Ociemniałość półjawna
Dodane przez puszczyk1 dnia Maja 09 2012 22:30:06
Ociemniałość półjawna

Było już dobrze po południu, jak trzech stałych klientów kończyło piwo przed sklepem. Nie żeby się spieszyli, bo już od rana smakowali. Sklepikarz dawno przegnał ich ze sklepu, bo zwykli klienci nie mogli dopchać się do lady między spoconymi cielskami piwoszy. No to jeszcze po łyku i idziemy, spojrzał Mietek na zegarek. I nagle przypomniał sobie, że na czwartą powinien być już w domu. O cholera, baba mnie chyba zabije, powiedział plączącym się głosem. Łyknął mocny haust, aż mu w oczach się przyćmiło, wskoczył na rower i ruszył wężowato przed siebie. Nie usłyszał już kolegów, którzy go upominali, że jedzie nie w tym kierunku. Jakiś bełkot tylko z tyłu dał się słyszeć, machnął ręką na znak, że wie co robi. Popędził i tyle było go widać. Koledzy jako tako poszli w swoją stronę. Nie minęło pięć minut jak przed nimi ukazała się postać na rowerze, był to Mietek. Pędził zziajany choć ze świadomością, że i tak już jest spóźniony. Zatrzymał się przy kolegach i powiedział: nie to żebym miał problemy z jazdą na rowerze, bo nie mam; ale powiedzcie mi gdzie ja mieszkam. Na to koledzy aż siedli ze śmiechu, a po uspokojeniu któryś zaproponował: no chłopaki, to jeszcze po jednym.