Historia pewnej histerii
Dodane przez puszczyk1 dnia Września 24 2012 22:21:41
Historia pewnej histerii
Spotkało się pięciu kolegów w pubie. Zeszli się tak jakoś szczęśliwie na ulicy, a od spotkania do dobrego pomysłu to już niedaleko. Tak ot weszli do pubu, aby sobie pogadać, wypić i pożalić na ciężki los. Kelner, dawaj tu po jednym Żywcu, wrzasnął Stefan na znajomego właściciela lokalu. Wszyscy siedzący uśmiechnęli się z aprobatą. I niech będą duże frytki też, dodał Zenek. Po kilku minutach podchodzi barman i stawia przed każdym kufel złotego płynu i na środku równie złote frytki. No i zaczęło się. Najpierw cienko po brzegu kufla drobnymi łykami, potem głęboko, wielkim haustem słyszalnym dla wszystkich dookoła, żłopano piwo. Kiedy już połowa została, odstawiono szkło i z ulgą, co niektórzy z pijących wypowiedzieli symboliczne aaaaa.... Jankowi nawet się bekło.
Towarzystwo teraz już popijając powoli przeszło do rozmowy. O polityce najpierw, bo o swoich złych żonach to dopiero na koniec będą mówić, kiedy alkohol wystarczająco rozwiąże języki. Nagle do lokalu wpada szósty ze znajomych, Roman, który nie wiedział o spotkaniu. Spogląda kątem oka i pyta, a to tak beze mnie. Pewnie, że bez ciebie, bo znowu byś co namącił, odpowiada ze śmiechem Zenek. Roman poczerwieniał i odrzekł, jak nie to nie. I usiadł przy barze. Wołają go znajomi, ale się zaparł. A wy, chcecie mnie pewnie wykluczyć z paki. Ja wam pokaże. Zamówił piwo i przy okazji poskarżył się barmanowi na zachowania kolegów. Ten pokręcił głową, popatrzył badawczo na Romana i nic nie powiedział. A ten co rusz spoglądał na wesoło biesiadujących kolegów. Przysiadł się do stolika na drugim końcu sali i zaczął swoje opowiadanie o złych kolegach. Ludzie nie bardzo chcieli go słuchać, więc po kilku głębszych wyszedł z lokalu, nie żegnając się z nikim. To ....., pomyślał, chcą mnie wywalić. Ja im dam. Pójdę na policję, ale powiem tam, że szykują jakiś skok. Jak pomyślał, tak zrobił.
Po pewnym czasie w pubie zjawia się patrol policji, legitymują piątkę. Co wy kombinujecie panowie, jakiś skok, powiedział śmiejąc się policjant w patrolu. Romek opowiada o was takie śmieszne historie, dodał. Spojrzeli po sobie, a Zenek powiedział, a Roman przeżywa andropauzę i od czasu do czasu coś tam mu się wydaje. Wszyscy się roześmieli, policjanci też, bo znali towarzystwo nie od dziś. Ale wszystkim było jasne, że tym razem Roman przegiął. A ten stał za oknem i obserwował całe wydarzenie.
Następnego dnia spotkał na ulicy Janka i podaje mu rękę. Ten nie odpowiedział na gest, tylko rzucił kilka słów, przegiąłeś Roman, już nie jesteś w naszej paczce, poszukaj sobie innych kompanów a swoją histerię lecz u psychiatry.