Był sobie dwór
Kępa drzew za stawem na północnym krańcu wsi oświetlona zimowym, ostrym światłem słonecznym. Przed oczami rysują się ciemne kontury drzew na tle bieli pól. Jeszcze tylko skręt w prawo, potem w lewo w polną drogę. Po kilkudziesięciu metrach ukazuje się obiecujący widok. Metalowa brama wsparta na murowanych otynkowanych słupach. Brama jest otwarta, na niej tabliczka konserwatora zabytków, świadcząca, że mamy do czynienia z obiektem zabytkowym. To tu powinien być dwór w Wagańcu.
Była to północno zachodnia brama do zespołu dworsko-parkowego w Wagańcu. Dalej w kierunku południowym nieco pod górę, jak cały zresztą teren, biegnie granica parku zaznaczona rzędem lip. Od bramy prowadzi droga, wzdłuż stawu, obsadzona po prawej stronie lipami i jaworami, tudzież bliżej stawu brzozą
i wierzbą. Dalej, patrząc w kierunku południowym widać rozległą polanę z kilkoma nieco już podsuszonymi żywotnikami. Po bokach z obu stron polany rosną dwie wiekowe lipy i dwa parasolowe jesiony, przy czym ten północno zachodni ma wymiary nader pomnikowe. Przy południowej granicy założenia widoczny rząd jesionów. W połowie parku tuż przy dwu leżących głazach narzutowych droga skręca w prawo i biegnie w kierunku południowej bramy takiej samej jak ta wejściowa. Po prawej stronie drogi powinien być dwór, ale ku rozczarowaniu nawet kamień na kamieniu w tym miejscu nie pozostał by wskazać gdzie dokładnie stał budynek.
Dwór jaki był
Można go dziś podziwiać tylko na starych fotografiach. Stylizowany był na klasyczny dwór polski. Największe wrażenie robił duży w stosunku do całej bryły dach , typowy uskokowy polski, i ozdobny duży ganek. Główna bryła dworu wyraźnie odcina się od wydaje się kolejno dobudowywanych po południowej stronie części i tak najbliżej jest jakby dodatkowe skrzydło dworu zakończone ryzalitową przybudówką, a za nim dalej na południe oficyna, która na wczesnych fotografiach jest wyraźnie niższa od dobudowanego skrzydła i niepokryta dachówką. Pokrycie dachu dworskiego stanowiła dachówka zakładkowa, jak podają źródła, z cegielni Bojańczyka we Włocławku.
Od strony frontowej, od zachodu, do wnętrza zapraszał czterokolumnowy portyk z wejściem głównym. Przed wejściem na schody do budynku usytuowany był podjazd prowadzący wprost ze skręcającej tu alei. Fronton portyku posiadał na osi okno sklepione łukiem odcinkowym, a po bokach wolutowe spływy. Zwieńczenie stanowił trójkątny przyczółek z oculusem. Po bokach frontonu lukarny - okna mieszkalnego poddasza. Elewacja od strony zachodniej była otynkowana i posiadała po dwa okna po obu stronach portyku. Okna ujęte były w tynkowe profilowane opaski z uszakami. Zwieńczenie stanowił również profilowany gzyms okapowy, a od przyziemia odznaczał się niski cokół. Na granicy z oficyną umieszczono niewielki ryzalitowy występ
z trapezoidalnym przyczółkiem zaopatrzonym w oculus, pełniący rolę otworu wentylacyjnego.
Na tylnej elewacji od strony wschodniej tuż przy oficynie nieznaczny ryzalit taki sam jak od strony frontowej. W centralnej części głównej bryły budynku kolejny ryzalitowy występ z trójdziałowym oknem w parterze
i dwoma pojedynczymi oknami w szczycie pokryty pięciospadowym dachem. I tu po bokach też zainstalowano lukarny. Na elewacji północnej przy frontowej części budynku pięcioboczna dobudówka w formie pseudoalkierza zaopatrzonego naprzemiennie w okna i blendy ujęte w profilowane opaski z uszakami. Obok, od strony zachodniej, prowadziły schody na betonowy taras rozciągający się od północnej strony budynku. Taras ograniczała tralkowa balustrada. Od strony południowej dobudowano oficynę z dwuspadowym dachem pokrytym dachówką. Otynkowana, ale znacznie skromniejsza w zdobienia. Oficynie towarzyszyły budynki gospodarcze wzdłuż południowej granicy parku.
W relacji Bogusława Stefańskiego wnuka Bogusława Baciarellego w majątku waganieckim była też stajnia fornalska, źrebiarnia, stajnia koni cugowych, chlewnia, owczarnia, obora i obora dworska dla pracowników. Także wozownia, spichrz, stelmiarnia, a po drugiej stronie za stawem nad drogą prowadzącą do Nieszawy, kuźnia i domy mieszkalne (ośmioraki). Wiele budynków folwarcznych zachowało się w dobrych stanie do tej pory i jest nadal użytkowana. Ośmioraki nieco przebudowano, wstawiając nowoczesną stolarkę okienną.
Budynki folwarczne były oddzielone od dworu i parku murowanym ceglanym płotem ażurowym, w którym dla komunikacji umieszczono bramę i furtkę po przeciwległych stronach. Między dworem a folwarkiem istniała polana obsadzona na obrzeżach lipami i wiązami.
Na pokojach
Dwór od fundamentów po ściany parteru zbudowano z cegły pełnej, ceramicznej, ściany zewnętrzne piętra były drewniane. Całość otynkowana. Stropy drewniane z tzw. ślepym pułapem i podsufitką z trzciny. Więźba dachowa również drewniana. Izby zaopatrzono w podłogi z desek sosnowych, a pomieszczenia reprezentacyjne
w parkiet.
Rozkład pomieszczeń, odtworzony przez córkę Bogusława Baciarellego, Zofię, wyglądał następująco: r wejściem głównym wchodziło się do hallu, po prawej stronie były schody prowadzące na górę. Pod schodami była natomiast ubikacja i taka pakamera, gdzie przechowywało się walizki. Na lewo był salon, a między salonem a salonikiem gabinet ojca. Następnie pokój stołowy, za którym były drzwi do kredensu, a na prawo do sypialnego rodziców. Z sypialnego wchodziło się do garderoby, gdzie spała Marysia z Hanią, a z garderoby do łazienki. Łazienkę mieliśmy dużą. Posadzka w łazience była kamienna z terakoty biało-niebieskiej, a ściany były pomalowane farbą olejną leciutko niebieską. W łazience była wanna, magiel, piękna szafa matki, umywalnia
i ubikacja, na którą wchodziło się po jednym schodku. Na górze natomiast było sześć pokoi. Schody prowadzące do nich zabezpieczone były poręczami. Pierwszy, drugi i trzeci (pokój) był na stronę podwórza. W pierwszym zawsze mieszkała babcia Stanisława, matka ojca z ciocią Wacią, siostrą ojca. W drugim matka, w trzecim pani Canar, w czwartym Adam Baciarelli. W piątym my mieszkałyśmy latem, to znaczy ja, Irena i Janka, w szóstym my mieszkałyśmy zimą. W każdym pokoju były po trzy łóżka i całe wyposażenie. Były również umywalki.
W dachu było wielkie weneckie okno. To rozwiązanie bardzo nam się podobało. Wszędzie w ciągu dnia było jasno.
Luksusów specjalnych nie mieliśmy, ale było wszystko. Był prąd, telefon. We dworze były bardzo ładne piece z kafli wiedeńskich, miały śliczne drzwiczki niklowane, jak się zakręciło, wyglądały, jak brama ozdobna. Nie rdzewiały. Posadzki były dębowe. Dwa razy do roku to wszystko było zmywane i pastowane. Można się było
w nich przejrzeć, jak w lustrze. No i naturalnie we wszystkich pokojach było pełno serwetek haftowanych własnej roboty.
Zawiła nieco historia
Zapiski parafialne pod datą 1584 roku wymieniają Bartłomieja Waganieckiego dziedzica dóbr Waganiec, protestanta , który dla pogrzebania zmarłego syna sprowadził z Kościelnej Wsi kaznodzieję kalwińskiego i konwent "heretycki" przez co dopuścił się profanacji kościoła parafialnego św. Jakuba we wsi Sbrachlino (dziś Zbrachlin). Dla katolików była to jak wspomniano profanacja i powód do wystąpienia siłowego. Ale i arianie poczuli się zobowiązani do wsparcia swojego dziedzica. Doszło do bójki i prawdopodobnie do spalenia kościoła, który z biegiem czasu odbudowano, ale w nowym miejscu w Zbrachlinie. Ale widocznie Bartłomiej nie był jedynym właścicielem Wagańca (Wagancze) w owym czasie, bowiem w roku 1587 wieś należała do kilku płacących podatki właścicieli i tak Kościelski płacił od 1 łana i dwóch zagród; Zakrzewska od 3 łanów i dwóch zagród, część należała do Jana Nieszczewskiego, zaś części po dwa łany bez kmieci czyli chłopów miał wspomniany wcześniej Waganiecki i Broniewski. Nazwisko Waganiecki jako właściciela majątku pojawia się już w 1489 r. Jako własność wspólna szlachty zagrodowej funkcjonował już Waganiec od przynajmniej stu lat, bo z roku 1388 pochodzą pierwsze wzmianki o wsi i tak było jeszcze długo potem jak wskazują następne zapiski. Wspomniany wcześniej Bartłomiej Waganiecki z czasem skupił większość ziem i utworzył folwark Waganiec. Jego dziedzicem w XVII wieku był Jakub Waganiecki, ale w roku 1674 wymienia się znów nazwiska innych właścicieli : Broniewski, Nieszczewski i Umiński. Na przełomie XVII i XVIII wieku wspomina się też Waganiec jako własność Wojciecha Umińskiego i Pawła Wolskiego. W 1789 Wagańcem włada też Antoni Gostomski. Wzmianki z roku 1837 wskazują już nowego właściciela Ignacego Marka Gostomskiego. W 1881, według spisu majątków ziemskich w powiatach włocławskim i nieszawskim posiadali Waganiec synowie Salomona Wilczyńskiego. Od nich właśnie w 1908 roku majątek kupił osiadły na Kujawach od 1882 roku, dokładnie w Jądrowicach, Kazimierz Baciarelli. Zakupu dokonał dla syna Bogusława, który zarządzał majątkiem od 1909 aż do nacjonalizacji w 1945 roku
Na około połowę dziewiętnastego wieku datuje się powstanie dworu, ale trudno przy obecnym stanie wiedzy przypisać komuś tytuł budowniczego. W tym samym mniej więcej co dwór czasie powstają budynki folwarczne w postaci spichrza, stodoły i obory. Sam park powstał na początku XX wieku. W roku 1930 dwór został rozbudowany o nowe skrzydło, które pełniło rolę oficyny.
Po wojnie majątek został upaństwowiony i przejęty przez Stację Hodowli Roślin Ogrodniczych Waganiec. Budynek dworu zajęto na biura i mieszkania dla pracowników stacji. Na początku lat osiemdziesiątych wnętrze dworu przebudowano na potrzeby przyzakładowej przychodni lekarskiej, przedszkola i biblioteki. Od połowy lat osiemdziesiątych dwór nie był użytkowany. Rok 1990 był tragicznym w jego dziejach, pożar strawił więźbę dachową i stropy budynku. Od tego czasu budowla stopniowo popada w ruinę. W 1993 roku nieruchomość została przejęta przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa. Po ostatniej inwentaryzacji konserwatora zabytków w 2001 roku dwór stracił status obiektu zabytkowego i został rozebrany.
Na koniec
Ile to dworów i rezydencji zniknęło z mapy Kujaw od czasu zakończenia drugiej wojny światowej? Wiele uległo dewastacji a później zniszczeniu tuż po wojnie lub nawet jeszcze w jej trakcie. Dwór w Poczałkowie spłonął po wkroczeniu na te tereny Armii Czerwonej, rezydencja Wodzińskich w Służewie spłonęła też tuż po wojnie, a w latach sześćdziesiątych jej resztki zostały wysadzone ze względu na zły stan techniczny grożący katastrofą. Ich losy podzieliły między innymi budowle w Bądkowie, Łówkowicach. Dziś nie ma już śladu po ich świetnej architekturze, która w czasach współczesnych mogłaby być przykładem polskiego budownictwa dworskiego ostatnich wieków dla studentów architektury i historii sztuki. W regionie niszczeje wiele podobnych obiektów. Dogorywa dwór w Sierzchowie, a spękania ścian i cieknący dach tamtejszej neogotyckiej kuźni i jej nie wróżą długiego żywota. Po dworze w Wagańcu kamień na kamieniu nie pozostał, został rozebrany na początku bieżącego wieku, bo nie miał kto się nim zająć, a dzieło zniszczenia trwa nadal, mimo że, czasy wojny dawno minęły.
Za dostęp do informacji zebranych w pracy "Rodzina Baciarellich Właścicieli Wagańca" i zgodę na ich publikację składam podziękowania pani Wandzie Wasickiej - autorce.
Zbigniew Sołtysiński
puszczyk.sowa@interia.eu
Z ziemi włoskiej na Kujawy
Marcello Baciarelli przyszedł na świat 16 lutego 1731 roku w Rzymie. Malarstwa uczył się w Rzymie w pracowni Marca Benefiala. W Dreźnie poślubił Fryderykę Richter. Uciekając przed Fryderykiem II wraz z Augustem III przybył 27 października 1756 roku do Warszawy. Tu szybko został portrecistą Stanisława Augusta Poniatowskiego. W międzyczasie malował też na dworze wiedeńskim. Do Polski wrócił w 1766 roku,
a w 1768 uzyskał indygenat i stał się szlachcicem polskim. Otrzymał od króla majątek Osiek koło Łowicza. Miał trzy córki: Marię, Elżbietę i Annę, z których dwie ostatnie zmarły jeszcze przed 1811. Miał też dwóch synów: Fryderyka urodzonego w 1756 r i Franciszka w 1764. Marcello zmarł 5 stycznia 1818 r w Warszawie. Franciszek w odróżnieniu do mało patriotycznie nastawionego brata brał udział w Insurekcji Kościuszkowskiej i kampaniach Księstwa Warszawskiego. Z Gertrudą Asłanowicz miał czterech synów: Marcelego, Teodora, Karola, Józefa oraz córkę Rozalię i stał się w ten sposób protoplastą polskiej linii Baciarellich. Na stałe osiadł
w Osieku, gdzie zmarł w 1835 r. Syn, Józef urodzony w 1792 to przyszły dziadek ostatniego w linii męskiej Baciarallego na Wagańcu - Bogusława. Józef ożenił się Józefą Piekarską i miał z nią pięciu synów: Aleksandra, Władysława, Jana, Stanisława, Kazimierza oraz cztery córki Agnieszkę, Konstancję, Scholastykę i Marię. Józef zmarł w 1874 w Bitkowicach koło Płocka. Kazimierz urodził się w 1851 roku w majątku Osiek. W 1879 roku ożenił się ze Stanisławą Moniką Rościszewską z Łempina. Mieli siedmioro dzieci Zygmunta, Wacławę, Janine, Bogusława, Marię, Cezarego i Kazimierza. W 1882 roku nabyli zdewastowany majątek Jądrowice koło Brześcia Kujawskiego. W 1908 roku zakupił też 319 hektarowy majątek w Wagańcu dla syna Bogusława. Zmarł 4 stycznia 1918 r. Bogusław urodził 10 marca 1889 roku w Jądrowicach. 12 stycznia 1914 ożenił się z Wandą Zofią Kręską herbu Nałęcz. Ich dzieci to Irena, Zofia, Janina, Maria i Anna. Bogusław wraz z rodziną został w 1945 roku wyrzucony z dworu, następnie aresztowany przez UB i osadzony w Aleksandrowie Kujawskim. Po wyjściu z więzienia zamieszkał z żoną w Toruniu. Po jej śmierci przeprowadził się do córki Anny do Jabłonowa Pomorskiego, potem do córki Janiny w Warszawie, gdzie zmarł 23 lipca 1965 r pozostawiając pięcioro wnucząt. Pochowano go na Powązkach.
Za dostęp do informacji zebranych w pracy "Rodzina Baciarellich Właścicieli Wagańca" i zgodę na ich publikację składam podziękowania pani Wandzie Wasickiej - autorce.
Zbigniew Sołtysiński
puszczyk.sowa@interia.eu
|