Życie towarzyskie
Dodane przez puszczyk1 dnia Kwietnia 12 2012 01:44:48
Życie towarzyskie

Przed sklepem na całkiem małym osiedlu, w całkiem małym miasteczku, nie takim przecież jak Aleksandrów Kujawski, grupa mężczyzn stoi, klęczy na jednym kolanie, zasiada na parapecie okna lub na schodach. W ożywionej rozmowie gęsto padają ciężkie słowa, zapijane później haustem piwa z butelki chowanej pod marynarką. Bo baczność trzeba mieć i chować trunek. Niejeden mówił już, że przed sklepem, ani w sklepie pić nie wolno. Jeszcze ktoś doniesie, gdzie trzeba i dopiero będzie kłopot. Aby popić, trzeba będzie chodzić do innego sklepu.
Na zakąskę wystarcza trochę dymu tytoniowego. Oczywiście niedopałki lądują w koszu, kultura musi być. Ale póki nikt podejrzany się nie kręci można czuć się swobodnie. Prym wiedzie Zbychu, larwą wśród swoich zwany. On to wykłada Tadkowi blacharzowi i Józkowi woźnicy współczesność sytuacji politycznej. Co sprowadza się głównie do stwierdzenia, że wszyscy politycy to złodzieje, a dziadek premiera był w wermachcie. Wszyscy zgodnie przyznają racje mówcy i dodają na koniec stosowne epitety. Do sklepu zbliża się matka z dzieckiem na ręku. Zgromadzeni wdzięcznie uśmiechają się do maleństwa, a to zainteresowane, tym co piją koledzy tatusia, wskazuje paluszkiem i woła do mamy, pić. Śmieją się panowie szczerze, chwaląc dziecko, że już teraz wie co dobre. A co będzie jak dorośnie? A co będzie, normalny chłop, jak tatuś, dodaje larwa. Wszyscy się śmieją, a matka stuka się w czoło i wyrzuca, a wy to tylko chlanie i chlanie. Odwraca się na pięcie i wchodzi do sklepu po kilka browarów dla męża. Przed sklepem pojawia się dwójka dzieci. Dopiero co wyszły ze szkoły. Dzień dobry, mówią mężczyznom, ci odpowiadają i nawet jeden pyta, chcesz łyka, dobre i ukazuje szczerbaty uśmiech. Dzieci odmawiają. Larwa mówi, kiedy to ja taki byłem, ile to już lat. Taki czysty, porządny i nawet miałem głowę do nauki. Wychodząca ze sklepu kobieta z piwem w siatce i dzieckiem na ręku kończy jego wypowiedź mówiąc, ale wtedy to musiałeś chodzić do szkoły, a nie stałeś przed sklepem cały dzień z butelką.