Mikołaj Rej
Dodane przez puszczyk1 dnia Lipca 04 2022 17:54:16
Mikołaj Rej, jaki był
„Prawo jest jak pajęczyna, bąk się przebije, a na muchę wina" pisał Mikołaj Rej, co świadczyć mogłoby o jego szacunku do sprawiedliwości i ten sam XVI wieczny pisarz uznawany jest za prekursora użycia polszczyzny w literaturze. Mikołaj Rej wielkim poetą był swoich czasów, ale też pieniaczem i ksenofobem, o czym nie wspomina się, przedstawiając poetę. A on był taki, jak cała reszta stanu szlacheckiego w okresie złotego wieku w Polsce.

Mikołaj Rej z Nagłowic przeszedł do historii jako ten, który wprowadził język polski do literatury. Uchodzi też za wielkiego moralistę i człowieka zaangażowanego w nurt naprawy ustroju i obyczajów politycznych Rzeczpospolitej. Znane jest również drugie oblicze poety jako nieprzejednanego wroga katolicyzmu, za co duchowieństwo nazywało go rozwiązłym szatanem albo smokiem z Okszy. Znany jest również z wielu procesów sądowych z sąsiadami, zajazdów. Jak na Polaka, szlachcica z tamtych czasów skłonny był często do rubasznych wypowiedzi, co znaleźć można w jego twórczości.
Urodził się w Żurawnie koło Halicza. Jego rodzice należeli do średniozamożnej szlachty i pragnęli zapewnić potomkowi jak najlepsze wykształcenie, ale Mikołaj nie przejawiał wielkiej skłonności do nauki. Pobierał nauki w Skalbmierzu i Lwowie. Trafił nawet do Akademii Krakowskiej, gdzie uczył się przez rok. W późniejszym okresie przyznawał jednak, że dzięki pobytowi w Krakowie „poznał, co to dobre towarzystwo” i słabość tę przejawiał przez całe życie. Po powrocie do rodzinnego majątku rzucił się w wir rozrywek, które trudno uznać za specjalnie wyrafinowane. Najbardziej odpowiadało mu bowiem „strzelanie z puszki i katapulty do wron i jaskułów”, ewentualnie smarowanie psich ogonów smołą. Gdy dostał od rodziców materiał na elegancki płaszcz, pociął go na paski, które przywiązywał schwytanym ptakom. Cieszył się przy tym niepomiernie, gdy jego ofiary, fruwając z kolorowymi wstęgami, wzbudzały zainteresowanie całej okolicy. Ojciec oddał go wreszcie na dwór wojewody sandomierskiego Andrzeja Tęczyńskiego, by nabył trochę ogłady towarzyskiej. Tam młody Rej nagle zaczął się uczyć, chociaż nie była to systematyczna edukacja. Jednak praktycznie czytał wszystko, co wpadło mu w ręce, i został nawet sekretarzem magnata.
Pobyt na dworze wojewody zaowocował również wyrobieniem sobie poczucia wyższości wobec innych nacji, co chętnie podkreślali magnaci. Rej po tych przemianach potrafił pisać, że Włosi bywają chytrzy, Czesi „chodzą jak pawie”, Niemcy są hardzi, chociaż w rzeczywistości „rozum wraz z roztropnością pozostawili daleko w lesie”, Wołosi byli „chłopami sprośnymi”, Tatarzy „psom podobni”, Szwedzi i Duńczycy byli „ludźmi nikczemnymi i plugawymi”, a Moskale „ledwie sami czasem, co mówili, rozumieli”. W przyszłości wielokrotnie krytykował ustrój i obyczaje polityczne Rzeczpospolitej, lecz pozostał wiernym wyznawcą megalomanii narodowej. Jego zdaniem „Polak poćciwy” był uosobieniem wszelkich cnót, których brakowało innym narodom.
„Polacy nie gęsi, iż swój język mają” pisał Mikołaj Rej, ale to nie on jest prekursorem używania polszczyzny w literaturze. Już wcześniej używał jej Biernat z Lublina, a także Marcin Bielski. Rej pisał po polsku z czysto praktycznych powodów. Szlachta tej epoki słabo posługiwała się bowiem łaciną, więc łatwiej było do niej dotrzeć z utworami w języku polskim.
Mikołaj Rej ożenił się ze stryjeczną wnuczką arcybiskupa gnieźnieńskiego i prymasa Polski, Andrzeja Boryszewskiego. Wraz z żoną odziedziczył po nim znaczne posiadłości, jednak gdyby Boryszewski wiedział, jaki użytek zrobi z tego Rej, to z pewnością wykluczyłby go z prawa dziedziczenia. Na dworze hetmana Mikołaja Sieniawskiego Rej zetknął się z protestantyzmem. Przeszedł na luteranizm, a następnie na kalwinizm. Zapalił się bardzo do nowoprzyjętego wyznania, któremu oddał się całym sercem i umysłem. Kalwinizm propagował w swoich utworach. Nawet w sądach występował w sprawach z nim związanych. W 1549 roku bronił przed sądem byłego księdza, Walentego z Chrzczonowa, który przeszedł na protestantyzm i założył rodzinę. Bronił też przed sądem Mikołaja Oleśnickiego z Pińczowa, który wydalił ze swoich dóbr paulinów i skonfiskował ich majątek. W 1564 roku wystąpił w obronie Erazma Otwinowskiego oskarżonego o świętokradztwo. Sprawa była głośna w całym kraju, bowiem Otwinowski w Boże Ciało 1564 roku wyrwał kapłanowi prowadzącemu procesję monstrancję, rzucił ją na ziemię i podeptał, wypowiadając przy tym słowa: „Bóg jest w niebie, a więc nie ma go w chlebie, nie ma w twej puszce”.
Od 1560 roku Mikołaj Rej sam zamknął przynajmniej siedem kościołów katolickich w należących do niego miejscowościach. Przy okazji zamykania kościołów dochodziło do profanacji i rabunków, przy których i Rej się wzbogacił. Był wyznawcą zasady, że jego poddani powinni wyznawać tę samą religię co on, a wszelką zależność od Rzymu uznawał za zabobon. Nie chciał płacić dziesięciny i namawiał do tego także innych ziemian. Duchowieństwo traktowało go z tego powodu jako wyjątkowej kategorii heretyka i nazywało szatanem lub smokiem z Okszy. Mikołaj Rej nagłaśniał swoje spory z Kościołem i znajdował wielu naśladowców.
Rej uwielbiał się procesować również w sprawach prywatnych. Był wyjątkowym pieniaczem. Występował jako strona w około pięciuset procesach. Rozprawy dotyczyły głównie finansów, a przed trybunałami Rej pojawiał się jako pozwany i powód, spadkobierca i wierzyciel, a także jako dłużnik. Przed sąd trafiały również sprawy o niepłacenie dziesięcin czy znieważenie innych ziemian lub duchownych katolickich. Również swojego teścia Rej pozwał o zwrot pożyczonej książki, ale były też sprawy o rozgraniczenie dóbr, groble, pszczoły, wycinanie lasów czy o zabór zboża rosnącego na polach. Procesował się ze wszystkimi swoimi sąsiadami, a jeden z dłuższych sporów toczył z sąsiadem, któremu zabrał zboże ze wspólnego młyna, zaorał miedzę i na dodatek wyłowił ryby ze stawu, do którego obaj mieli prawa własności. Poszkodowany, mimo że sędzia, odwzajemniał się w podobny sposób. Takie to było życie i prawo w okresie świetności Rzeczpospolitej. Ciekawa jest również sprawa bezdzietnych Marii i Pawła Bystramów, od których Rej uzyskał dwie wsie. Pominięto przy tym bliższych krewnych małżonków. W 1556 roku krewni Bystrama dokonali zajazdu dworu Reja, rabując przejęte przez niego wyposażenie i inwentarz. Sprawa trafiła do sądu, a Rej mimo że bezprawnie wszedł w posiadanie dóbr, wyliczył swoje straty, a było to: 37 naczyń srebrnych, 150 sztuk bydła i trzody, 200 fasek masła, 60 połci słoniny i 60 kóp sera. Posługiwał się też w swoich działaniach zasadą faktów dokonanych. Nie wahał się przed niszczeniem kopców granicznych czy zajazdami, by tylko postawić na swoim. Znał się na prawie i wiedział jak z niego korzystać, ale wyroki nie zawsze były dla niego korzystne. Po przegranym procesie z możniejszym sąsiadem Rej napisał: Patrz, jako sprawiedliwość zawikłaną mamy, że nigdzie takiej nie masz, sami wyznawamy. Cóż, gdychmy z dawna taką napisali sobie: możny się z niej wybije, chudy się zaskrobie.
Źródło:
1. Koper Sławomir, Szokujące tajemnice autorów lektur szkolnych, Fronda 2022.