Paltforma porozumienia
Dodane przez puszczyk1 dnia Kwietnia 08 2013 13:28:25
Platforma porozumienia
Była sobota zupełnie zwykła i czas było wyjść z domu, aby trochę się przewietrzyć no i pokazać. Bo trzeba to robić, aby ludzie wiedzieli, że wciąż się żyje i to jeszcze dobrze. Założył więc Piotr złoty zegarek na rękę i takiż gruby na szyję, a dla podkreślenia skórzaną kurtkę. No tak to mogę się pokazać. Wyszedł z domu i powoli, dostojnie zmierzał w kierunku najbliższego centrum, gdzie zbierają się ludzie. Przechodzili obok znajomi, kłaniali mu się i uśmiechali, on uprzejmie odwzajemniał gesty. Po drodze przyłączyło się do niego dwóch znajomych, którzy ochoczo korzystali z prestiżu kolegi, za co zabawiali go rozmową i ostatnio zasłyszanymi anegdotami. Zaczęło się robić całkiem przyjemnie, postanowili poprawić sobie humor jeszcze bardziej i weszli do najbliższego ogródka piwnego. Jedno, drugie i potem następne. Ach, wydostało się z ust pijących na znak stanu wielkiej szczęśliwości. Chodnikiem obok ogródka przechodzi przygarbiony niepozorny gość obładowany zakupami, jakiś chyba znajomy z lat szkolnych. Piotrek chwilę pomyślał i wykrzyknął - Mietek? Przechodzący obejrzał się i uśmiechnął. O, Piotrek, dawno cię nie widziałem. Co porabiasz? - zapytał. Piotr wstał i zaprosił go do stołu, aby usiadł z nimi. Mietek wzdragając się nieco, ale z uwagą, że na krótko, przysiadł się do znajomych. Piotr zaczął - słyszałem, że skończyłeś te studia i nawet teraz jesteś doktor. Ja, rozumiesz, o jakiś tam szkołach nigdy nie myślałem, ale pieniądze mam, to najważniejsze. Mam dwa sklepy i dobrze z tego żyję. I nawet mam pieniądze, żeby dać na biednych w różnych akcjach. Trzeba dać, bo biedak też człowiek. Zresztą nie lubię na nich patrzeć, to lepiej dać, niech sobie idą gdzieś do szkoły. Jednemu dzieciakowi to dałem nawet na kurs malowania obrazów. A ty chociaż doktorek, to widzę, że pieszo chodzisz. Koledzy zawtórowali ze śmiechem. Za to należała im się kolejna butelka trunku. Mietek popatrzył na kolegę i rzekł - na podstawie tego co mówisz, to taki lokalny mecenas z ciebie. Piotr popatrzył z zakłopotaniem, a koledzy zaczęli podśmiewać się pod nosem. Jednym twardym spojrzeniem zdjął im uśmiech z twarzy. Nastała chwila niezręcznej ciszy. Piotr chwycił mocno Mietka za ramię i spąsowiały ze złości powiedział. Ty mnie Mietek nie obrażaj i nie mów na mnie mecenas, bo to chyba nic dobrego nie znaczy, doktorku. Koledzy zaczęli rozglądać się dookoła i gotować do ewentualnej akcji wspomożenia Piotrka. Wystraszony Mietek na początku nie rozumiał o co w ogóle chodzi, po krótkim namyśle dodał - ale mecenas to też ktoś taki, kto pomaga artystom, więc nie ma tu nic obraźliwego. Piotr popatrzył z pewnym zakłopotaniem i rzekł - a bo myślałem, że jaja sobie ze mnie robisz, a słowo mecenas słyszę pierwszy raz. Dobra już, musisz przyjść do mnie na wódkę, doktorku. Mietek wstał od stołu zabrał swoje pakunki, pożegnał towarzystwo sztucznym nerwowym uśmiechem i spiesznie się oddalił. Piotr wychylił ostanie piwo i rzekł do wiernych słuchaczy - muszę iść na jakiś kurs, bo komuś jeszcze krzywdę zrobię.