Grzeszyć każdy może
Dodane przez puszczyk1 dnia Września 14 2023 15:27:43
Grzeszyć każdy może
Trudno uwierzyć, że człowiek żyjący w świętości może dopuścić się przestępstwa. Chyba że i w tym przypadku możemy odwołać się do zjawiska względności. Wszystko zależy od warunków w jakich się dzieje, a również od wrażliwości sprawcy i oceniających jego czyn.

Jak musiała poczuć się większość Polaków, kiedy pod koniec października 1909 roku dotarła do nich wiadomość o okradzeniu z wotów i kosztowności obrazu Matki Boskiej w klasztorze na Jasnej Górze? Opinia publiczna była zbulwersowana szczególnie dlatego, że w ten sposób zbrukano pewną naszą świętość narodową. Ale to nie koniec sensacji. Kradzieży dokonali zakonnicy, paulini. Akcja policji szybko zaprowadziła do sprawców i wtedy okazało się, że mieli na koncie więcej grzechów oprócz kradzieży na Jasnej Górze. Oskarżeni zostali dodatkowo za krzywoprzysięstwo, oszustwo, przekupstwo, fałszerstwo, szpiegostwo, cudzo- łóstwo, a nawet morderstwo, którego dokonali poza murami sanktuarium. Zakonni skradli dwie korony z brylantami oraz sukienkę inkrustowaną perłami. Wota, jakie sobie przywłaszczyli to: 15 złotych zegarków, 50 złotych obrączek, 40 pierścieni z brylantami, 15 złotych bransoletek, 4 duże złote krzyże oraz 50 krzyżyków na szyję.
Śledczy, nie znając jeszcze sprawców czynu, doszli do wniosku, że złodzieje musieli doskonale znać rozkład pomieszczeń klasztoru. Nawet linkę, którą mieli się posłużyć, umocowali na pręcie, o którego istnieniu nie mógł wiedzieć nikt z zewnątrz, chociaż linka nie była wcale potrzebna. Miała ona tylko zmylić policję. Co więcej, wszystko wskazywało na to, że była to tylko próba wprowadzenia policji w błąd, gdyż linka nie była im wcale potrzebna. Sprawcy musieli również wiedzieć, co kradną, bo porzucili sznur sztucznych pereł, znając jego wartość. To jeszcze bardziej utwierdziło śledczych w przekonaniu, że złodzieje dobrze znali miejsce przestępstwa i wartość precjozów. Na pewien czas śledztwo utknęło jednak w martwym punkcie i sprawcy pozostaliby nieuchwytni, gdyby nie pewien rosyjski sztabskapitan (stopień w armii rosyjskiej mię porucznikiem a kapitanem). Kilka tygodni po powtórnej koronacji obrazu w okolicach wsi Zawady koło Częstochowy w rozlewiskach Warty znaleziono ciało mężczyzny w sofie, na którym dokonano mordu przy pomocy siekiery. Śledczy mieli trudności z ustaleniem tożsamości ofiary. Wtedy sprawą zajął się sztabskapitan Czernogołowkin. Zrezygnował z ustalania personaliów ofiary, a główny nacisk w śledztwie położył na ustalenie, skąd pochodziła sofa, w której znaleziono zwłoki. Sofa była opakowana w matę, na której zachowały się symbole przesyłek kolejowych. Ustalono, że mata została nadana z Krzemieńca do Częstochowy, gdzie odebrał ją miejscowy kupiec Szlomo Potok. Potok zeznał, że sprzedał tę sofę nieznanemu nabywcy, który zapakował ją do dorożki i odjechał. Śledczy rozpytywali ludność zamieszkałą między Częstochową a Zawadami, czy nie widzieli dorożki wiozącej sofę. W ponownym przesłuchaniu Potok zeznał, że kupujący sofę kupił również wielki wiklinowy kosz, informując przy okazji, że właściwym nabywcą jest ktoś z Jasnej Góry. Przesłuchano również częstochowskich dorożkarzy. Jeden z nich zeznał, że jego kolega Wincenty Pianko miał nietypowym kurs za miasto i przewoził wielką paczkę. Zleceniodawcą miał być jakiś zakonnik. Piankę aresztowano. W ciągu dalszego śledztwa ustalono, że dorożkę wynajął paulin Damazy Macoch, który wraz z klasztornym służącym Stanisławem Załogiem załadował sofę na dorożkę i kazał jechać w kierunku Zawad. Pianko nie był skory do zeznań, bo za kurs do Zawad i milczenie otrzymał 30 rubli od zleceniodawcy. Mimo to śledczy ustalili personalia ofiary. W sofie znaleziono zwłoki Wincentego Macocha, brata stryjecznego Damazego. Zakonnika nie aresztowano, bo ze służącym zniknął z klasztoru. W jego celi znaleziono korespondencję z wdową po ofierze – zamieszkałą w Warszawie Heleną Krzyżanowską. Ta również zniknęła, ale jej sąsiadka zeznała, że człowiek podobny do ojca Damazego był u niej częstym gościem. Zaczęły się poszukiwania na szeroką skalę. W końcu Damazego ujęto na dworcu w Krakowie, a Helenę znaleziono u siostry mieszkającej w okolicach Miechowa. natomiast Damazego aresztowano na dworcu w Krakowie.
Źródło: Sławomir Koper, Zbrodnie z namiętności (Wydawnictwo Fronda 2023).