Bitwa nad Poczałkowem
Dodane przez puszczyk1 dnia Kwietnia 24 2015 16:53:42
Bitwa nad Poczałkowem

Chociaż czytałem zupełnie niedawno w informatorze wydanym przez gminę wiejską Aleksandrów Kujawski krótką wzmiankę o zmaganiach polskich pilotów nad Poczałkowem i nie brak takich też w internecie, pomyślałem, że wydarzeniu należy się nieco więcej uwagi, jego bohaterom pamięć, a nam świadomość, że nad Poczałkowem miała miejsce jedna z największych bitew lotniczych kampanii wrześniowej.


Nad Poczałkowem walczyli piloci 141 i 142 Eskadry myśliwskiej 4 Pułku Lotniczego, przemianowanego w okresie mobilizacji na III/4 Dywizjon Lotnictwa Armii Pomorze. Dowódcą dywizjonu był kpt. Florian Laskowski; 141 Eskadrą dowodził kpt. Tadeusz Rolski, a 142 Eskadrą kpt. Mirosław Leśniewski. Ich uzbrojenie stanowiły 22 samoloty P-11 ,18 sztuk w wersji "c" i 4 w wersji "a" i jeden RWD-8 .

Zanim nad Poczałkowem zawrzało

Do 31 sierpnia 1939 roku dywizjon stacjonował w Toruniu. Tego dnia dowództwo wydało rozkaz przeniesienia się na lotnisko polowe w miejscowości Markowo niedaleko Gniewkowa. Zadaniem dywizjonu było osłanianie oddziałów Armii Pomorze
Toruński dywizjon ze względu na przygraniczny obszar, w jakim miał operować, już od pierwszych godzin wojny musiał rozpocząć walkę z agresorem. I tak pierwszego września por. Pisarek uszkodził Dorniera Do-17 wracającego z nalotu na Toruń. W tym czasie ppor. Skalski zestrzelił Henschela 126.
Drugiego września i ppor. Pisarek zestrzeliwuje swojego Henshela 126 aż w okolicach Malborka. Tego samego dnia 142 Eskadra uczestniczyła w zestrzeleniu 7 niemieckich bombowców, przy braku strat własnych, po dwa zestrzelenia zapisano na konta kpt. Leśniewskiego i ppor . Skalskiego. 141 Eskadra poniosła ciężkie straty, ostrzelana przez obronę przeciwlotniczą wroga i własną przy wykonywaniu zadania ataku na niemiecką kolumnę pancerną, która nie operowała już w wyznaczonym miejscu. Polegli dowódca dywizjonu kpt. Laskowski i ppor. Antoni Urban, kpr. Benedykt Mielczyński. Tylko ppor. E. Jankowskiemu udało wrócić do dywizjonu po lądowaniu uszkodzoną maszyną.
Po dwóch dniach walk w toruńskim dywizjonie zostało 26 pilotów, 16 samolotów P-11, z czego kilka wymagało poważnego remontu, zapasy paliwa i amunicji obliczono na 4-5 dni, jednak 3 września polskie myśliwce patrolując rejon Chełmża- Świecie- Grudziądz, zestrzeliły trzy Henschele 126. W rejonie Chełmna myśliwce zapobiegły zbombardowaniu pontonowej przeprawy przez Wisłę, niemieckie Ju-87 zrzuciły ładunek bomb do rzeki. Jednego z nich zestrzelił kpt. Rolski, a podczas powrotu z patrolu rejonu Bydgoszcz-Grudziądz uszkodził Dorniera Do 17.
Rano 4 września w związku z wykryciem przez niemiecki samolot lotniska w Markowie kpt. Tadeusz Rolski zdecydował o ewakuacji na lotnisko zapasowe w Kaczkowie koło Gniewkowa. Jednak ze względu na duże składy amunicji w pobliskim lesie postanowiono przenieść eskadry na lotnisko w Poczałkowie koło Straszewa.

Bitwa nad Poczałkowem

O godzinie 10.00, 4 września dywizjon rozlokował się już na nowym lotnisku w Poczałkowie. Około godz. 11.30 nad lotniskiem przeleciała niemiecka wyprawa bombowa złożona z 24 samolotów Ju - 87 osłanianych przez 15 myśliwców Messerschittów Bf -109 i Bf 110. Pod nieobecność dowódcy kapitana Rolskiego, kapitan Leśniewski podjął decyzje o zaatakowaniu niemieckich samolotów w czasie powrotu z bombardowania. Niemcy zrzucili bomby w Wagańcu na kolejowe transporty wojskowe ewakuowanej z Torunia Szkoły Podchorążych Artylerii . W drodze powrotnej napotkali na swojej trasie obie polskie eskadry w sile 12 maszyn. Bitwa rozpoczęła się o godzinie 12.18. Za sterami samolotów zasiadali piloci ze 141 Eskadry: ppor. Lech Lachowicki, por. Marian Pisarek, ppor. Władysław Różycki, ppor. Franciszek Czajkowski orazi kpt. Mirosław Leśniewski, por. Wacław Wilczewski, por. Zieliński, ppor. Stanisław Skalski, pchor. Stanisław Kogut i pchor. Karol Pniak ze 142 Eskadry.
Walka trwała zaledwie siedem minut, do 12.25, ale zapisała się w historii jako największa bitwa toruńskiego dywizjonu i jedna z największych i najbardziej zaciekłych w kampanii wrześniowej. Jako pierwszy zestrzelenia Ju-87 dokonał por. Pisarek. Drugiego zestrzelił ppor. Skalski , trzeciego pchor. Lachowicki. Dowódca 142 Eskadry kpt. Leśniewski stoczył nierówną walkę z trzema Messerschmittami Bf 109. Strącił jednego, ale pod ostrzałem dwóch pozostałych jego P-11 zapalił się i musiał lądować awaryjnie. Silnie poparzony trafił do szpitala w Aleksandrowie Kujawskim. Pchor. Pniak strącił jednego Ju-87. Jego samolot jednak został również uszkodzony w walce, wylądował w okolicach Włocławka, by następnego dnia wrócić do dywizjonu. Pchor. Kogut mający przestrzelone opony rozbił swoją maszynę podchodząc do lądowania na lotnisku w Poczałkowie.
Bitwa powietrzna nad Poczałkowem trwała krótko, jednak polscy piloci zestrzelili w tym czasie pięć samolotów niemieckich przy stratach własnych trzech maszyn i jednego pilota.

Po bitwie

Jeszcze tego samego dnia eskadry ewakuowano na lotnisko w Osięcinach, potem, wchodząc już w skład Brygady Pościgowej do Kierza koło Lublina, następnie Ostróżca koło Łucka, a ostatecznie Litiatyn niedaleko Bieżan, znacząc swój szlak kolejnymi strąceniami samolotów wroga. W ciągu 17 dni walki piloci dywizjonu toruńskiego zestrzelili 14 niemieckich maszyn. 17 września ocalałe 6 P-11 przekroczyło granicę Rumuńską i wylądowało na lotnisku w Czerniowcach.
Po bitwie nad Poczałkowem ppor. Stanisław Skalski został uznany za najskuteczniejszego polskiego pilota myśliwskiego i pierwszego asa lotnictwa alianckiego w II wojnie światowej. Po klęsce wrześniowej trafił do Anglii, gdzie brał udział w Bitwie o Anglię, uczestniczył w działaniach lotnictwa brytyjskiego nad Europą zachodnią, walczył w Polskim Zespole Myśliwskim nad Afryką Północną i dosłużył się uznania dla kunsztu pilota w nieoficjalnej nazwie formacji "cyrk Skalskiego", mimo że dowódcą był Tadeusz Rolski - współtowarzysz walk spod Poczałkowa, uczestnik Bitwy o Anglię. Karol Pniak również trafił do Anglii i potem do "cyrku Skalskiego". Marian Pisarek walczył w składzie Dywizjonu 303, zginął w walce nad Francją w kwietniu 1942 roku. Kapitan Leśniewski zmarł 14 września 1939 roku w Ciechocinku.

Dla pamięci pokoleń

Czas zaciera ślady i blaknie wraz z jego upływem doniosłość dokonań. O bitwie nad Poczałkowem pamiętają już nieliczni. Aby do cna nie stracić całkowicie jej śladów w świadomości społecznej napisałem ten artykuł, który jest jednocześnie wezwaniem o wszczęcie działań w celu upamiętnienia czynu bohaterskich pilotów. Choćby mała tablica pamiątkowa będzie wyrazem hołdu dla męstwa obrońców polskiego nieba, doskonałą promocją dla gmin i powiatu oraz znakiem historii dla współczesnej młodzieży i przyszłych pokoleń.

Zbigniew Sołtysiński
puszczyk.sowa@interia.eu