Perspektywy sobotnie
Dodane przez puszczyk1 dnia Marca 20 2010 08:46:59
Perspektywy sobotnie

I wstanę sobie całkiem rano, tak gdzieś o dziewiątej. A co, to w końcu weekend. Poranna mała czarna rozbudzi zmysły i przyjdzie mi do głowy, aby puścić się w miasto. No to się puszczę. Przejdę ulicami i szukał będę czegoś na czym oko można zaczepić, ucho zawiesić i o czym pomówić. Spotkam kilku mruków, którzy na powitanie odburkną mi część i zawsze uśmiechniętą panią Rysiową, która zapyta jak zwykle: a co tam u ciebie słychać Zbysiu. A to co widać odpowiem. I zajdę pewnie do Szulca, ale konsumpcja słodkości mając przed oczami zad kolejki ustawiającej się przed ladą to żadna atrakcja. Po drodze pizzerie i arabski pub, gdzie nudę wypełnić mogę jadłem i zalać piwem. Wstąpię do "biedronki" i przemknę między półkami zerkając na taniości i tanie nowości, i pracownika ochrony, który łypie wzrokiem z taką zaciętością, jakby pałał do mnie jakimś gorącym sentymentem. Do centrum kultury nawet się nie wybiorę, bo okopane całe, a załoga w pełnym rynsztunku szykuje się na "bój swój ostatni" A mówią, że gdzie grają muzy tam milkną armaty.Cóż mi pozostaję jak nie skoczyć do Ciechocinka. Tam w Wiedeńskiej dają jako taką kawę, a na przystawkę trochę Straussa.