Pomocy Żydom. Warto także dodać, że w czasie wojny część środowisk narodowych działaczy ograniczyła swój antysemityzm. Przejawy dyskryminacji Żydów w przedwojennej Polsce należy rozpatrywać w szerszym kontekście społecznym i politycznym, aby właściwie zrozumieć znaczenie i skalę problemu.
Bibliografia:
1. Dawidowicz Aneta — Problematyka Mniejszości Żydowskiej w Myśli Politycznej Stronnictwa Narodowego, Wschód Europy, Lublin 2017.
2. Garlicki Andrzej – Józef Piłsudski 1867-1935. Spółdzielnia Wydawnicza "Czytelnik", Warszawa 1988.
3. Korczyński Piotr —Czarna legenda 1920 r. – Jabłonna [w:] "Polska Zbrojna", (dostęp: 16 sierpnia 2021).
4. Muszyński Wojciech — Z Dziejów Stronnictwa Narodowego Biuletyn IPN Warszawa 2007.
5. Ogonowski Jerzy — Sytuacja prawna Żydów w Rzeczypospolitej Polskiej 1918–1939, Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2010.
6. Rudnicki Szymon — Obóz Narodowo Radykalny. Geneza i Działalność. Spółdzielnia Wydawnicza Czytelnik, Warszawa 1985.
7. Szuchta Robert — 1000 lat historii Żydów Polskich. Podróż przez wieki, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, Warszawa 2015
8. Tomasiewicz Jarosław — Kwestia Żydowska w Myśli Politycznej Obozu Narodowego 1939-1945, polish-jewish studies Warszawa 2020.
9. Tomaszewski Jerzy — Żydzi w II Rzeczpospolitej (wybór i opracowanie: Artur Markowski i Szymon Rudnicki) , Instytut Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2016.
10. Zalewska Gabriela — Ludność Żydowska w Warszawie w okresie międzywojennym, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996.
11. Zaporowski Zbigniew — Ofiary Rozruchów i Rabunków we Lwowie 22-24 listopada 1918 roku w świetle ustaleń lwowskiej Dyrekcji Policji, Biuletyn IPN, Warszawa 2018.
|
| |  | |  |
 | |  | | Dobrobyt degraduje?
W 1968 r. etolog John Calhoun przeprowadził eksperyment o nazwie „Universe 25” z dziedziny psychologii społecznej. Naukowiec chciał dzięki niemu odkryć skutki przeludnienia. Zachowanie kolonii myszy przeniósł później na społeczność ludzką, a wyniki eksperymentu są nad wyraz przerażające. Naukowiec stworzył „idealny świat”, w którym miałyby żyć i rozmnażać się setki myszy. Gryzonie miały obfitość żywności i wody, a także dużą przestrzeń do życia. Na początku umieścił cztery pary myszy, które zaczęły się rozmnażać, co spowodowało, że ich populacja szybko rosła. Po 315 dniach ich potencjał rozrodczy zaczął szybko spadać. Kiedy liczba gryzoni osiągnęła 600, powstała między nimi hierarchia, a potem pojawiły się tzw. "niebożaki". Większe gryzonie zaczęły atakować grupę, w wyniku czego wiele samców zaczęło "zapadać" psychicznie. Samice nie chroniły się i z kolei stały się agresywne wobec swoich młodych. Z biegiem czasu samice wykazywały coraz bardziej agresywne zachowanie, elementy izolacji i brak nastroju reprodukcyjnego. Był niski wskaźnik urodzeń, a jednocześnie wzrost śmiertelności u młodszych gryzoni. Następnie pojawiła się nowa klasa samców gryzoni, tzw. "piękne myszki". Nie parzyły się z samicami ani nie walczyły o swoje terytorium. Jedyne o co im zależało to jedzenie i sen. W pewnym momencie większość populacji stanowiły „piękne samce” i „izolowane samice”. Według Calhouna faza śmierci składała się z dwóch etapów: „pierwszej śmierci” i „drugiej śmierci. Pierwsza charakteryzowała się utratą celu w życiu poza zwykłą egzystencją - brak chęci łączenia się, wychowywania młodych czy ustanowienia roli w społeczeństwie. Z biegiem czasu śmiertelność młodocianych osiągnęła 100%, a rozmnażanie zupełnie się zatrzymało. Wśród zagrożonych myszy zaobserwowano homoseksualizm, a jednocześnie wzrastał kanibalizm, mimo że jedzenia było mnóstwo. Dwa lata po rozpoczęciu eksperymentu przyszło na świat ostatnie dziecko kolonii. W John 1973 r. umarła tam ostatnia mysz. Calhoun powtórzył ten sam eksperyment jeszcze 25 razy i za każdym razem wynik był taki sam. Praca naukowa została wykorzystana jako model interpretacji upadku społecznego, a jego badania służą jako punkt centralny dla badań socjologii miejskiej. Obecnie jesteśmy świadkami bezpośrednich podobieństw w dzisiejszym społeczeństwie.. słabi, feminizowani mężczyźni bez umiejętności i instynktów ochronnych oraz nadmiernie pobudzone i agresywne kobiety bez instynktu macierzyńskiego.
|
| |  | |  |
 | |  | | Wędrówki po polszczyźnie
Polski język bogaty jest w rozmaite wulgaryzmy. Wśród nich jednym z delikatniejszych jest słowo dupa, ale jego użycie nie jest dobrze postrzegane publicznie. Ale ongiś, setki lat wstecz, dupą określano każdy otwór, np. dziuplę w drzewie, zagłębienie w jakimś przedmiocie, ziemi albo w ludzkim ciele. Do dzisiejszych czasów znaczenie tego słowa uległo dużemu zawężeniu. Dzisiaj tym mianem określamy pewną część ludzkiego ciała, ale też kogoś bardzo niezaradnego albo też powabną dziewczynę. Tylko dlaczego ten komplement w ostatnim przykładzie znaczeniowym, bo nim jest, odnosi się do jednej części ciała? Pewnie dlatego, że na tę część kobiety zwracamy największą uwagę, przynajmniej mężczyźni. Dawnymi czasy dla określenia ludzkich pośladków i okolicy stosowano słowo rzyć, który był nawet dość mocnym wulgaryzmem, a słowo dupa nie wywoływało większego zgorszenia, bo to wszakże tylko jakaś dziura była.
|
| |  | |  |
 | |  | | Początki wodza
Biorąc pod uwagę apetyty terytorialne Napoleona Buonaparte można by porównać go do tych, jakie przejawiali władcy starożytnego Rzymu, Karol Wielki czy Adolf Hitler. Zawojował większość Europy. I tak wielki wódz wyrósł z dziecka, które od najmłodszych lat czuł się inny od innych dzieci.
Napoleon Buonaparte rodził się 15 sierpnia 1769 roku w Ajaccio na Korsyce, podbitej za Ludwika XV przez Francję. Był synem stronnika Pasquale Paolego przywódcy korsykańskiego walczącego przeciw Francji Carla Marii Buonaparte i Letycji Ramolino. Ojciec Napoleona w przeciwieństwie do Paolego nie udał się na wygnanie do Anglii, a przeszedł na stronę Francji. Matka we wspomnieniach Napoleona była osobą kochającą, ale surową, nie stroniącą od kar cielesnych. W dzieciństwie nazywany był Rabulione, co oznaczało kogoś, kto do wszystkiego się wtrąca. Jako dziecko nie mówił po francusku, znał tylko włoski. Ojciec mówił w języku francuskim, ale nie przekazał tej umiejętności synowi. W 1779 r. Napoleon trafił wraz z bratem Józefem do szkoły w Autun. Józefowi wyznaczono karierę kościelną, a Napoleonowi wojskową, więc musiał szybko nauczyć się francuskiego. Dał się już wtedy poznać jako nadzwyczajnie uparty. Pewnego dnia ich nauczyciel arytmetyki, ksiądz Recco, podzielił uczniów na Rzymian i Kartagińczyków. Pierwotnie Napoleon trafił do drugiej grupy, jego brat do pierwszej. Nie chciał jednak pogodzić z tym, że ma przegrać. Tak długo protestował, aż w końcu przeniesiono go do pierwszej grupy. W książce Napoleon Max Gallo pisze:
Napoleon irytuje innych swym zachowaniem, w którym duma upokorzonego dziecka miesza się z goryczą pokonanego. Drażnią go więc i prowokują. Z początku milczy, lecz gdy mu mówią, że Korsykanie są tchórzami, ponieważ pozwolili się podbić, gestykuluje i wyrzuca w gniewie: „Gdyby Francuzów było tylko cztery razy więcej, to nigdy nie zdobyliby Korsyki. Ale ich było dziesięć razy więcej”.
Był dość pilnym uczniem, szybko się uczył. Nie czuł się jednak dobrze w nowym otoczeniu. Ojcu Napoleona udało się potwierdzić szlacheckie pochodzenie, więc syn trafił do Królewskiej Szkoły Wojskowej w Brienne. Panowały tam spartańskie warunki i surowa dyscyplina. Nie było żadnych wakacji przez 6 lat nauki. Dopiero od 12. r. życia pozwalano uczniom zapuścić włosy, wcześniej musiały być zgolone do skóry. W książce Napoleon Max Gallo pisze:
Cela, w której będzie sypiać, ma mniej niż dwa metry kwadratowe. Za całe umeblowanie służy prycza, dzban na wodę i miednica. Ojciec Lelue, stojąc na progu, wyjaśnia, że zgodnie z regulaminem, „nawet w najchłodniejszej porze uczeń ma prawo jedynie do pojedynczego przykrycia, chyba że jest delikatnej budowy”.
Ze strony innych uczniów miał Napoleon wiele docinków z powodów karnacji. Kiedy w szkole pojawił się nowy uczeń, podpuścili go, by przedstawił się mu jako genueńczyk, co wywołało u Napoleona napad furii. Przezywano go Paille-au-nez ze względu na wymowę jego imienia. Słowo to oznaczało… słomę w nosie. Godnym uwagi jest pewien epizod z jego szkolnego życia. Każdemu z uczniów przydzielono kawałek ziemi pod uprawę warzyw lub kwiatów. Napoleon nagle się uaktywnił, pertraktując z kolegami tak długo, aż dwóch z nich oddało mu swoje działki. Nic jednak na nich nie zasadził ani nie zasiał. Zbudował tam cytadelę, w której mógł odciąć się od otoczenia. 25 sierpnia 1784 r., w dzień św. Ludwika, Napoleon nie świętował z innymi. W pewnym momencie fajerwerk trafił w skrzynię z prochem, wywołując potężną eksplozję. Uczniowie w panice zaczęli uciekać, niszcząc cytadelę Napoleona. Ten był gotowy bronić swojej samotni za wszelką cenę. Chwycił za motykę i próbował ich wszystkich odgonić.
Koledzy go nie lubili. Ale i on zachowywał się wobec nich wyniośle. Pewnego razu zapłacił za to kolejnym upokorzeniem. Podczas ćwiczeń został wyznaczony na dowódcę – zgodnie z wynikami w nauce. Jednak jego podkomendni obalili go za jego niekoleżeńskie zachowanie. Zajął wtedy miejsce w szeregu. Miał problemy z ortografią i chciał ukryć błędy, pisząc niewyraźnie. Jednocześnie dużo czytał, chociażby Plutarcha. Lubił matematykę. Za ponadprogramowe czytanie został ukarany przez wychowawcę tym, że: musiał jeść kolację, klęcząc na kolanach przed drzwiami refektarza, ubrany w ośli strój: zgrzebne i niezgrabne obuwie. Karę starał się znieść godnie, lecz w końcu nie wytrzymał i zaczął tarzać się po ziemi. Wówczas zainterweniował nauczyciel matematyki i karę odwołano.
Zdawał sobie sprawę z tego, że ta szkoła już niczego więcej go nie nauczy. Marzył o jej opuszczeniu. Pierwsza okazja nadarzyła się jesienią 1782 r. podczas wizytacji, kiedy wizytator miał wybrać najlepiej rokujących uczniów. Napoleon został wybrany. Lecz zmiana wizytatora pogrzebała później jego nadzieje. W końcu jednak karta się znowu odwróciła. Ten sam wizytator, Reynaud des Monts, który ostatnio go odrzucił, tym razem umieścił go na swojej niezwykle krótkiej, bo liczącej zaledwie 5 nazwisk liście. Napoleon wyjechał do Szkoły Wojskowej École Militaire w 1784 r. W nowym miejscu Bonaparte nadal buntował się. Koledzy mówili, że jest przemądrzałym gadułą. Pewnego dnia w sali szermierki rzucił się nawet z floretem na szydzących z niego kolegów. Nie znosił pouczania. Kiedyś podczas spowiedzi rozbił kratę konfesjonału i wdał się w bójkę z księdzem. W końcu przyszedł dzień egzaminu. 28 09 1785 roku ogłoszone zostają wyniki. Napoleon Buonaparte jako szesnastoletni porucznik został przyjęty do artylerii. Jak widać już od dzieciństwa Napoleon wykazywał ochotę do przewodzenia i tak mu zostało do końca życia.
Źródło:
1. Max Gallo, Napoleon, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2023.
2. Herbert Gnaś, Dzieciństwo Napoleona, ciekawostki historyczne.pl, 2023.
|
| |  | |  |
 | |  | | Wierzymy w Boga
Rozważając problemy wiary często dochodzimy do wniosku, że wierzymy w Boga, a nie w Kościół, który jest w końcu instytucją stworzoną przez człowieka i ma ludzkie słabości, które w wielu przypadkach powodują porzucenie wiary. Jakże często, nawet współcześnie, słyszymy do jakich czynów zdolni są duchowni, ale trzeba przyznać, że w czasach już historycznych było jeszcze gorzej.
W dziejach Kościoła można odnaleźć wiele przypadków, które niezbyt dobrze świadczą o nim. Dla przykładu papież Aleksander VI zażywał dość osobliwej rozrywki obserwowania kopulacji koni. Jego osobę wiąże się z wydarzeniem z 1501 r. nazwanym Bankietem Kasztanów albo Potyczką Dziwek. Według historyka Tony’ego Perroteta 50-ciu kobietom kazano rozebrać się, a następnie rzucono na ziemię kasztany, aby zachowywały się jak świnie, czołgając się. Krucjaty trwające od 1095 do 1291 roku, przyniosły ze sobą około 1,7 miliona ofiar. Zarówno muzułmanów jak i chrześcijan. Cierpieli również Żydzi. Papież Bonifacy VIII, który sprawował swój urząd w latach 1294–1303 po śmierci oskarżany był o sodomię. Wspomina o nim nawet „Piekło” Dantego jako osobę zasługującą na piekielne męki. Jego dziełem jest zniszczenie miasta Palestrina, w wyniku czego zginęło około 6 tysięcy osób.
W 1487 r. papież Innocenty VIII w księdze „Malleus Maleficarum” („Młot na czarownice”) potwierdził istnienie czarownic, współpracujących z siłami nieczystymi. Deklaracja papieża rozpoczęła epokę ścigania czarownic, w której zginęło na stosach lub w inny okrutny sposób około 40 – 50 tysięcy kobiet i nie tylko kobiet, ale liczba ta może być znacznie wyższa. Wymyślano też specjalne próby świadczące o diabelskich powiązaniach. Dla przykładu próba wody. Podejrzewaną rzucano na głęboką wodę. Jeśli tonęła, świadczyło to o jej niewinności. Jej przeżycie świadczyło o kontaktach z diabłem; diabeł jej pomagał. Wtedy palono ją na stosie. Polowania na czarownice trwały jeszcze długo. W 1692 r. odbył się słynny proces czarownic z Salem. Ostania egzekucja czarownicy odbyła się na ziemiach polskich w 1793 r.
Katolicki Zakon Templariuszy został założony w 1118 r. i odegrał znaczącą rolę w wyprawach krzyżowych i w służbie Kościołowi. Jednak pod presją króla Francji Filipa IV, który miał u Templariuszy znaczne długi, papież Klemens V w 1307 r. rozpoczął prześladowania rycerzy zakonników. Do 1312 r. uzyskano odpowiednią liczbę wyznań herezji, co doprowadziło do kasacji zakonu, a następnie egzekucji kilku jego członków przez spalenie. Również słynna francuska bohaterka narodowa Joanna d'Arc spłonęła na stosie z powodu herezji i noszenia męskiego stroju.. Uniewinniono ją, ale już po śmierci, w 1456 r
Za tłumaczenie biblii na język angielski stracono Williama Tyndale’a w 1536 r. przez uduszenie a następnie spalenie na stosie. Jan Wycliffe uważał, że Kościół katolicki powinien pozbyć się swojego majątku. Brał również udział w tłumaczeniu biblii na język angielski. 31 lat po śmierci w 1415 r. został uznany za heretyka, a jego pisma palono przez kolejne 12 lat. W końcu i jego szczątki ekshumowano i spalono w 1428 r. Również Galileusz został uwięziony za popieranie teorii Kopernika. Został oskarżony o herezję. Wyparł się jednak swoich poglądów, ale w więzieniu przebywał aż do śmierci w 1642 r. W 1415 r. aresztowano i spalono na stosie Jana Husa, czeskiego teologa i filozofa, który uważał, że Kościół ma wady z powodu swoich ludzkich przywódców.
W czasach papieża Leona X (1513-1521) zwyczajem było płacenie za odpuszczenie grzechów. Płacono nawet za grzechy przyszłe, te jeszcze niepopełnione. Praktyki te były jednym z powodów, dla których Marcin Luter zapoczątkował reformację.
Papież Pius XII jest krytykowany za ignorowanie relacji naocznych świadków masowych egzekucji dokonywanych przez nazistów na Żydach. Wiadomo dziś, że już w 1942 r. asystent papieża otrzymał świadectwo prześladowań Żydów w Warszawie. W tym samym roku arcybiskup Andrzej Szeptycki informował Watykan o prześladowaniach Żydów we Lwowie. Papież partycypował w przelewaniu walorów pieniężnych z Niemiec do krajów w Ameryki łacińskiej, za pomocą Banco Vaticano. Po śmierci ujawniono jego prywatny majątek. Było 80 milionów franków szwajcarskich.
Przez długie lata Kościół katolicki tuszował liczne przypadki wykorzystywania seksualnego nieletnich i dorosłych przez księży. Papież Franciszek publicznie przyznał się do tego w 2019 roku.
Na podstawie przedstawionych faktów warto uświadomić sobie, że wierzymy w Boga, a nie w człowieka, żeby pozostać wiernymi naukom Chrystusa.
|
| |  | |  |
 | |  | | Grzeszyć każdy może
Trudno uwierzyć, że człowiek żyjący w świętości może dopuścić się przestępstwa. Chyba że i w tym przypadku możemy odwołać się do zjawiska względności. Wszystko zależy od warunków w jakich się dzieje, a również od wrażliwości sprawcy i oceniających jego czyn.
Jak musiała poczuć się większość Polaków, kiedy pod koniec października 1909 roku dotarła do nich wiadomość o okradzeniu z wotów i kosztowności obrazu Matki Boskiej w klasztorze na Jasnej Górze? Opinia publiczna była zbulwersowana szczególnie dlatego, że w ten sposób zbrukano pewną naszą świętość narodową. Ale to nie koniec sensacji. Kradzieży dokonali zakonnicy, paulini. Akcja policji szybko zaprowadziła do sprawców i wtedy okazało się, że mieli na koncie więcej grzechów oprócz kradzieży na Jasnej Górze. Oskarżeni zostali dodatkowo za krzywoprzysięstwo, oszustwo, przekupstwo, fałszerstwo, szpiegostwo, cudzo- łóstwo, a nawet morderstwo, którego dokonali poza murami sanktuarium. Zakonni skradli dwie korony z brylantami oraz sukienkę inkrustowaną perłami. Wota, jakie sobie przywłaszczyli to: 15 złotych zegarków, 50 złotych obrączek, 40 pierścieni z brylantami, 15 złotych bransoletek, 4 duże złote krzyże oraz 50 krzyżyków na szyję.
Śledczy, nie znając jeszcze sprawców czynu, doszli do wniosku, że złodzieje musieli doskonale znać rozkład pomieszczeń klasztoru. Nawet linkę, którą mieli się posłużyć, umocowali na pręcie, o którego istnieniu nie mógł wiedzieć nikt z zewnątrz, chociaż linka nie była wcale potrzebna. Miała ona tylko zmylić policję. Co więcej, wszystko wskazywało na to, że była to tylko próba wprowadzenia policji w błąd, gdyż linka nie była im wcale potrzebna. Sprawcy musieli również wiedzieć, co kradną, bo porzucili sznur sztucznych pereł, znając jego wartość. To jeszcze bardziej utwierdziło śledczych w przekonaniu, że złodzieje dobrze znali miejsce przestępstwa i wartość precjozów. Na pewien czas śledztwo utknęło jednak w martwym punkcie i sprawcy pozostaliby nieuchwytni, gdyby nie pewien rosyjski sztabskapitan (stopień w armii rosyjskiej mię porucznikiem a kapitanem). Kilka tygodni po powtórnej koronacji obrazu w okolicach wsi Zawady koło Częstochowy w rozlewiskach Warty znaleziono ciało mężczyzny w sofie, na którym dokonano mordu przy pomocy siekiery. Śledczy mieli trudności z ustaleniem tożsamości ofiary. Wtedy sprawą zajął się sztabskapitan Czernogołowkin. Zrezygnował z ustalania personaliów ofiary, a główny nacisk w śledztwie położył na ustalenie, skąd pochodziła sofa, w której znaleziono zwłoki. Sofa była opakowana w matę, na której zachowały się symbole przesyłek kolejowych. Ustalono, że mata została nadana z Krzemieńca do Częstochowy, gdzie odebrał ją miejscowy kupiec Szlomo Potok. Potok zeznał, że sprzedał tę sofę nieznanemu nabywcy, który zapakował ją do dorożki i odjechał. Śledczy rozpytywali ludność zamieszkałą między Częstochową a Zawadami, czy nie widzieli dorożki wiozącej sofę. W ponownym przesłuchaniu Potok zeznał, że kupujący sofę kupił również wielki wiklinowy kosz, informując przy okazji, że właściwym nabywcą jest ktoś z Jasnej Góry. Przesłuchano również częstochowskich dorożkarzy. Jeden z nich zeznał, że jego kolega Wincenty Pianko miał nietypowym kurs za miasto i przewoził wielką paczkę. Zleceniodawcą miał być jakiś zakonnik. Piankę aresztowano. W ciągu dalszego śledztwa ustalono, że dorożkę wynajął paulin Damazy Macoch, który wraz z klasztornym służącym Stanisławem Załogiem załadował sofę na dorożkę i kazał jechać w kierunku Zawad. Pianko nie był skory do zeznań, bo za kurs do Zawad i milczenie otrzymał 30 rubli od zleceniodawcy. Mimo to śledczy ustalili personalia ofiary. W sofie znaleziono zwłoki Wincentego Macocha, brata stryjecznego Damazego. Zakonnika nie aresztowano, bo ze służącym zniknął z klasztoru. W jego celi znaleziono korespondencję z wdową po ofierze – zamieszkałą w Warszawie Heleną Krzyżanowską. Ta również zniknęła, ale jej sąsiadka zeznała, że człowiek podobny do ojca Damazego był u niej częstym gościem. Zaczęły się poszukiwania na szeroką skalę. W końcu Damazego ujęto na dworcu w Krakowie, a Helenę znaleziono u siostry mieszkającej w okolicach Miechowa. natomiast Damazego aresztowano na dworcu w Krakowie.
Źródło: Sławomir Koper, Zbrodnie z namiętności (Wydawnictwo Fronda 2023).
|
| |  | |  |
|
 | |  | | Logowanie
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
| |  | |  |
trwa inicjalizacja, prosze czekac...
|