 | |  | | Użytkowników Online Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 861
Najnowszy Użytkownik: Adam Michalski WAPP
|
| |  | |  |
|
 | |  | | Wszystkiemu winni inni
Tak można by zatytułować odpowiedź Pana Burmistrza na moją interpelację, a nie pytanie, jaką przedstawiłem podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej Aleksandrowa Kujawskiego. Interpelacja dotyczyła zmiany nazwy festiwalu, która w obecnej formie poprzez zastosowaną symbolikę zaborców i oprawców narodu jest wręcz obraźliwa, dla uczuć ludzi, którzy są świadomi swojej polskości.
W odpowiedzi Pan Burmistrz pisze: " W odpowiedzi na zadane przez Pana zapytanie podczas obrad XXXII sesji Rady Miejskiej Aleksandrowa Kujawskiego w dniu 24 września 2013 roku uprzejmie informuję, że na Festiwalu "Dwóch Cesarzy" prosiłem mieszkańców, aby podali propozycję zmiany nazwy tegoż wydarzenia w naszym mieście. Do dnia dzisiejszego nie uzyskałem sensownej sugestii, poza tymi, które już powielają funkcjonujące w kraju (Festiwal Kultur lub Narodów)"
Jedynym konkretem wynikającym z tej odpowiedzi jest fakt, że Pan Burmistrz ma świadomość, że nazwa festiwalu jest zła, bo jak sam przyznaje podejmował już kroki w celu jej zmiany. Jednak przez kilka lat jak widać nic w tej kwestii nie zrobiono, a w moim rozumieniu mieszkańców obarcza się winą za brak odpowiednich pomysłów na nazwę festiwalu. Brzmi to wszystko nader groteskowo, że wydaje się być działaniem wręcz nieświadomym. I tu warte zacytowania jest powiedzenie: błądzić jest sprawą ludzką, ale tkwić w błędzie sprawą diabelską. A na poprawę nie zostało wiele czasu.
Rolą urzędnika samorządowego jest znajdowanie rozwiązań i przedstawianie ich do akceptacji społeczeństwu, a jeśli nie ma pomysłu, to wśród społeczeństwa w drodze sondażu szukać odpowiedzi. I tę drugą drogę wybrał Pan Burmistrz. Wypadałoby jednak zapytać jakaż komisja oceniała przedstawione propozycje, bo takie Pan Burmistrz jak sam przyznaje otrzymał, że zostały one uznane za sugestie bez sensu. No to może dobry by był jakiś własny pomysł?
Otrzymana odpowiedź wydaje się omijać szerokim łukiem meritum sprawy i jak to zwykle bywa zamiast rozwiązania, przedstawia problemy czyniące je niemożliwym do osiągnięcia. A sprawa nie jest jakąś tam sobie błahostką, bo nazwa festiwalu obraża pamięć minionych pokoleń walczących o niepodległość , uczucia współczesnych i deprecjonuje naszą historię w oczach przyszłych. A my sami przyczyniamy się do tego świadomie akceptując to naruszenie narodowej tradycji.
W imię szacunku dla ofiar walki o niepodległość i w poczuciu godności własnej jako Polaka, zastanawiam się, czy i samego festiwalu nie potraktować omijająco, dopóki nazwa jego nie zostanie zmieniona. A doznań artystycznych poszukam sobie gdzie indziej. Bo Polakiem trzeba umieć być, choćby i boso, ale w ostrogach.
|
| |  | |  |
 | |  | | Co w koszyku masz?
Wiesz Zosia, ci ludzie to taka teraz bieda, powiedziała Ulka, szatynka w słusznym wieku stająca przed "Biedronką" z dopiero co zrobionymi zakupami. Popatrz tylko co kupują, kontynuowała. O, tamta to musi być forsiasta, bo nakupiła cały kosz towaru. A ten to jakiś bida, bo wziął tylko chleb i masło. Ale zobacz, że jest dobrze ubrany, rzekła Zosia, to nie musi być taki biedny. Jak by coś miał w portfelu to więcej by kupił, odparła Ula. A obserwowany klient wyszedł ze sklepu, wsiadł do błyszczącego BMW i odjechał. Nie umknęło to uwadze rozmówczyń. A nie mówiłam ci, że to nie żadna bieda, zauważyła Zosia. Ula chrząknęła i przeszła nad tematem do obserwacji. Ty, popatrz tylko, Beniu kupił całą skrzynkę wódki, skąd go na to stać, przecież nigdzie nie pracuje, tylko pije i włóczy się po ulicach, powiedziała Ulka. Może wygrał w totolotka, żartobliwie dodała Zosia. A może ukradł, rzekła druga. W tym czasie Zosia spogląda na zegarek i zaskoczona porą zapowiada, że musi już iść. Mimowolnie spojrzała w koszyk Uli, potem na nią. Ula zauważywszy zdziwienie koleżanki z lekkim zażenowaniem skomentowała, aaaa ja kupiłam dzisiaj tylko musztardę, bo chleb to już wczoraj, a dopiero jutro dostanę emeryturę.
|
| |  | |  |
 | |  | | Poza kadrem
Chociaż nie wiem jak bym się starał i oblicze swe wciskał w obiektyw aparatu fotograficznego, to jakoś nigdy nie mogę znaleźć swojej podobizny w relacjach z rozmaitych wydarzeń w życiu miasta. I dopada człowieka wątpliwość i nawet kompleksy, że może własna fotogeniczność jest za mała, ale widzę na zdjęciach postacie bardziej nawet kwadratowe i dochodzę do wniosku, że o estetykę tu chyba nie chodzi. Na jednym zdjęciu, w poczcie sztandarowym sfilmowano mój lewy but, a przecież poczet sztandarowy był nie byle jaki. Na innym sfilmowano mnie owszem, ale od tyłu, a jeszcze na innym filmujący sfotografował puste krzesło, które na chwilę opuściłem. No cóż, chyba za dużo mówię.
|
| |  | |  |
 | |  | | Cud mniemany, albo Chopin Kujawiakiem
No i muzyka ludzka trafiła pod strzechy, kiedy to w Kolegium Salezjańskim odbył się koncert muzyki Fryderyka Chopina, którego twórczość jak stwierdzono pełna jest akcentów kujawskich. A prowadzący dopuścił nawet zakwalifikowanie Chopina do kujawskiej ludności, a jego kompozycje jako muzykę wyższych lotów określił, jako ludzką. Mam nadzieję, że wszystkie inne rodzaje nie zostaną zaliczone do muzyki nieludzkiej ani zwierzęcej. Ale abstrahując od pewnie niezamierzonych skutków zamierzonych działań wypada się tylko cieszyć z możliwości posłuchania chopinowskich mazurków, urozmaiconych kompozycjami Paderewskiego i Józefa Szymanowskiego w dobrym wykonaniu. Przy klawiaturze zasiadł bowiem sam Szymanowski, ale nie Karol, ale Michał Karol, co talentu pianistycznego jednak nie mu nie odjęło. Sala koncertowa była prawie pełna, bo organizatorzy postarali się ją dopełnić niepełnosprawnymi słuchaczami z Samopomocowego Domu Środowiskowego. Słuchający rozmaicie reagowali, z reguły bez ekstrawagancji. I w tym momencie spełnia się idea, aby muzyka trafiała do wszystkich. Oby więcej takich wydarzeń.
|
| |  | |  |
 | |  | | Festiwal Dwóch Cesarzy, a sprawa polska
Wrażenia po ostatniej edycji festiwalu pozostaną długo w pamięci osób, które były osobiście świadkami tego wydarzenia. Profesjonalizm wykonawców i starania organizatorów zrobiły swoje. Wydarzenie to jest już stałym punktem w kalendarzu imprez artystycznych w naszym mieście i takim niech już pozostanie na zawsze, bo to rzadka atrakcja dla mieszkańców i promocja dla miasta. I chwała pomysłodawcom, gdyby tylko nie ta nazwa, która brzmi jak zgrzyt strun w koncercie Jankiela, którego symbolikę zna każdy, kto czytał poemat "Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza.
Zachwycony imprezą od lat próbowałem pogodzić się z jej nazwą. Przekonywałem się nawet, że jeśli po dziś dzień dobrze wspomina się w Krakowie cesarza Franciszka Józefa I Habsburga, to obecność dwóch cesarzy w nazwie naszego festiwalu też nie jest niczym złym. A jednak nadal ciężko było akceptować osoby władców krajów zaborczych Aleksandra II Romanowa i Wilhelma I Hohenzollerna w tej roli.
Wszystkim wiadomo, że nazwa festiwalu nawiązuje do epizodu spotkania wspomnianych władców w Aleksandrowie. Ponoć spotkali się tylko w celu prywatnym. Ot takie sobie spotkanie towarzyskie, ba, nawet rodzinne, i nie miało ono żadnego celu politycznego.
Nie podlega jednak dyskusji, że obaj byli zawziętymi przeciwnikami niepodległego bytu Polski, tak jak wszyscy ich poprzednicy i następcy. Spotkanie cesarzy odbyło się we wrześniu 1879 roku, czyli piętnaście lat po krwawym stłumieniu Powstania Styczniowego przez Rosjan nie bez pomocy Prus, bo konwencja Alvenslebena podpisana w lutym 1863 między Imperium Rosyjskim i Prusami stanowiła o współpracy w tym zakresie. Akt sygnowano w imieniu obu cesarzy, a rzezi na Polakach dokonali już żołnierze Aleksandra II.
A pamiętamy czym była dla nas klęska powstania styczniowego. Pochłonęło ono około 30 tysięcy ofiar. Wielu powstańców po prostu zamordowano w karnych egzekucjach, represjonowano, zesłano w głąb Cesarstwa Rosyjskiego, do więzień.
Nawet Papież Pius IX w mowie tronowej z 24 kwietnia 1864 poruszony działaniami Rosjan wystąpił w obronie powstańców: sumienie mnie nagli, abym podniósł głos przeciwko potężnemu mocarzowi, którego kraje rozciągają się aż do bieguna... Monarcha ten prześladuje z dzikim okrucieństwem naród polski i podjął dzieło bezbożne wytępienia religii katolickiej w Polsce. A ten mocarz to właśnie Aleksander II Romanow.
Dotkliwość klęski i jej następstw w postaci represji popowstaniowych podkreśla fakt, że Polacy nie byli zdolni do kolejnego zrywu niepodległościowego przez ponad pięćdziesiąt następnych lat, aż do roku 1918.
W obliczu przedstawionych faktów trudno zaakceptować jednak odniesienie do postaci władców państw zaborczych w nazwie festiwalu. Nie sposób bowiem pogodzić ze sobą pamięć ofiar walki o niepodległość
i pozytywną symbolikę reprezentującą ich oprawców. Stawianie tych ostatnich jako symboli naszej współczesnej aktywności jest jednocześnie podważaniem wagi dokonań pierwszych, a to już zakrawa na, delikatnie mówiąc, odstępstwo od kanonów narodowej tradycji.
W tym miejscu rodzi się również pytanie, jak nadawanie roli współczesnych symboli postaciom, które znacząco negatywnie wpisały się w nasze dzieje będzie oddziaływało na kształtowanie się świadomości narodowej młodych Polaków? Działanie takie prowadzi do przewartościowań podważających system wartości, który do tej pory jest podstawą polskiej tożsamości. Z całą pewnością nie wzmocni to u młodych ludzi świadomości bycia Polakiem, które to hasło dziś i tak dla niektórych z nich brzmi nader anachronicznie. Ku rozwadze i przestrodze zarazem zacytować należy w tym miejscu słowa Kanclerza Jana Zamoyskiego wypowiedziane z górą czterysta lat temu: Takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie. Zważmy, że dzisiaj, to na nas spoczęła odpowiedzialność za te przyszłe Rzeczpospolite.
Nasz festiwal, którego walorów niesprawiedliwością byłoby nie zauważyć, ma wymiar międzynarodowy i jednocześnie tematycznie nawiązuje do faktu istnienia wielonarodowej społeczności Aleksandrowa Kujawskiego w czasach minionych. Dlaczego więc nie pomyśleć o zachowaniu pamięci o wszystkich tych Polakach, Niemcach, Rosjanach, Ukraińcach, Żydach i tych których nie wymieniłem w ramach funkcjonującego wydarzenia, tylko pod nazwą choćby "Festiwalu Pięciu Narodów" zamiast niezręcznego "Festiwalu Dwóch Cesarzy"
|
| |  | |  |
 | |  | | Sfery oddziaływań
O, pani kochana, ja to już z tymi sąsiadami to mam - mówi starsza pani do koleżanki, która wpadła na herbatkę. Postawili kurniki dla indyków to i się dorobili, a mówią, że to taka bieda była, że do szkoły chodzili w jednych trampkach, a że trzech było braci, to tylko po niecałe trzy klasy klasy podstawówki pokończyli i jak jeden umie pisać, to drugi czyta, a trzeci liczy. Ale teraz to wielkie pany, bo indyki mają i z nikim nie muszą się liczyć. To koszmar mieszkać przy takiej fermie - dokończyła. No, współczuję - odpowiedziała koleżanka - ja też nie chciałabym tu mieszkać. Dalej użala się gospodyni - ciągle jak nie jakieś hałasy, to inne tam takie. Już nawet nie chcę na tych ludzi patrzeć, bo przyprawiają mnie o wymioty. Co im mówię, że śmierdzi albo hałas, to się śmieją. Tak sobie czasami myślę, kto pozwolił na to, aby fermy indycze powstały w mieście. Nikt nie chce się tym zająć. Sam burmistrz mówi, że na peryferiach to może śmierdzieć. No to kochana koleżanko nie patrz na tych twoich sąsiadów i pozatykaj sobie uszy, to będziesz miała spokój - odpowiedziała ze współczuciem znajoma. Żeby to było tak łatwo jak mówisz, to pewnie bym tak zrobiła, ale widzisz z nimi to jest już tak, że jak ich nie widać, nie słychać, to ich czuć, a nosa przecież nie zatkam, bo jakoś muszę oddychać.
|
| |  | |  |
|
 | |  | | Logowanie
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
| |  | |  |
trwa inicjalizacja, prosze czekac...
|